Dobrego dnia z Ojcem Pio
4 MARCA: Jezus wszystko zaplanował w celu twego uświęcenia i zawstydzenia nieprzyjaciela oraz chwały Bożej.

Źródło życia, ocean miłości i rzeki utrapienia w duchowości Ojca Pio

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Jako reprezentujący Chrystusa nawigator dobrze znał mapę mielizn i niebezpiecznych głębin duchowych. Potrafił zapanować nad rozszalałymi falami namiętności i pokus własnych oraz osób uciekających się do niego po ratunek. Co więcej, był w stanie doprowadzić kruche łodzie ich dusz do portu zbawienia.

Motyw wody był niezwykle często wykorzystywany przez Ojca Pio do opisu jego własnych stanów duszy lub zobrazowania i wyjaśnienia zagadnień z życia duchowego, zwłaszcza w prowadzonym przez niego kierownictwie duchowym. Miał on zazwyczaj charakter metaforyczny lub symboliczny. Ojciec Pio widział w wodzie źródło Bożego życia bądź ocean miłości i łask nadzwyczajnych, ale również fale duchowych udręk oraz oczyszczającego cierpienia. Wypróbowany przez wody utrapienia, stał się nieocenionym sternikiem łódek swych dzieci duchowych, podążających za jego radami po morzach i oceanach życia.

Wody utrapienia i fale udręki
Pomiędzy 1913 a 1916 rokiem Ojciec Pio przeżywał bolesne doświadczenie ciemnej nocy ducha. Choć posiadał jasne rozeznanie co do swego stanu mistycznego, bez pomocy swoich kierowników duchowych nie potrafił postąpić naprzód. Wydawał się być tak zakłopotany i przerażony tym, co go spotkało, że towarzyszące mu przeżycia porównywał do powodzi lub nawałnicy szalejącej w jego duszy.

Był głęboko przekonany, że nie osiągnie pełnego zjednoczenia z Bogiem, którego miłował, jeśli wpierw nie dokona się w nim całkowite duchowe oczyszczenie z wszelkiej niedoskonałości. To ono rodziło w jego duszy krańcowe udręki aż po wewnętrzną agonię. Dla opisu swego stanu posługiwał się językiem symbolicznym, który wzbogacał tekstami biblijnymi, by zilustrować głęboką trwogę, paraliżującą go niepewność oraz trawiące jego wnętrze niewyobrażalne cierpienia. W tym celu wspomagał się obrazem szalejącego żywiołu wody, która wydawała się mu najlepiej oddawać i opisywać okropności jego duchowego położenia, jak również gęstej mgły nad rzeką przesłaniającej właściwe widzenie Boga. Zjawisko to opisał w następujący sposób: „Ciemności spowijające duszę nieustannie rosną i jeszcze daleko, by spostrzec świt. Dusza widzi Boga jedynie z bardzo dużej odległości, jak się zasłania. Nie umiem powiedzieć czym, lecz gdybym miał wskazać obraz, do którego w jakiś sposób można to porównać, byłyby to unoszące się czasami nad ranem nad brzegiem rzeki mgły zbyt gęste, by zobaczyć nawet nią samą płynącą pośród nich. Kiedy one gęstnieją, przeszkadzają duszy w utkwieniu wzroku w Bogu, jednocześnie sprawiając, że odczuwa ona tym większą potrzebę trwałego wpatrywania się w tak niezwykły podmiot, zamiast poddawać się im i odwrócić swoje spojrzenie od niego, gdyż stał się dla niej powodem najbardziej wyszukanych goryczy”.

