Ojciec Pio mówi o uchu nastawionym na głos Boga, które – podobnie jak ucho skrzypka – potrafi usłyszeć najmniejsze różnice tonalne. Wspomina również o słuchu osoby, która nie ustaje w wysiłkach, aż znajdzie właściwe brzmienie, słowo, które naprawdę dotknie serca.
Dario Amodio w książce „Sekret Króla”, poświęconej osobie Ojca Pio, opowiada historię swego nawrócenia: „Nie interesował mnie Bóg niewidzialny i niepojęty – był mi zupełnie obcy. Był On nadzieją słabych, zrozpaczonych, starych, konających. Nie miał niczego wspólnego z moim życiem”. Jego wewnętrzna przemiana bardzo przypomina wiele podobnych historii.
Amadio przeżywał rozczarowanie postawą ludzi wierzących, brak reakcji Boga na ludzką biedę i nieszczęścia. Ponadto pragnął żyć pełnią życia, wierzył w postęp naukowy, Biblię zaś znał powierzchownie. Na pewnym etapie swego życia poznał hinduskiego mistrza, który po wprowadzeniu go w orientalne obrzędy, zdumiony, zapytał: „To ty nie znasz Jezusa?”.
Pytanie to jest przyganą, równocześnie jednak ujawnia kruchość zachodniego społeczeństwa, pragnącego uczyć cały świat etyki, ekonomii, a nawet sztuki, mimo że w rzeczywistości nie zna samego siebie, własnej historii i dziedzictwa kulturowego. Nie znamy Jezusa, niewiele osób przeczytało Biblię… Tak mało ludzi dziś w ogóle czyta. Tacy jesteśmy. Często okazujemy się mistrzami próżności.
Dario Amodio podjął wyzwanie i zdecydował się poznać Jezusa. Będąc osobą dokładną i metodyczną, wszystko dokładnie przeliczył: Biblia to gruba księga, „1320 stron zapisanych małym druczkiem… Jeżeli każdego dnia będę czytał trzy minuty w swoim tempie, w ciągu roku przeczytam 365 stron, 730 w dwa lata”.
Dalej pisze: „Każdego dnia czytałem jedną stroniczkę. Po pewnym czasie spostrzegłem, że coś się we mnie zmienia. Ta księga zaczęła mi się podobać. Mój podziw był szczery, niepozbawiony jednak dystansu. Wciąż byłem po przeciwnej stronie. Jednocześnie jednak zaczynałem się czuć związany z tekstem. Jak w ogóle można nie zgodzić się ze słowami Jezusa? Nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale bardzo powoli – na wzór topienia się kawałka lodu wystawionego na działanie słonecznych promieni – rozplątywał się we mnie dawny węzeł mego niedowiarstwa. Umysł się rozświetlał, serce stawało się gorętsze – rodziło się prawdziwe życie. Trudno wyjaśnić, co się wtedy wydarzyło w moim życiu. Mogę jedynie powiedzieć, że Bóg istnieje, że Go spotkałem i otrzymałem od Niego najpiękniejszy dar – wiarę”.
Uważne ucho
Jaki związek z Ojcem Pio ma ta historia? Opowieść otwiera znak zapowiadający nawrócenie Amadia. Udaje się on do San Giovanni Rotondo, by wraz ze swoją rodziną towarzyszyć pewnej osobie bardzo oddanej Ojcu Pio. Była nią przyjaciółka Amadia, której chciał wyświadczyć przysługę. W owym czasie był wielkim sceptykiem i zachowywał postawę krytyczną. W sanktuarium poczuł jednak zapach, którego pochodzenia nie dało się w żaden sposób wyjaśnić. Nie poszukiwał on wyjaśnienia owego fenomenu i oczywiście nie padł twarzą do ziemi, ale zapach ten wzbudził w nim niepokój, pozostając dla niego zagadką. Następnie Dario rozpoczął poszukiwania Boga. W pewnym momencie spostrzegł, że Pan od dawna na niego czekał. Wydarzenie owiania go zapachem Ojca Pio było wyjątkowe, wpisywało się jednak w drogę, po której Bóg stopniowo dotarł do jego serca.
