Ojciec Pio twierdził, że konfesjonał jest „tronem, na którym zasiada Boży Majestat”, dlatego spowiedź traktował niezwykle stanowczo i poważnie, szafując łaską Bożego Miłosierdzia z wielką odpowiedzialnością i roztropnością.
Od pierwszych lat życia zakonnego i kapłańskiego Ojcu Pio towarzyszyła świadomość wyjątkowego posłannictwa wobec świata. Wewnętrzna siła skłaniała go do tego, by wciąż zabiegać o świętość własnego życia i pomagać w uświęcaniu innych. Pisał o tym do ojca Benedetta: „Odczuwam pragnienie ofiarowania się Panu za grzeszników i za dusze w czyśćcu cierpiące. To pragnienie coraz bardziej rośnie w moim sercu i osiąga taki stopień, że w tej chwili – mogę powiedzieć – stało się nieodpartą namiętnością”. Realizacja tego pragnienia znalazła swe odbicie w pracy duszpasterskiej Ojca Pio, szczególnie w kierownictwie duchowym i posłudze konfesjonału.
Posługa w konfesjonale
Po przyjeździe do San Giovanni Rotondo w 1916 roku Ojciec Pio rozpoczął swoją duszpasterską pracę od posługi w konfesjonale, której był wierny aż do śmierci. Stygmatyzacja oraz posiadane przez niego niezwykłe zdolności, a także owoce spowiedzi sprawiły, że od 1919 roku klasztor był odwiedzany przez ogromne rzesze ludzi. On sam był świadomy daru, jakiego udzielił mu Bóg, dlatego oddał się całkowicie posłudze spowiedzi: „Nie mam wolnej chwili. Cały czas spędzam na uwalnianiu moich braci z pułapek szatana... Robię to stale – w dzień i w nocy”.
Liczba penitentów była tak duża, że musiał prosić o pomoc innych spowiedników, kierując się przede wszystkim troską o tych, którzy musieli być odsyłani z powodu braku wystarczającej liczby kapłanów. Za pośrednictwem ojca Agostina ponawiał swoje prośby do prowincjała o spowiedników: „Poproś ojca prowincjała, aby przysłał wielu robotników do winnicy pańskiej, ponieważ okrucieństwem i tyranią jest odsyłanie setek i tysięcy ludzi dziennie przyjeżdżających z daleka w jednym celu – oczyszczenia z grzechów, ponieważ nie jesteśmy w stanie tego uczynić z powodu braku spowiedników”.
Indywidualne podejście do penitenta
Zaraz po mszy świętej i dziękczynieniu Ojciec Pio rozpoczynał spowiadanie, które trwało do południa – a po krótkiej przerwie kontynuował je do wieczora. Dość często zdarzało się, że na spowiadanie penitentów przeznaczał nawet dziewiętnaście godzin dziennie. Spowiadał w języku włoskim, ale też w przypadku obcokrajowców posługiwał się nadzwyczajnym darem języków. Swoją posługę wobec grzeszników pełnił bez gorączkowego pośpiechu, unikał niepotrzebnych słów i udzielał niezwykle precyzyjnych rad czy przestróg. Wręcz proroczo – jak wspominają penitenci
– stosował ogólne zasady wiary i moralności do spraw osobistych i bardzo konkretnych przypadków.
Zadziwiający był jego sposób odnoszenia się do penitentów: dla jednych był delikatny i ze spokojem pomagał w rozpoznawaniu sytuacji oraz ocenie moralnej, wskazując na Boże miłosierdzie, natomiast dla innych był szorstki, surowy, a czasem bezwzględny i odmawiał rozgrzeszenia. Ojciec Pio dążył do tego, by spowiedź była krótka, jasna, wszechstronna i szczera. Jego duchowe rady cechowała prostota i praktyczność. Nie znosił łatwych usprawiedliwień, a tym bardziej zatajania grzechów: „Jestem sam, aby dźwigać ciężar wszystkich. A myśl, że nie mogę duchowo ulżyć tym, których Jezus mi przysyła, oraz widok tylu dusz, które głupio usiłują się usprawiedliwiać z powodu złego postępowania na przekór Najwyższemu Dobru, są dla mnie udręką, torturują mnie, zabijają mnie, niszczą mi mózg i rozrywają serce”. W konfesjonale Ojciec Pio reagował zależnie od sytuacji, w jakiej znajdował się penitent, starając się przez szorstkie gesty odwrócić uwagę od siebie i skierować ją na Boga. Wkładał wiele wysiłku i czuwał nad tym, by nie krzyczeć na swych penitentów. Mocno ubolewał, gdy ulegając swej słabości, podnosił głos z powodu usłyszanych grzechów: „Ubolewam jedynie nad tym, że mimo woli i czasami nieświadomie zdarza mi się podnieść głos, gdy napominam ludzi”.