W liście do o. Agostina z San Marco in Lamis Ojciec Pio żalił się na swe cierpienie wywołane ogromnym smutkiem spowodowanym gorzką i przerażającą oschłością oraz niezdolnością pojmowania Boga władzami duszy. Ten stan napełniał go ekstremalnym przerażeniem, tym bardziej, że sprawiał trudności w jego właściwym ujęciu w słowa. Toteż tak pisał do swego kierownika duchowego: „Jeśli chcesz zwięzłego opisu mego stanu wewnętrznego, zatrzymaj się nieco nad tym, co prorok Jonasz mówił o sobie samym, ponieważ dokładnie to samo mogę powiedzieć o sobie: «Rzuciłeś mnie na głębię, we wnętrze morza i nurt mnie ogarnął. Wszystkie Twe morskie bałwany, fale Twoje przeszły nade mną. Rzekłem do Ciebie: Wygnany daleko od oczu Twoich, jakże choć tyle osiągnę, by móc wejrzeć na Twój święty przybytek? Wody objęły mnie zewsząd, aż po gardło, ocean mnie otoczył, sitowie okoliło mi głowę. Do posad gór zstąpiłem, zawory ziemi zostały poza mną na zawsze» (Jon 2,4-7). Przypatrzmy się jeszcze temu, co królewski prorok mówi o sobie: «Wybaw mnie Boże, bo woda mi sięga po szyję. Ugrzęzłem w mule topieli i nie mam nigdzie oparcia, trafiłem na wodną głębinę […], osłabły moje oczy, gdy czekam na Boga mojego» (Ps 69,2-4). Oto, Ojcze, wierne przedstawienie mojego godnego pożałowania stanu, opisane bardzo dokładnie przez tych dwóch wielkich świętych Starego Przymierza. Moje cierpienie jest tak pełne boleści, że można przyrównać je tylko do tego, co przeżywa człowiek, któremu odcięto dostęp do powietrza, by nie mógł oddychać. […] Dusza pozostaje w ciemności i ciało nie jest wolne od udziału w tym działaniu. Chociaż to cierpienie nie ma pochodzenia fizycznego, lecz w pełni duchowe, cielesność uczestniczy w nim w dużym stopniu, w całkiem nowy i nieznany sposób. Do tego stanu między duszą i ciałem dochodzi ponadto tak głęboki ból, że niemożliwe jest dla mnie nawet powierzchowne jego odzwierciedlenie”.

Ojciec Pio poprzez odwołanie do słów proroka Jonasza i Psalmu 69 króla Dawida starał się oddać niespokojny stan swego ducha. Posługując się obrazami: najpierw człowieka rzuconego w morskie głębiny, którego zalewają fale i pochłania głębina, a następnie tonącego w odmętach wód i wypatrującego pomocy od Boga, ponieważ żywioł sięga mu aż po szyję, a nigdzie nie może znaleźć oparcia, opisał sytuację srogiej próby, w jakiej się znalazł. Jego dusza czuła się strącona w przerażającą otchłań, co powodowało duchowe cierpienie, w którym uczestniczyło również jego ciało. Czuł się na poły martwy jak ktoś, kto z braku powietrza zaczyna się dusić lub tonąć.

W innym liście, tym razem adresowanym do o. Benedetta z San Marco in Lamis, własne przeżycia ujął w sposób znacznie bardziej dramatyczny. Odwołując się do tych samych tekstów biblijnych, którymi posłużył się w piśmie do o. Agostina, wyjaśniał: „Właśnie utonąłem, ponieważ wody, według wyrażenia królewskiego proroka, przeniknęły prosto do mojej duszy. Jestem zmęczony wołaniem: Pomocy! Pomocy! Moje gardło ochrypło, moje serce wyschło i jest spieczone, tylko moje zmęczone i niebędące w stanie uronić łzy oczy wpatrzone są w niebo, gdyż pokładają nadzieję w Bogu. Nie zniosę tego dłużej, nie utrzymam się na powierzchni, zaraz porwie mnie burza i rzuci do bagna”.

