Ojciec Pio umiał postępować z kobietami: nie bał się ich piękna, ale obawiał się o piękno ich duszy. Choć wystawiany przez niektóre z nich na próbę, sam nie próbował wyrządzić im żadnej krzywdy. Kochał je sercem czystym i uważnym.
Osoba włoskiego kapłana i stygmatyka, Ojca Pio z Pietrelciny, do dziś rodzi żywe zainteresowanie mass mediów. Rzadko dotyczy ono świętości jego życia, częściej pomówień i sfabrykowanych na potrzeby konkretnych środowisk skandali. Spośród wielu kwestii największą ciekawość budziły relacje zakonnika z kobietami.
Trudno nie zauważyć, że dzięki swej bezpośredniości, swoistej delikatności i wrażliwości na duchowe potrzeby płci przeciwnej, włoski kapucyn przerósł swoją epokę. Choć w konfesjonale był surowy i szorstki, to w kierownictwie duchowym przeciwnie – łagodny i wyrozumiały. Kiedy osoby duchowne jego czasów, a tym bardziej zakonnicy, odnosili się do kobiet z wielkim dystansem, podejrzliwością, a nierzadko i wrogością, on ze swoją wymagającą miłością budował więź uczuciową z kobietami, które spontanicznie odnajdywały w nim ojca i powiernika swych duchowych i przyziemnych rozterek. Nie brakowało zatem takich, którzy z mieszanymi uczuciami przyglądali się jego duszpasterskim metodom. On jednak ucinał krótko wszelkie dyskusje: „Czy myślicie, że mam serce z kamienia? Kocham dusze tak samo jak Bóg”.
Można zaryzykować stwierdzenie, że Ojciec Pio posiadał znajomość kobiecej natury, w której odkrywał upodobanie piękna i potrzebę poczucia bezpieczeństwa. Ta znajomość rzeczy była szczególnie przydatna w kierownictwie duchowym niewiast.
Franciszkańska tercjarka
Jeszcze przed przybyciem do San Giovanni Rotondo Ojciec Pio za zgodą swych przełożonych podjął się kierownictwa duchowego franciszkańskiej tercjarki, Raffaeliny Cerase z Foggii. Jego posługa polegała na duchowych rozmowach i wymianie korespondencji. Przebywając w kapucyńskim klasztorze w Foggii od 17 lutego do 27 lipca 1916 roku, złożony tajemniczą chorobą połączoną z hipotermią i wyczerpany duchową walką, sam doświadczał trudnej do zniesienia nocy ducha. W tym czasie Raffaelina Cerase, również obarczona cierpieniem duchowym i fizycznym, oczekiwała na jego pomoc. Bezbłędnie odczytując jej intencje i stan ducha, Ojciec Pio nie tylko z wielkim zaangażowaniem towarzyszył jej w cierpieniu, udzielając stosownych duchowych porad, ale z ojcowską miłością wziął je na siebie. Jednocześnie poprosił córkę duchową o modlitwę, by Bóg skrócił czas jego boleści.
To wzajemne duchowe wspieranie zakończyło się w nieoczekiwany sposób: 25 marca 1916 roku zmarła Raffaelina Cerase, ofiarując swe życie w intencji swego kierownika. Ojciec Pio zaś 28 lipca 1916 roku przybył do San Giovanni Rotondo, by przez ponad pięćdziesiąt lat ratować życie wiary u osób sobie powierzonych.
To jego pierwsze takie doświadczenie z kobietą – którą po jej śmierci nazwał „orędowniczką przed tronem Najwyższego” – wyraźnie pokazuje, że zabiegając o jej duchowy postęp, pomagał w świętości życia odnaleźć prawdziwe piękno, a uczestnicząc w jej cierpieniu, sprzyjał budowaniu poczucia bezpieczeństwa.
Penitentki i córki duchowe
Kiedy Ojciec Pio na stałe osiadł w kapucyńskim klasztorze na górze Gargano, wokół niego zaczęły się spontanicznie gromadzić pobożne niewiasty poszukujące duchowej asystencji, a nierzadko prostych życiowych porad. Do pierwszych jego duchowych córek należały: Raffaelina Russo, Lucia Fiorentino i jej siostra Giovanna, Vittorina Ventrella, Elena Filomena, Nina Campanile, Maria i Antonietta Pompillo, Filomena Fili i Assunta di Tommaso. Również relacje z tymi kobietami miały charakter uczuciowej więzi, choć nacechowanej powściągliwą serdecznością.