Nie miał względu na osoby
Nie miał względu na osoby, a poprzez proste i szczere rady, które były często bolesne, a nawet przykre i wymagające, pragnął rozbudzić w penitentach nadzieję na miłosierdzie Boże: „Dla mnie nie jest ważne, czy ktoś nosi habit czy świeckie ubranie. Dla mnie ważna jest dusza, która pragnie doskonałości”. Nigdy nie dawał pierwszeństwa ludziom utytułowanym, wysoko postawionym w hierarchii społecznej. Wszyscy byli dla niego dziećmi Pana Boga i jako tacy byli równi, dlatego przypominał: „Przed Bożym trybunałem nie ma pierwszeństwa! Jeśli ktokolwiek jest bardziej uprzywilejowany, to jest nim syn marnotrawny, [...] pod warunkiem, że uzna się za takiego i powie: zgrzeszyłem”.
Pragnąc służyć świeckim, swoim współbraciom odradzał korzystania ze spowiedzi u siebie: „Macie własnych kierowników duchowych. Pozwólcie słuchać mi spowiedzi tych ludzi”.
Nie spowiadał osób ubranych nieskromnie oraz kapłanów i zakonników bez należnego im stroju duchownego. Nie pozwalał bowiem, aby trybunał pokuty został sprofanowany przez nieprzyzwoite ubranie, które według niego wielokrotnie było przyczyną grzechów, skandali i prowadziło do zepsucia moralnego. Należytą skromność uczynił warunkiem zbliżenia się do tronu Bożego miłosierdzia.
Szorstkość
Ojca Pio jako spowiednika charakteryzowały dwie wyraźne i kontrastujące ze sobą cechy: bezlitośnie potępiał i nienawidził grzechu, a zarazem okazywał bezgraniczne miłosierdzie względem grzeszników. Zdarzało się, że gdy rozpoznał nieuczciwość lub brak szczerej intencji poprawy, przerywał spowiedź przed zakończeniem wyznania grzechów. Włosi określali go przydomkiem „brusco”, to znaczy ostry, raniący, lecz w jego szorstkości kryła się miłość do każdego penitenta. Wstrząsające rozmowy połączone ze spowiedzią były momentem przełomowym w życiu niejednego grzesznika, który odtąd zaczął inaczej myśleć i inaczej patrzeć na świat.
Sposób spowiadania Ojca Pio oraz jego odpowiedzialność za penitenta obrazuje stwierdzenie, które często powtarzał: „Nie daję słodyczy temu, kto potrzebuje środka na przeczyszczenie”. Był jednak niezwykle łagodny i serdeczny dla tych, którzy stanowczo i szczerze spowiadali się ze swych grzechów. Wówczas konfesjonał stawał się miejscem przyjacielskiej rozmowy z miłosiernym ojcem lub wrażliwym lekarzem. Każdy, kto się spowiadał u Ojca Pio, odchodził duchowo silniejszy, bo spowiedź przyczyniała się do narodzin ze śmierci grzechu do życia w łasce.
Dar przenikania sumień
Dzięki darowi przenikania sumień Ojciec Pio pomógł wielu penitentom w godnym i ważnym przystąpieniu do sakramentu pojednania, prowadząc ich do integralnego wyznania grzechów i przyjęcia łaski. Jego pomoc polegała na osądzaniu działania człowieka oraz rozróżnianiu tego, co było w nim dobre i cnotliwe, od tego, co złe i grzeszne. Za sprawą daru poznawania stanu dusz przypominał zapomniane grzechy sprzed lat, podawał częstotliwość oraz okoliczności ich popełnienia. Często zaskakiwał swoich penitentów, wskazując na popełnione grzechy: „Jak możesz czuć się dobrze z tyloma grzechami na sumieniu? Widzę co najmniej trzydzieści dwa!”. Ostro karcił tych, którzy ukrywali swoje przewinienia lub odsyłał ich bez rozgrzeszenia w celu lepszego przygotowania się do spowiedzi.