Stan ciemnej nocy ducha wywoływał w Ojcu Pio śmiertelny niepokój. Fale udręk i wody utrapienia napawały go poważnymi obawami, czy sprosta próbom, na które został wystawiony. Łódź jego ducha była w poważnym niebezpieczeństwie, groziło jej zatonięcie, a on czuł, że umiera. Szukając portu ocalenia, zwrócił się listownie do o. Agostina: „Widać właśnie, że łódź mojego ducha znajduje się w momencie zalania przez fale oceanu. Mój Ojcze, właściwie więcej już nie mogę wytrzymać, czuję, że ziemia usuwa mi się spod nóg, a siły mnie opuszczają. Umieram i przeżywam wszystkie śmierci razem wzięte w każdym momencie mojego życia. Walka jest absolutnie w najwyższym stadium zaciekłości. Wydaje mi się, że poddam się z minuty na minutę. Wody utrapienia grożą mi zatopieniem i uduszeniem. Z obydwu stron prowadzi się najzacieklejszą walkę”. Jednak swego ostatecznego ocalenia w tym dramatycznym stanie Ojciec Pio upatrywał przede wszystkim w Bożej łasce. Ojcu Benedettowi tłumaczył: „Jeśli nie utonę w tych mętnych wodach, szczególnie z powodu poznania mojej niegodności i wewnętrznej brzydoty, która jest tak straszna, że przyprawia mnie o śmierć, będzie to jedynie znak Bożej łaski! Błogosławiony na wieki niech będzie Bóg, który jest tak hojny w rozdawaniu nam swych łask”.

Źródło wody żywej
Nieocenioną wartość dla Ojca Pio stanowił chrzest, ponieważ nie tylko gładził grzech pierworodny i czynił dzieckiem Bożym, ale przede wszystkim upodabniał do Chrystusa. Zanurzenie w jego wodach pojmował jako udział w Jego męce i śmierci na krzyżu, aż po złożenie w grobie. Tak wyjaśniał to Raffaelinie Cerase: „Chrzest jest rodzajem śmierci Chrystusa. Skoro On cierpiał na krzyżu, przez ten znak chrzest zostaje nam udzielony. Ponieważ Jezus został pogrzebany w ziemi, my jesteśmy zanurzani w wodach świętego chrztu”. Natomiast w innym liście wyjaśniał jej, że przebite na drzewie krzyża serce Jezusa jest źródłem wody żywej, w którym należy gasić pragnienie Boga. Wobec skarg swej duchowej córki na niemożność zaspokojenia tego świętego pragnienia przekonywał ją, że będzie to możliwe dopiero w niebie, gdy cała zanurzy się źródle Bożej miłości. Z tego powodu zachęcał ją, by nie ustawała w kontemplacji i miłości, które są w stanie jej w tym pomóc. Tłumaczył: „Jak to możliwe, aby źródło wody żywej wypływające z Bożego serca było dalekie od duszy, która biegnie do Niego niczym spragniony jeleń? Być może dusza ta nie dowierza, bo ustawicznie trawi ją nieugaszone pragnienie. Ale jaki z tego wniosek? Czy to jest argument za tym, że taka dusza nie posiada Boga? Wręcz przeciwnie. Dzieje się tak, bo nie dotarła ona jeszcze do kresu swej podróży i nie jest w całości zanurzona w odwiecznym źródle Bożej miłości, co zrealizuje się w królestwie chwały. Dlatego uwielbiajmy gasić pragnienie u źródła wody żywej i stale podążajmy do przodu po drogach Bożej miłości”.