Ojciec Pio żywo i szczerze uczestniczył w ich duchowych i życiowych wydarzeniach, o czym zaświadcza Nina Campanile, kiedy pisze: „W kierownictwie duchowym Ojciec Pio nie ograniczał się jedynie do słuchania o sprawach dotyczących pobożnych praktyk, lecz wchodził we wszystkie szczegóły dnia, w całe życie naszej rodziny…”. Jej opinię potwierdza także Raffaelina Russo: „Ojciec Pio był bardzo zadowolony, mogąc mówić nam o sprawach duszy, o kierownictwie duchowym, a prócz tego o naszych krewnych, o naszej pracy, o małym sklepiku przez nas prowadzonym, właściwie o przebiegu całego naszego wewnętrznego i zewnętrznego życia, dokładnie tak jak ojciec rodziny zajmuje się wszystkim, aby całość zmierzała ku lepszemu”.
Bycie ojcem zatroskanym o każdy wymiar życia swoich duchowych córek najlepiej obrazuje charakter relacji, które go łączyły z tymi kobietami.
Wraz z upływem czasu i rozgłosem, jaki przyniosła mu nie tylko fama świętości, ale i wszechobecna prasa, grono kobiet gromadzących się przy Ojcu Pio powiększało się, rodząc równocześnie podejrzenia i spekulacje co do charakteru i motywów tych kontaktów zakonnika z płcią piękną.
Jak niegdyś Jezusa, tak wówczas Ojca Pio otaczała prawie nieustannie grupa kobiet. Nie wszystkie jednak szukały duchowej pomocy, dlatego styl kierowania nimi musiał ulegać zmianom. Z wielkim wyczuciem, ale i odpowiedzialnością dostosowywał się do osobistych potrzeb penitentek: dla jednych miał słodycz, dla drugich surowe słowo. Prowadziło to naturalnie do wybuchów zazdrości, których owocem były najczęściej anonimy następującej treści: „Ojciec Pio kocha się w tej” lub „Ojciec Pio otacza zbytnimi względami tamtą”. Takim pomówieniom wtórowała oczywiście prasa, w której żądni sensacji dziennikarze rozpisywali się o kobietach walczących na parasole o pierwsze miejsca w kościele, o podsłuchiwaniu przez nie spowiedzi pod pozorem pilnowania porządku i rozpowiadaniu plotek zbudowanych na informacjach wyniesionych z konfesjonału, a także o uruchomionej przez nie sprzedaży „rezerwacji” na spowiedź u Ojca Pio.
Podejrzenie o grzeszne znajomości
Do tych skandalizujących informacji podawanych przez prasę dołączyły podejrzenia współbraci. Otóż pewien kapucyn – o którym można rzec, że był opętany istną manią na tle moralności swych współbraci – „zatroskany” o zbawienie Ojca Pio, postanowił przeprowadzić na własną rękę dochodzenie w związku z ewentualnymi grzesznymi znajomościami zakonnika, posługując się przy tym wahadełkiem. Jego podejrzenia podsyciła siostra Lucia, zakonnica z Foggii, która podczas spowiedzi wyznała, że w nocnym widzeniu „ujrzała” Ojca Pio na krawędzi piekła z powodu grzechu rozpusty. Wtedy postanowił działać. Zaczął od modlitw, a następnie poprzez egzorcyzm posunął się aż do zainstalowania podsłuchu w postaci magnetofonów i mikrofonów. I tak, broniąc rzekomo moralności życia zakonnego, stał się przyczyną kolejnego skandalu, którego ofiarą padł niewinnie posądzony Ojciec Pio.
Takie doniesienia słusznie budziły zainteresowanie Świętego Oficjum, które wielokrotnie przysyłało swych wizytatorów do San Giovanni Rotondo i wprowadzało często zbyt surowe restrykcje wobec niesprawiedliwie podejrzewanego zakonnika.