Był szczególnie porywczy wobec plotkarzy, kłamców i tych penitentów, którzy dopuszczali się grzechów przeciw czystości oraz uchylali się od spełniania obowiązków rodzicielskich. Nigdy nie zwalniał z uczynionych wcześniej Panu Bogu obietnic czy ślubów, nawet jeśli były one trudne do spełnienia. Proste słowa, choć często w swej wymowie radykalne, sprawiały, że penitenci niemal namacalnie doświadczali Bożego miłosierdzia, które prowadziło ich do nawrócenia. Podczas spowiedzi stawiał tak trafne pytania lub z taką dokładnością i precyzją recytował grzechy penitentów, uzupełniając niejasne sytuacje, że osoby spowiadające się u niego były przekonane o tym, iż wie o nich wszystko. W swym postępowaniu był podobny do lekarza-chirurga, który zadaje ból, aby leczyć. Gdy dostrzegał grzech lub jakąkolwiek niedoskonałość w duszy grzesznika, sięgał do najgłębszej przyczyny i stanowczo ją usuwał, zostawiając miejsce na lecznicze działanie łaski Bożej.
Pokuta
Jako pokutę Ojciec Pio zadawał krótkie modlitwy, które miały być powtarzane przez tygodnie czy nawet miesiące, aby przyzwyczaić penitenta do regularnej modlitwy lub przekonać go o ogromie swych wad. Na przykład taką: „Przeszłość moją, o Panie, polecam Twemu miłosierdziu, teraźniejszość moją polecam Twojej miłości, a moją przyszłość oddaję w ręce Twej opatrzności”. Mężczyznom zalecał najczęściej pielgrzymkę do Sanktuarium Świętego Michała Archanioła na Monte
Sant’Angelo. Potrafił też z wielkim rozsądkiem łagodzić surowe pokuty, jakie nadawali sobie niedawni grzesznicy.
Pokutą za grzechy dla Ojca Pio było przede wszystkim niepopełnianie ich więcej i trwanie w dobrych postanowieniach. „Pokutą jest być wytrwałym w dobrym – mawiał – pokutą jest zwalczanie swoich wad”. Uważał, że jest nią również dobrowolnie przyjęte cierpienie, zanoszone do dobrego Boga za zniewagi wyrządzane przez grzeszników. Pokuta nie może być tylko przejawem umartwienia, ale jej celem winno być uwolnienie ludzkiego serca od grzechu, uczynienie go szczerym i otwartym szeroko na działanie łaski Bożej.
Odmowa rozgrzeszenia
Oświecony przez Ducha Świętego, Ojciec Pio często odmawiał rozgrzeszenia swym penitentom, widząc w tym działanie ręki Bożej, która kieruje i potrząsa sumieniem grzesznika. Odesłanych bez rozgrzeszenia nie zostawiał samych, lecz towarzyszył im swoją modlitwą i prosił Boga o łaskę nawrócenia dla nich. Jeden z penitentów, który po powtórnej spowiedzi otrzymał od niego rozgrzeszenie, przyznał, że do tej pory nikt nie ukazał mu w taki sposób, czym jest grzech, dlatego łatwo się usprawiedliwiał z popełnionego zła. Trzeba zauważyć, że odesłani do ponownej spowiedzi najczęściej nie opuszczali San Giovanni Rotondo, lecz po kilku dniach, czasem i kilku miesiącach, wracali skruszeni i rozrzewnieni do konfesjonału Ojca Pio, prosząc Boga o przebaczenie i siłę do wytrwania w dobru.
Pewnego razu Ojciec Pio wyjawił zapłakanemu młodzieńcowi powód, dla którego odmówił mu rozgrzeszenia: „Odmówiłem ci rozgrzeszenia nie dlatego, by posłać cię do piekła, ale do nieba”. Na protesty braci kapucynów, którzy zachęcali go do delikatności i pobłażliwości, odpowiadał zdecydowanie, że chodzi mu o dobro grzesznika: „Robię to dla ich dobra. Nie wierzysz, że ja cierpię bardziej niż oni? Żebyś ty wiedział, jak ja ich śledzę później, jak nie pozostawiam ich w spokoju!”. Ojciec Pio często odmawiał rozgrzeszenia z miłości do grzeszników.