Ojciec Pio odczuwał również bolesne udręki z powodu grzeszników, odrzucających Boga i Jego miłosierdzie. Żalił się swemu kierownikowi duchowemu, o. Agostinowi, że ci „zaślepieni biedacy” nie dostrzegają prawdziwej wartości źródła wody życia, które jest w stanie ugasić płomienie trawiących ich grzechów. Bolał, że nie odpowiadają na zaproszenie Jezusa, który wzywa ich, by pili ze źródła Bożego miłosierdzia, korzystając z sakramentu spowiedzi. Rozrzewniony pisał w jednym z listów: „Co do mnie, nie przestanę płakać w czasie wszystkich godzin, które mi zostają do końca moich dni, ponieważ wiesz, jak rozrywa się moje serce, gdy widzi tak wielu zaślepionych biedaków, którzy bardziej niż od ognia uciekają od tego najsłodszego zaproszenia Boskiego Mistrza: «Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije!» (J 7,37). Jestem bardzo nieszczęśliwy, kiedy rozmyślam o tych wszystkich naprawdę ślepych ludziach, którzy nie mają litości dla siebie, ponieważ namiętności wzięły górę nad rozsądkiem do tego stopnia, że nawet nie marzą o przyjściu, by napić się tej prawdziwie rajskiej wody. […] Jezus zaprasza ich, aby przyszli i ugasili swoje pragnienie tą wiecznie żywą wodą. [...] Trzyma ją w pogotowiu dla tych, którzy rzeczywiście pragną uchronić się przed trawiącymi ich płomieniami. Kieruje do nich owo subtelne zaproszenie: «Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spragnieni, a ja dam wam pić» (zob. J 7,37), lecz, mój Boże, jaką odpowiedź otrzymujesz od tych nieszczęśliwych? Dają do zrozumienia, że Cię nie rozumieją i uciekają od Ciebie. Co gorsza, te nieszczęsne istoty są od tak dawna przyzwyczajone do życia w ogniu ziemskich przyjemności, że zestarzały się wśród płomieni. Nie potrafią już usłyszeć Twoich pełnych miłości zaproszeń i nawet nie zdają sobie sprawy z poważnego niebezpieczeństwa, w którym pozostają. […] Boża litość ich więcej nie rozczula, nie przyciągają ich dobrodziejstwa ani kary ich nie poskramiają. Słodycze doprowadzają ich do bezczelności, gorycze do wściekłości, pomyślność do pychy, przeciwności do rozpaczy. Głusi, ślepi, nieczuli na żadne subtelniejsze zaproszenie i na każde surowsze upomnienie Bożego miłosierdzia, które mogłoby nimi wstrząsnąć i ich przemienić. Nie robią nic innego, tylko umacniają się w swej zatwardziałości i w podążaniu w coraz to głębsze ciemności”.

Ojciec Pio przyczyny takiego stanu rzeczy upatrywał w nieznajomości słowa Bożego, które nie jest czytane, medytowane i wcielane w życie. Dzielił się swym spostrzeżeniem z kierownikiem duchowym, o. Agostinem: „Nie ukrywam jednak przed Tobą udręk, których doznaje moje serce, widząc tak wiele dusz, które odłączają się od Jezusa. Krew w sercu mrozi mi myśl, że oddalają się od Boga, źródła wody żywej, tylko dlatego, że nie karmią się słowem Bożym”.

Ponieważ zatwardziali grzesznicy nie chcieli pić ze źródeł miłosierdzia, zatem Ojciec Pio prosił Jezusa, aby to on mógł kosztować słodkiej i drogocennej wody Jego miłości, która nie pozwoliłaby mu zrezygnować z troski o ich zbawienie oraz byłaby lekarstwem dla jego duszy zranionej tą miłością. Usilnie prosił o. Agostina o modlitwę w tej intencji: „Niech spodoba się Panu, Źródłu Wszelkiego Życia, nie odmawiać mi tej tak słodkiej i tak drogocennej wody, którą w nadmiarze swej miłości do ludzi obiecał dać temu, który jej pragnie. O, mój Ojcze, pożądam jej i żebrzę o nią u Jezusa nieustannymi jękami i westchnieniami. Módl się również, żeby On nie ukrył się przede mną. Powiedz Mu, że wie, jak bardzo potrzebuję tej wody, która może uleczyć duszę zranioną miłością”.

