Francesco wiele czasu spędzał u dziadków. U babci na kolanach słuchał opowieści o czarownicach, które rzucają na ludzi uroki, i czarnoksiężnikach potrafiących zamienić się w wilka, a także o wróżce Elce, która zamieszkała u podnóża skały Morgione...
W czasach dzieciństwa Ojca Pio wychowywanie kilkorga dzieci było zjawiskiem powszechnym, co wcale nie znaczy, że łatwiejszym niż dzisiaj. Rodzice zajęci codzienną pracą od świtu do nocy musieli pozostawiać dzieci pod opieką dziadków, ciotek, sąsiadów. Sześcioletnie dziewczynki pilnowały młodszego rodzeństwa albo dzieci z sąsiedztwa.
Dzieckiem do drugiego roku życia zajmowała się głównie matka. Potem opieką nad nim można się było podzielić z innymi. Gdy Francescowi urodziła się młodsza siostra, przeszedł pod skrzydła babci (ze strony mamy) Giovanny. Drugiej babci, ze strony ojca, nie mógł pamiętać, ponieważ umarła, gdy miał pięć miesięcy.
Babcia Giovanna i dziadek Fortunato mieszkali niedaleko, przy Via Santa Maria degli Angeli. Francesco wiele czasu spędzał u nich w domu, często zostawał tam na noc. U babci na kolanach słuchał opowieści o czarownicach, które rzucają na ludzi uroki i czarnoksiężnikach potrafiących zamienić się w wilka, a także o wróżce Elce, która zamieszkała u podnóża skały Morgione, i o zlotach czarownic nad rzeką Sabato – legend powszechnie wtedy znanych i typowych dla ludowych wierzeń z okolic Benewentu.
Krótko a ciekawie pisał o tym w książce Podróż po Włoszech Guido Piovene, dziennikarz, zmarły w 1974 roku, który w latach pięćdziesiątych przygotował dla radia cykl audycji z podróży po kraju (książka jest zapisem tych literackich reportaży z powojennych Włoch).
Diabły z całego świata, w liczbie co najmniej dwóch tysięcy, prowadzą czarownice, swe kochanki, pod stary orzech nad rzeką Sabato, gdzie czeka już na nie szatan. Przed nim składają śluby nienawiści, cudzołóstwa i czynienia złych uroków. Krwią upuszczoną z lewej piersi podpisują obietnice popełniania zbrodni. Potem zaczyna się orgia.
Piovene próbował dociec, co ze starego zabobonu przetrwało do lat powojennych. Oficjalnie wszyscy twierdzili, że to tylko legendy... Ale w noc Bożego Narodzenia prawie wszyscy, zgodnie ze starym zwyczajem, wystawiali za próg nową miotłę--drapakę dla czarownicy, żeby zostawiła dom w spokoju. Jeden ze sławnych mieszkańców miasta zwierzył się, że jego znajomy widział przez dziurkę od klucza, jak żona naciera się zaczarowaną oliwą i wylatuje przez okno z pokoju. Następnego wieczora podmienił zaczarowaną oliwę na zwykłą. Żonę znaleziono rano pod oknem, nagą i z połamanymi nogami.
Ale u babci na kolanach Francesco nie tylko słuchał ludowych opowieści. Tam przede wszystkim uczył się pierwszych modlitw. Babcia zaprowadzała go codziennie do kościoła na błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. Gdy podrósł, nie raz rezygnował z kolacji, żeby pójść z nią do kościoła. Zabierała też wnuka na nowenny pod „Porta Madonnella”, na procesje, na błogosławienie pól i zwierząt.
Przeplatanie się starych, ludowych wierzeń w czarownice i diabły z gorącą i szczerą wiarą w Boga, nie powinno dziwić ani gorszyć. Prości chrześcijanie uznawali Stwórcę świata za najwyższego Pana, któremu podporządkowane są „byty widzialne i niewidzialne”. W swoim pojmowaniu boskiej władzy nie mieli odwagi zwracać się do Najwyższego bez pośredników – Jezusa, Maryi i rozlicznych świętych. Moce ciemności, które zewsząd otaczają człowieka i „krążą jak lew ryczący, szukając, kogo by pożreć”, mogły przejawiać się i w czarach, i w urokach, i w klątwach. Z niewytłumaczalnym ludzie radzili sobie na swój prosty, chłopski sposób.
Wiemy, że również nowo narodzony Francesco został zaniesiony przez mamę do znanego w Pietrelcinie wróżbiarza, który czytał przyszłość z horoskopów zapisanych w starej księdze. A gdy chłopiec miał dwa lata i płakał z powodu bólu brzucha, matka zabrała go do wróżki, która odczyniała uroki: kreśliła nad dzieckiem znaki krzyża, spluwała za siebie przez ramię, dotykała chorego miejsca i wypowiadała słowa: „Tre occhi mi hanno occhiato, tre santi mi hanno aiutato, Padre, Figliolo e Spirito Santo”, które w języku polskim można dokładnie oddać słowami, jakie zapewne niektórzy z nas słyszeli: „Jeden cię uroczył, trzy cię uzdrowiło, Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty”...
Edward Augustyn
Dzieci małżeństwa Forgione
Michele – urodzony 25.06. 1882. Zmarł 9.05 1967
Francesco – zmarł wkrótce po narodzeniu (18.02.1884 – 06.03.1884)
Amalia – zmarła w wieku dwóch lat (20.05.1885 – 14.02.1887)
Francesco – przyszły Ojciec Pio (25.05.1887 – 23.09.1968)
Felicita – urodzona 15.09. 1889. Zmarła w wieku 29 lat, 25.09.1918
Pellegrina – urodzona 15.03. 1892. Zmarła 19.02.1944
Grazia – urodzona 16.12. 1894. Wstąpiła do zakonu sióstr brygidek i przyjęła imię Pia. Zmarła 30.04.1969
Mario – urodzony 24.03.1899. Zmarł 28.02.1900
Fragment książki
Pietrelcina. Przewodnik po życiu i miejscach Ojca Pio
Edward Augustyn
Zamówienia: e-serafin.pl lub tel. 12 623 80 58