Ojciec Pio na tak stawiane zarzuty reagował bardzo spokojnie, mając świadomość, że są one nieprawdziwe. Jednej ze swoich duchowych córek, Marii Grazii Massie, która ubolewała nad jego trudną sytuacją, oświadczył: „Moja córko, wiem o wszystkim! Ale czy to ważne, że obrzucają moją biedną osobę błotem za życia, a potem obrzucać będą po śmierci? Mnie wystarczy ratować dusze i to konkretne”.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że Ojciec Pio zawsze podkreślał wartość dziewictwa i czystości, która była dla niego „miłością świętą i upragnioną”. Twierdził, że „jeśli ci, którzy sercem zaślubili się Bogu, nie kochają swej czystości, są czyści tylko na pozór”. On kochał czystość, bo umiłował Boga i strzegł jej wiernie. Ta autentycznie przeżywana miłość nie pozwalała mu na braki w miłości bliźniego, zwłaszcza gdy była nim kobieta. Jako mistyk i realista miał świadomość, że sama miłość nie wystarczy, by ustrzec ślubowanej czystości, do tego bowiem konieczna jest czujność. Stróżem jego czystej miłości było więc czuwające serce
Amerykańska prezbiterianka
Nie wszystkie kobiety przyjeżdżające do San Giovanni Rotondo odznaczały się niezdrową dewocją lub zdolnością prowokowania skandali. Były wśród nich także takie, które przyprowadziło pragnienie odnalezienia sensu życia. Należała do nich trzydziestopięcioletnia Amerykanka z Nowego Jorku, Mary Pyle. Wychowana w bogatej rodzinie prezbiteriańskiej, wiele podróżowała, wiodąc przy tym światowe życie. Punktem zwrotnym w jej życiu stało się uczestnictwo we mszy świętej sprawowanej przez Ojca Pio. Owocem tego sakramentalnego spotkania było jej nawrócenie. Wkrótce przyjęła chrzest i stała się katoliczką. Podczas jednej z pierwszych wizyt u zakonnika, kiedy położył dłonie na jej głowie, usłyszała: „Moja córko, nie podróżuj już więcej, tu pozostań!”.
Tak też się stało. Mary Pyle zamieszkała w San Giovanni Rotondo w pobliżu kapucyńskiego klasztoru i zajęła się prowadzeniem kościelnego chóru dla dziewcząt. Wspierała finansowo budowę kościoła i klasztoru kapucynów w Pietrelcinie (co przepowiedział jej dużo wcześniej jej charyzmatyczny kierownik duchowy). Jej dom stał się także schronieniem dla rodziców Ojca Pio przybywających w odwiedziny do syna, a także miejscem ich śmierci.
Doświadczenie wiary i miłość do Jezusa eucharystycznego połączyły niezwykłym węzłem duchowej przyjaźni i wzajemnego szacunku włoskiego kapucyna z amerykańską prezbiterianką. Tych dwoje, niczym św. Franciszek i św. Klara, żyjąc obok siebie, na swój sposób realizowało powołanie do świętości: Ojciec Pio pełniąc posługę kapłana, a Mary Pyle – franciszkańskiej tercjarki. Ich drogi przecięły się w San Giovanni Rotondo i tutaj dobiegło kresu ich ziemskie życie. Obydwoje umarli w opinii świętości, zakochani w Bogu i wierni Kościołowi.
Sponsorka
Nowa znajomość Ojca Pio, tym razem z angielską dziennikarką publikującą w prestiżowym czasopiśmie „The Economist”, Barbarą Ward, zaowocowała szczególną „wymianą darów”. Dziennikarka przyjechała do San Giovanni Rotondo, aby prosić o nawrócenie swego narzeczonego, Lorda Jacksona. Zajmował on wysokie stanowisko w UNRA, instytucji finansowanej przez rząd Stanów Zjednoczonych, powołanej do niesienia pomocy w odbudowie zrujnowanej przez wojnę Europie.
Zakonnik w tym czasie poszukiwał środków finansowych potrzebnych do zakończenia budowy Domu Ulgi w Cierpieniu. Narzeczeni postanowili zaangażować się w ten projekt. Ich reakcja była tak spontaniczna i natychmiastowa, że wkrótce pozyskali sumę czterystu milionów lirów, z których aż sto pięćdziesiąt milionów zagarnął włoski rząd. Mimo to budowa szpitala została ukończona, a Lord Jackson stał się praktykującym katolikiem. Pragnienie kochającej kobiety zostało spełnione.
Ojciec Pio umiał postępować z kobietami: nie bał się ich piękna, ale obawiał się o piękno ich duszy. Nie był dla nich surowym i wymagającym nauczycielem wiary, ale miłującym ojcem, wiernym swym zasadom. Choć wystawiany przez niektóre z nich na próbę, sam nie próbował wyrządzić im żadnej krzywdy. Można rzec, że kochał kobiety, lecz sercem czystym i uważnym. Warto dziś nauczyć się takiej pedagogii postępowania wobec płci pięknej, by później nie wzdychać z ironicznym przekąsem: Ach, te kobiety!
Błażej Strzech miński OFMCap
"Głos Ojca Pio" [100/4/2016]
BŁAŻEJ STRZECHMIŃSKI – kapucyn. Absolwent Papieskiego Uniwersytetu „Antonianum” w Rzymie. W latach 2005-2006 pracował w redakcji „Głosu Ojca Pio”. Jest autorem wielu artykułów poświęconych osobie i duchowości włoskiego Stygmatyka. Wykłada teologię duchowości, teologię życia konsekrowanego oraz teologię duchowości kapłańskiej w WSD Braci Mniejszych Kapucynów w Krakowie oraz historię zakonu w nowicjacie w Sędziszowie Małopolskim.