Modlitwa Ojca Pio została wysłuchana, a jego prośba spełniona. Bóg wlał w jego duszę swoją miłość tak szerokim strumieniem, że cały pogrążył się w owym bezkresnym oceanie. O swym mistycznym doświadczeniu pisał do o. Agostina: „Moja dusza jest zraniona miłością do Jezusa. Jestem chory z miłości. Bezustannie odczuwam gorzkie cierpienie z powodu tego żaru, który pali, a nie spala. To zaledwie słaby obraz tego, czego Pan Jezus dokonuje we mnie. Na podobieństwo potoku, który niesie ze sobą na głębię mórz wszystko, co napotyka na swej drodze, dusza moja pogrążona w bezkresnym oceanie Jezusowej miłości – bez jakiejkolwiek mej zasługi i bez możliwości poznania przeze mnie przyczyny tego stanu – pociąga za sobą wszystkie swoje skarby”. Źródło wody żywej, z którego pił Ojciec Pio, wytrysnęło w jego duszy tak intensywnie, że czuł się nie tylko zraniony, ale i chory z miłości.

Ocean Bożej miłości
Pogrążony w bezkresnym oceanie miłości Jezusa, Ojciec Pio zaczął doświadczać łask nadzwyczajnych. Wśród nich znalazły się objawienia i Boskie orędzia. Zakonnik czynił wysiłki, by im nie dowierzać, podejrzewając, że mogą być wytworem jego wyobraźni. Ponieważ miały boskie pochodzenie, efekt jego działań był odwrotny do zamierzonego. Przypominało to gaszenie ognia wodą, która w niezrozumiały sposób zamiast przygaszać, jeszcze go podsycała. Realność objawień była niezaprzeczalna, a ich treść przekonywała go o ich prawdziwości. W liście do o. Benedetta wyznawał: „No cóż, podobnie rzecz ma się z moimi objawieniami i Bożymi słowami. Dusza widzi te boskie tajemnice, te boskie doskonałości, te boskie przymioty znacznie lepiej, niż my widzimy własny obraz w lustrze. Wysiłki, które czynię, aby nie wątpić w ich rzeczywiste istnienie, służą tylko umocnieniu duszy w jej przekonaniu. Nie wiem, czy zdarzyło Ci się być obecnym przy wylaniu odrobiny wody na wielki płomień. Wówczas nie tylko nie gasi ona płomieni, ale je podsyca. Mnie zdarza się to wówczas, gdy bliski jestem zwątpienia, że owe działania pochodzą od Boga”.

Innym darem nadzwyczajnym, jaki otrzymał od Boga Ojciec Pio, była hierognozja, czyli szczególny rodzaj rozeznawania świętości. Tak było w przypadku choćby wody święconej: posiadał wewnętrzne poznanie, czy została ona już pobłogosławiona, czy też należy to dopiero uczynić lub że została uświęcona na przykład przez nadprzyrodzoną interwencję Matki Bożej. Gdy pewnego razu wręczono mu butelkę wypełnioną wodą z Lourdes, nie wyjawiając skąd ona pochodzi, bez wahania podniósł ją do ust i ucałował. Dzięki hierognozji bezbłędnie rozpoznał jej pochodzenie.

W ów przenikliwy sposób patrzył także na swoje dzieci duchowe, które ogarnięte Bożą miłością doświadczały darów nadzwyczajnych. Girolamie Longo wyjaśniał fenomen rozciągliwości jej serca wywołanej przeogromną obecnością w nim Jezusa. Przyrównał go do muszli na dnie oceanu, która otoczona wodą od zewnątrz i od wewnątrz nie tylko się nie rozpada, ale unosi się w jego głębinach: „Twoje serce jest małe, ale rozciągliwe i kiedy nie będzie mogło już pomieścić wielkości Umiłowanego ani wytrzymać ogromu Jego nacisku, nie lękaj się, gdyż On jest i wewnątrz, i na zewnątrz, a wnikając do wnętrza, podtrzyma ściany. Niczym otwarta muszla w oceanie napoisz się Nim do sytości i będziesz w obfitości otoczona i niesiona Jego mocą”.

