„Synu, powiedz, co się stało?" – proszę. „Nie teraz, tato, ludzie jeszcze chodzą, przyjdzie na to czas w nocy” – słyszę w odpowiedzi. Kładziemy się spać. Światła zapalone, a wertikale rozsunięte, żeby pielęgniarki widziały, co się dzieje. Wtedy Olek mówi: „Bo wiesz, kiedy tak płakałem i przeżywałem, mama nie umiała mnie pocieszyć. I wtedy wytłumaczyła mi, o co chodzi z moją chorobą. Powiedziała, że muszę pomóc Jezusowi nieść Jego krzyż”. „Słucham? Tak ci mama powiedziała?” – pytam, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem”. „Tak!” – potwierdza Olek. „I co jej odpowiedziałeś?” – drążę dalej. Na co on ze spokojem mówi...
Jeżeli takiej postawy nie wyniesie się z domu, żadna szkoła jej nie nauczy. Ja miałam to szczęście, że wychowywałam się na wsi, gdzie kontakt człowieka z ziemią jest niezwykle cenny. Wspólnie z rodzicami pracowałam w gospodarstwie, bo dzieci także miały swoje obowiązki. Dzięki temu każdy czuł się potrzebny i miał wkład w budowanie rodzinnej wspólnoty, co uważam za bezcenne.
Kiedy postanowiliśmy wziąć ślub, zdawaliśmy sobie sprawę, że małżeństwo domaga się rezygnacji z własnych ambicji na rzecz dobra wspólnego i uznania, że małżonek może mieć rację. Wiedzieliśmy, jak ważną rolę odgrywa gotowość do przebaczenia i zapominania urazów. Staraliśmy się zatem kształtować w sobie zdolność do współczucia i empatii, co jest niezbędne w budowaniu głębokiej i trwałej więzi z małżonkiem.
Dziś właściwie każdego dnia na nowo odkrywam, że byliśmy sobie pisani. Różni jesteśmy kompletnie, mamy zupełnie inne temperamenty, a nawet poczucie humoru. Ale ubogacamy siebie nawzajem, a w kluczowych kwestiach mówimy jednym głosem. Trochę jak z puzzlami. Gdyby dwa były identyczne, układanki z tego nie zrobisz. Muszą się różnić, ale jednocześnie do siebie pasować. Wtedy całość ma sens – mówi Rafał Patyra, znany dziennikarz sportowy i prezenter telewizyjny.
Wejście w tajemnicę wiary domaga się przewodników. Bez nich i uważności trudno odkrywać głębię przekazu sprzed dwóch tysięcy lat.
Po powrocie do Polski z zesłania na Syberię Wacław Nowakowski został ponownie przyjęty do zakonu kapucynów, tym razem do prowincji galicyjskiej. Kiedy złożył wszystkie śluby wymagane prawem zakonnym i przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa Albina Dunajewskiego, nadszedł dla niego szczególny moment – odprawienie mszy prymicyjnej. Celebracja ta jednak o mało co nie zakończyła się fiaskiem.
Podejmuje temat końca ludzkiego życia i odchodzenia do wieczności. Przeczytamy w nim m.in. o tym, po co Jezus zstąpił do piekieł, czy zmarli nas widzą i...
Czytaj więcej