Dobrego dnia z Ojcem Pio
28 GRUDNIA: Każdego ranka staraj się krótko obmyśleć plan dnia, ofiarując wszystko Bogu.

Misterium – moje „nie wiem”

Oceń ten artykuł
(1 głos)

Wejście w tajemnicę wiary domaga się przewodników. Bez nich i uważności trudno odkrywać głębię przekazu sprzed dwóch tysięcy lat.

Parafia św. Gerarda w Starych Gliwicach... Wtedy, w dzieciństwie, do kościoła prowadzała mnie babcia. Teraz, kiedy jestem początkującym dziadkiem, zaczynam pojmować, że po to właśnie są babcie i dziadkowie. Wśród pamiętanych przeze mnie mszalnych doznań znajduje się rodzaj niepokoju, który odczuwałem, kiedy proboszcz (na Śląsku nazywany farorzem) śpiewał słowa: „Oto wielka tajemnica wiary!”. Za każdym razem czułem, że stoję przed drzwiami do skarbca, za którymi ujrzę coś olśniewającego. Chciałem się dowiedzieć, chciałem poznać tę „wielką tajemnicę”. I za każdym razem miałem wrażenie, że coś przegapiłem, że coś mi umknęło.

Tego uczyłem się na moich polonistycznych studiach: misterium jest gatunkiem średniowiecznego teatru, w którym nie ma sceny i widowni, więc rozmywa się różnica między aktorem a widzem. Cała parafia angażuje się w odtworzenie Męki Pańskiej, widownia staje się tłumem Żydów wołających: „Ukrzyżuj Go! Ukrzyżuj!”. Może dzięki temu nie trzeba już tłumaczyć, jak to jest, że ofiara Jezusa sięga poza czas. Nie jest dawnym, minionym epizodem historii, lecz dzieje się „tu i teraz”. Jest Obecnością!

Misterium to celebracja, seria zdarzeń według niezmiennego scenariusza, sekwencja gestów i słów powtarzanych bez końca i wszędzie. Fakt, trochę się to „zawsze i wszędzie” (będące inną nazwą owego „tu i teraz”) zdekonstruowało wśród panoszących się jak świat szeroki liturgicznych nowinek i rewolucji. Prawdziwa liturgia jest zewnętrznym obrazem tego, co wewnętrzne, ujawnia ukryte. Podobnie rzecz się ma z ikoną: miłośnik sztuki sakralnej patrzy na nią – człowiek wierzący patrzy przez nią. Bo ikona nie jest obrazem do oglądania, lecz oknem, małym, wychuchanym miejscem na zamarzniętej szybie, przez które widać Bożą rzeczywistość. Podczas mszy świętej ujawnia się rzeczywista natura Kościoła, misterium Chrystusa.

Misterium oznacza tajemnicę religijną – w takim kontekście znaczeniowym używali tego słowa już antyczni greccy poganie, w misteriach orfickich wzywający do życia cnotliwego, to znów czczący Dionizosa w obrzędach pełnych krwawego okrucieństwa. „Przyjdzie czas, kiedy w pokoleniu ludzi żelaznych rodzić się będą dzieci z siwizną na skroniach” i wszelka prawość zaniknie, a wtedy „Zeus ich zmiecie z powierzchni ziemi”, wołał trzy tysiące lat temu orficki poeta Hezjod. Zostawmy jednak objawienia pogan, niezależnie jak bardzo zdają się nas dotyczyć.

Słowa „tajemnica” używać możemy niejako na dwa sposoby. W potocznym użyciu można ją powierzyć, zdeszyfrować, odkryć i ujawnić, poświęcić nasze dociekania, badania i śledztwa. Takie są tajemnice rodzinne, poliszynela, zamachów i zbrodni, czarnych dziur i wędrówek węgorzy. Słowo to okrywa, opatula wszystko do chwili ujawnienia, uczynienia wiadomym, ogłoszenia przez trybunał sprawiedliwości czy trybunał nauki. Z chwilą wyjaśnienia tajemnica przestaje nią być, stając się kolejną pozycją na półce z tym, co wiadome i znane.

I drugi, ważniejszy sposób: tajemnica, która, choćby dotknięta, na przykład w ciszy, ekstazie czy bólu doświadczona, pozostaje sobą – czymś, czego poznać i zgłębić nie sposób. Przypomina mi się chłopczyk, który św. Augustynowi pokazał, że jego próby objaśnienia tajemnicy Trójcy Świętej są tyle warte, co przelewanie oceanu do wiaderka. Misterium Boga, tego Imienia, wypowiedzieć z sensem można bowiem jedynie w ciszy miłującej adoracji. Modlitwa odmawiana w ukryciu jednocześnie jest głosem Kościoła i jednością z Bogiem. Tak odbywa się niewypowiedziane misterium Zbawienia, boskości i człowieczeństwa, ofiary i zwycięstwa nad śmiercią.

Na koniec najboleśniejsze, co jednak też musi zostać wypowiedziane. Misterium iniquitatis – tajemnica nieprawości, o którą pytał (i został za to skarcony) nieszczęsny Hiob, a po nim nieszczęśni wszystkich czasów, aż po tych z Buczy i Gazy. Zło, które może jest tajemnicą Bożej Nieobecności, doświadczającej nas cierpieniem naturalnych i politycznych kataklizmów, okrucieństwem i obojętnością ludzi oraz zimnego kosmosu.

Oto spotykają się, zderzają i splatają: Kościół i bluźniercze ideologie, bałwochwalstwo i liturgia, dobro i zło, natura i rzeczywistość nadprzyrodzona, Bóg Ojciec i władca much. Wszystko po to, by Tajemnica leczyła mnie z pychy. Bym zrozumiał, jak bardzo jestem ubogi duchem. By moje doświadczone w spotkaniu z Misterium „nie wiem” uchylało drzwi Temu, który tak cierpliwie do nich puka.

„Oto wielka tajemnica wiary”? Uchylają się drzwi do światła: farorz wspina się krętymi schodkami na ambonę, a potem babcia wciska mi w dłoń pięćdziesięciogroszówkę, bym w szeregu milczących ludzi, w mroku, po skrzypiącej podłodze obszedł wąskim przejściem z tyłu ołtarz i złożył ofiarę, całując chłodny żelazny krucyfiks. Tak to pamiętam. Tak zainstalowało się się we mnie misterium Chrystusa.

Tekst Wojciech Czaplewski

GOP [145/1/2024]


Wojciech Czaplewski – nauczyciel, językoznawca i poeta.

Ostatnio zmieniany piątek, 29 grudzień 2023 23:54

Nowy numer "Głosu Ojca Pio"

Głos Ojca Pio 150 (6/2024)

Głos Ojca Pio 150 (6/2024)

Nowe wydanie przedstawia zagadnienie pokory w życiu chrześcijańskim. W temat wprowadza artykuł zachęcający do odrzucenia stereotypów i pokazania siły wewnętrznej, jaką daje praktykowanie tej cnoty.

Czytaj więcej

        


 

REKOLEKCJE ADWENTOWE

  1. Świadectwa
  2. Intencje do Ojca Pio

WIDEO

UPIĘKSZ SOBIE ŻYCIE