Jednym z najpiękniejszych wyobrażeń życia duchowego, jakie pozostawił po sobie Ojciec Pio w swej korespondencji, jest obraz gniazda zimorodków unoszącego się na morskich falach. W listach do Annity Rodote, Marii i Erminii Gargani oraz kapucyńskich nowicjuszy wyjaśniał, w jaki sposób mają bronić się przed niepokojami i zawirowaniami świata, pokusami szatana oraz pożądliwościami własnego ciała. Alegoria piskląt ukrytych w dryfującym po oceanie okrągłym, szczelnym gnieździe z otworem skierowanym ku górze, które chroni je przed zatopieniem i utrzymuje w równowadze, ilustruje człowieka, który pilnie strzeże swego serca przed wrogami zbawienia, a otwiera je jedynie przed Bogiem, który daje mu życie i strzeże go przed złem materialnym i osobowym. Annicie Rodote Ojciec Pio wyjaśniał to w niezwykle realistyczny i obrazowy sposób: „Posłuchaj, o czym myślę. Rozważam, co mówią pisarze o zimorodkach, maleńkich ptaszkach, które wiją swe gniazda na morskich plażach. Formują je krągłe i tak szczelne, że woda morska nie może się do nich przedostać. Na szczycie znajduje się otwór, przez który pozyskują powietrze. Tam właśnie te prześliczne ptaszki umieszczają swoje dzieci i nawet wtedy, gdy zaskoczy je morze, mogą unosić się na falach i płynąć bezpiecznie, bo gniazdo nie wypełnia się wodą ani nie tonie. Powietrze, którym oddychają przez otwór, służy dodatkowo jako przeciwwaga i balans, aby te maleńkie piłeczki nigdy się nie wywracały. Córeczko moja, oby Jezus pozwolił Ci dogłębnie zrozumieć znaczenie tego podobieństwa. Pragnę, by Twoje serce było tak samo zwarte i szczelnie zamknięte z każdej strony, a gdy je zaskoczą niepokoje i zawieruchy świata, złego ducha czy też ciała, nie będą mogły weń wniknąć. Nie zostawiaj w swym sercu innego wlotu poza tym jednym, zwróconym ku niebu, by brać i oddawać oddech w stronę najsłodszego Zbawiciela. […] Jakże mi się podobają, jakże mnie pasjonują ptaszki, o których przed chwilą Ci mówiłem: otoczone są wodą, a przecież żyją powietrzem; chowają się w morzu, a wpatrują się tylko w niebo, pływają jak ryby, a śpiewają jak ptaki. Ale najbardziej zadziwia mnie to, że aby je uchronić przed falami, kotwica zarzucona jest na wierzchu, a nie pod spodem”. Według Ojca Pio rozlany w ludzkim sercu ocean Bożej miłości jest w stanie pokonać ocean zła, który mu zagraża. Trzeba tylko pamiętać o kierowaniu serca ku Bogu i szczelnym zamykaniu go przed tym, co sprzeciwia się Jemu i Jego świętej woli.

Sternik podczas życiowych nawałnic
Żeby bezpiecznie dopłynąć do celu podróży morskiej, potrzeba dobrego sternika. Podobnie jest w życiu duchowym. Ojciec Pio, posłuszny woli Bożej, podjął się tej posługi, stając się dla wielu niezwykle skutecznym i energicznym kierownikiem duchowym. W tej misji odpowiedzialnie równoważył siły swoich dzieci duchowych, będąc ich upragnionym sternikiem w czasie życiowych nawałnic.