Zachęta do spowiedzi
Spowiedź Ojciec Pio zaczynał od pytania, kiedy ostatni raz penitent korzystał z tego sakramentu, a kończył zachętą do częstszego przystępowania do sakramentu pokuty. Miał zwyczaj powtarzać: „Najlepiej posprzątane mieszkanie, choćby nawet nikt w nim nie przebywał, wymaga po jakimś czasie ponownego sprzątania”. Przekonywał również penitentów o wartości sakramentu pokuty, który przywraca stan łaski uświęcającej i staje się źródłem łaski uczynkowej, pomagającej pełnić dobre czyny i realizować powzięte postanowienia: „Korzystaj ze spowiedzi świętej co najmniej co osiem dni, by nie tracić łaski Bożej i nie zmienić swego postępowania oraz zyskać wszystkie możliwe odpusty”.
Penitentów, którzy nie spowiadali się nawet przez ponad czterdzieści lat, Ojciec Pio nakłaniał do spowiedzi słowami pełnymi otuchy i nadziei w Boże miłosierdzie: „Mam świadomość, że popełniłeś grzechy wszelkiego rodzaju! Ale pamiętaj: twoje grzechy, choćby nie wiem jak liczne i ciężkie, mają granice. Boże miłosierdzie jest nieskończone”. Grzesznicy, którzy przyjęli zaproszenie, nigdy się nie zawiedli, lecz odchodzili od kratek konfesjonału, płacząc ze szczęścia. Natomiast lękających się spowiedzi zachęcał: „Nie musisz nic mówić. Odpowiesz tylko na moje pytania”, a wątpiącym w otrzymanie rozgrzeszenia mówił o ufności mającej oparcie w ofierze Chrystusa: „Kosztowałeś Go zbyt wiele, żeby miał cię opuścić”. Dla tych, którzy mówili, że nie wierzą w miłosierdzie i w Boga, miał jedną odpowiedź, że Bóg wierzy w ich dobroć.
Bardzo szybko wzrastała liczba chętnych do spowiedzi u Ojca Pio. Ludzie ustawiali się w długie kolejki, oczekując na sakrament od dziesięciu do piętnastu dni. Dla porządku wprowadzono bilety dla penitentów, którzy licznie zaczęli pielgrzymować do San Giovanni Rotondo. Kobiety spowiadał w kościele, a mężczyzn w zakrystii. Oblicza się, że z jego posługi skorzystało siedemset osiemdziesiąt tysięcy kobiet i pięćset dwadzieścia tysięcy mężczyzn.
Kapłan, który spowiada
Wierni nazywali Ojca Pio „kapłanem, który spowiada”, bo rzeczywiście przez pięćdziesiąt dwa lata pobytu w San Giovanni Rotondo pełnił tę posługę od rana do wieczora. Nie szczędząc własnych ofiar, cierpień i modlitw, przedstawiał Bogu grzeszników i prosił o ich nawrócenie. Wielu penitentów doświadczyło uzdrowienia duszy, a także ciała, a co najważniejsze – odnalazło drogę do Boga, bowiem spowiedź u Ojca Pio prawie zawsze kończyła się nawróceniem grzesznika.
Bardzo trafnie fenomen spowiedniczej posługi Ojca Pio wyraził watykański dziennik „L’Osservatore Romano”: „Jego konfesjonał był trybunałem miłosierdzia i stanowczości; nawet ci, którzy zostali odesłani bez rozgrzeszenia, w większości pragnęli powrócić, aby odnaleźć pokój i zrozumienie, podczas gdy już właśnie w tym rozpoczął się dla nich nowy okres życia duchowego”.
Czy dziś my, katolicy, oswojeni z prawdą o Bożym miłosierdziu, które jest nam bliskie dzięki orędziu przekazanemu przez św. Siostrę Faustynę, postrzegamy sakrament pokuty jako spotkanie grzesznika z miłosiernym Ojcem czy raczej z surowym Sędzią? Spowiedź jest dla nas powrotem do zażyłej przyjaźni z Bogiem czy raczej przykrą koniecznością? Święty Ojciec Pio z Pietrelciny poprzez swoją charyzmatyczną posługę w konfesjonale chce nam jeszcze raz przypomnieć: „Boże miłosierdzie jest nieskończone!”.
Tekst br. Błażej Strzechmiński OFMCap
„Głos Ojca Pio” [138/6/2022]
Brat Błażej Strzechmiński – kapucyn, doktor teologii duchowości. Absolwent Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie. Wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym Braci Mniejszych Kapucynów w Krakowie. Znawca życia i duchowości Ojca Pio. Autor książki „Przyśnił mi się Ojciec Pio. Trochę inna biografia”.