Do tego poetyckiego i jednocześnie ewangelicznego obrazu Ojciec Pio często i chętnie się odwoływał, aby wyprowadzać zeń konkretne nauki i dawać praktyczne wskazówki. Tak było chociażby w przypadku Margherity Tresci, której wyjaśniał, że nawet jeśli Jezus wydaje się spać – jak w czasie burzy na Jeziorze Genezaret – nie pozwoli, by jej łódź zatonęła. Odwołując się do doświadczenia św. Piotra kroczącego po falach jeziora, przekonywał ją, że gdy zaufa Jezusowi, również i ona podepcze fale niepewności i pokona wichry strachu. Gdyby jednak poddała się lękowi i zaczęła tonąć, także wówczas On wyciągnie do niej rękę, by ją uratować. Pisał do Margherity w jednym z listów: „Bądź wytrwała w Twoich postanowieniach i choćby nadeszła burza, zostań w łodzi, w której Jezus Cię umieścił. Niech żyje Jezus, nie zginiesz. Wydaje Ci się, że On śpi, jednak zbudzi się w stosownej chwili i przywróci spokój. Nasz św. Piotr, mówi Pismo, na widok rozszalałej burzy przeraził się i cały drżący zawołał: «Panie, ocal mnie». A nasz Pan, chwytając go za rękę, powiedział: «Człowieku małej wiary, czego się lękasz?» (Mt 14,31). Przyjrzyj się, Córko, temu świętemu apostołowi. On suchą nogą kroczy po wodach, a fale i wichry nie zdołałyby go zatopić. Jednak lęk przed wiatrem i przed falami zniechęca: strach jest większym złem od samego zła. O Córko małej wiary, razem z Nauczycielem i ja Ci powtórzę: Czego się lękasz? Nie, nie lękaj się. Kroczysz po morzu, pośród fal i wichrów, ale bądź pewna, że jesteś z Jezusem. Czego tu się bać? Lecz gdy i Ciebie lęk zaskoczy, Ty także głośno wołaj: «O Panie, ocal mnie!». On wyciągnie do Ciebie rękę i wzbudzi w Tobie ów słabiutki, odczuwany w głębi duszy promyk zaufania do Niego. Mocno się jej uchwyć i krocz za Nim z radością, przynajmniej na wyżynach Twego ducha”.

Ojciec Pio podobnych wskazówek udzielił Raffaelinie Cerase. Oprócz tego, że próbował jej wyjaśnić celowość burzy na morzu i snu Jezusa w łodzi jej duszy, zachęcał ją również do zbudzenia swego Oblubieńca: „Twoja dusza znajduje się na rozszalałym morzu, ale Jezus śpi w łodzi Twojej duszy, wystarczy jedno wołanie, a nastanie cisza. Jezus więc jest. Śpi, ale jest. Wołaj Go zawsze, budź Go, nie wątp w Jego pomoc, cisza nastanie za każdym razem. Wiem, że morze zawsze jest takie, jednak ciszy na nim nie braknie, bo nie zabraknie Jezusa, któremu dają posłuch i morza, i wiatry”.

Innym razem przestrzegał ją przed postawą głupca kroczącego nocą nad brzegiem rzeki, który pomimo że nad ranem odkrył, w jak wielkim był niebezpieczeństwie, postanowił kontynuować swój marsz, który ostatecznie zakończył się jego utonięciem. Ojciec Pio wyjaśniał Raffaelinie, że przed tego rodzajem głupotą uchroniła ją łaska Boża, która nie tylko ją oświeciła i ustrzegła przed grożącym niebezpieczeństwem, ale również pociągnęła do jeszcze większej miłości. W jednym z listów napisał do niej: „Gdyby łaska Jezusa Cię nie oświeciła i nie pociągnęłaby ku sobie, byłabyś podobna do tego głupca, który po tym, jak przez całą noc szedł brzegiem rzeki, nie widząc jej z powodu gęstych ciemności spowijających wszystko dookoła, o brzasku, który uzmysłowił mu, jakiego niebezpieczeństwa uniknął, wzgardził światłem i kontynuował marsz, nadal narażając się na niebezpieczeństwo. Nieszczęsny! Nagle ziemia osunęła się mu pod nogami, a on upadł i zaczął tonąć. I Ty przez większą część nocy szłaś drogą ku przepaści, ale łaska Jezusa okazała się tak potężna, że nie tylko Cię oświeciła i ostrzegła przed prawdziwym niebezpieczeństwem, jakie dotychczas Ci groziło, ale chciała wobec Ciebie uczynić jeszcze więcej. Chciała pociągnąć Cię ku sobie, nie zadając gwałtu wolnej woli, tylko siłą swej miłości”.

Obraz biednego prostaka wpatrującego się w rwący nurt rzeki i wywołujący uśmiech na twarzy tych, którzy go obserwują z powodu bezsensowności jego poczynań, stał się dla Ojca Pio kolejnym pretekstem do udzielenia Raffaelinie cennej lekcji na temat przemijalności dóbr doczesnych. Ojciec Pio wyjaśniał jej: „Co byśmy powiedzieli, gdybyśmy zatrzymali się przed biednym prostakiem, który w osłupieniu kontempluje wartko płynącą wodę. Czy nie zaczęlibyśmy się śmiać? I mielibyśmy rację. Czy to nie szaleństwo przykuwać wzrok do czegoś, co tak szybko przemija? Taki właśnie jest stan kogoś, kto zatrzymuje wzrok na dobrach widzialnych. Bo czym w istocie one są? Czym różnią się od wartkiej rzeki, na której wodach wzrok jeszcze się nie położył, bo już uciekają przed naszym spojrzeniem, byśmy nigdy więcej ich nie ujrzeli?”. Dla Ojca Pio szaleństwem było wodzenie wzrokiem za dobrami materialnymi i przemijającymi, a zapominanie o dobrach duchowych i wiecznych.

Kierownictwo Ojca Pio było niczym sterowanie łodziami dusz powierzających się jego prowadzeniu. Posługując się obrazami z Biblii o kroczeniu Piotra Apostoła po wodzie czy snu Jezusa w łodzi podczas burzy na jeziorze oraz osobistymi obserwacjami poruszania się po omacku nad brzegiem rzeki lub bezmyślnego wpatrywania się w jej nurt, podpowiadał swym podopiecznym właściwy kierunek działania zmierzającego do autentycznego wzrostu duchowego. Jako sternik ich życia wiarą przestrzegał przed niebezpieczeństwami zagrażającymi im ze strony świata, złego ducha oraz własnych błędnych decyzji czy niewłaściwych popędów ciała. Dzięki temu mogli bezpiecznie pływać po zdradliwych wodach i szczęśliwie osiągać cel, trzymając kurs na Jezusa, który niczym latarnia morska wskazywał im drogę do właściwego portu. Woda bowiem to nie tylko życie, ale także prawdziwy żywioł szalejący zarówno w świecie stworzonym, jak również duchowym. Chociaż jest niezbędna, może być niebezpieczna. Warto o tym pamiętać, stojąc za sterami łodzi własnego życia.

Tekst br. Błażej Strzechmiński OFMCap

GOP [152/2/2025]


brat Błażej Strzechmiński – kapucyn, doktor teologii duchowości. Znawca życia i duchowości Ojca Pio. Zastępca redaktora naczelnego „Głosu Ojca Pio”. Autor książek.

 

Ostatnio zmieniany wtorek, 04 marzec 2025 14:36
Więcej w tej kategorii: « Niebo Ojca Pio

Nowy numer "Głosu Ojca Pio"

Głos Ojca Pio 152 (2/2025)

Głos Ojca Pio 152 (2/2025)

Pokazuje ożywczą moc wody. Autorzy omawiają rolę, jaką spełnia ona w liturgii Kościoła, a także w wierzeniach ludowych. Przeczytamy także o jej leczniczych właściwościach i wykorzystywaniu do...

Czytaj więcej

        


 

CZY * GŁOS OJCA PIO * JEST TYLKO O OJCU PIO?

  1. Świadectwa
  2. Intencje do Ojca Pio

WIDEO

UPIĘKSZ SOBIE ŻYCIE