Ojciec Pio poprzez nadzwyczajny przypisywany mu fenomen sprawił, że serce Amadia stało się posłuszne i łagodne, a sam stał się towarzyszem jego drogi oraz tajemniczym pośrednikiem łaski nawrócenia. Dzięki świętemu zakonnikowi Amadio zmienia kierunek swego życia, jego ucho staje się uważne, a serce zaczyna współodczuwać z Bożym sercem. „Pośród takich przeciwności należy zachować się tak – pisze [Ojciec Pio] do Marii Gargani – jak zazwyczaj czyni to skrzypek. Gdy spostrzeże, że instrument nie stroi, nie rwie strun ani nie wyrzuca skrzypiec, ale natychmiast przykłada ucho, by zorientować się, skąd pochodzi fałsz, a następnie, według potrzeby, cierpliwie napina albo luzuje strunę. W ten sposób i ty postępuj. Nie trać cierpliwości wśród niepowodzeń ani nie staraj się urywać struny, gdy pojawi się brak harmonii. Miej cierpliwość. Upokórz się przed Bogiem, delikatnie napnij lub poluźnij strunę swego serca przed Niebiańskim Muzykiem, by mógł On zaradzić panującemu nieporządkowi”.
Ojciec Pio mówi o uchu nastawionym na głos Boga, które – podobnie jak ucho skrzypka – potrafi usłyszeć najmniejsze różnice tonalne. Wspomina o słuchu osoby, która nie ustaje w wysiłkach, aż znajdzie właściwe brzmienie, słowo, które naprawdę dotknie serca.
Serce nowe
Słowa Ojca Pio odnoszące się do momentu, w którym skrzypek słyszy fałsz, wyrażają ból artysty, który staje się nieszczęśliwy, ponieważ instrument z nim nie współbrzmi. Osobiście dostrzegam w tym obrazie echo pełnych żaru i cierpienia poszukiwań Boga, pobrzmiewających z każdej stronicy „Listów Ojca Pio”. Wydaje się, że ten młody, chory brat, żyjący samotnie w wiejskim otoczeniu, nieustannie szuka odpowiednich dźwięków i brzmień. Jego największym pragnieniem jest osiągnięcie harmonii z Ojcem, który niekiedy ukrywa się przed nim. Ojciec Pio zatem stopniowo osiąga poznanie Boga, a proces ten nie jest wolny od cierpienia, zakonnik doświadcza bowiem długich okresów milczenia. Serce musi nabrać delikatności, pragnąć jedynie Boga oraz wiedzieć, że może znaleźć Go tylko wtedy, gdy będzie w całkowitej harmonii z Jego sercem.
Ojciec Pio szybko się uczy, że poszukiwanie właściwego dźwięku to nie tylko sprawa odpowiedniej techniki, lecz także zapisu nutowego oraz bycia w harmonii z duchem autora. Muzykę trzeba kochać. Jak żadna melodia nie jest mechanicznym wykonaniem sekwencji nut, tak poszukiwanie Boga nie może się ograniczać do akademickiej dyskusji lub abstrakcyjnych dywagacji na temat docierania do prawdy. Wiara to droga, którą w większym stopniu przemierzamy sercem niż rozumem. Najprawdopodobniej do tego rozróżnienia odnosi się apostoł Paweł, gdy stwierdza: „myśmy nie otrzymali ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, dla poznania darów Bożych” (1Kor 2,12). Bóg jest osobą i objawia się w historii naszego życia. Poznanie Go opiera się nie na studiowaniu doktryny, ale na żywym doświadczeniu. W tym sensie teologia najwyższej klasy to opowieść człowieka, który Go spotkał. Ewangelie są opowiadaniami o życiu Jezusa spisanymi przez tych, którzy z Nim żyli, a także przekazami doświadczenia pierwszych chrześcijańskich wspólnot spotykających Go przez wiarę. Jezus, którego apostołowie dotykali i słuchali osobiście, z którym jadali, również im został ogłoszony. Pierwsi chrześcijanie uwierzyli nie tyle za sprawą przekazu apostolskiego, ile dzięki temu, że sami usłyszeli i przekonali się, że On jest Zbawicielem (por. J 4,42)
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa prowadzony był dialog między chrześcijaństwem a filozofią tamtych czasów. Niekiedy dochodziło do podkreślania sprzeczności między ludzką logiką a logiką wiary. Święty Augustyn, którego udziałem stały się bolesne poszukiwania, mówi o tym w ten sposób: „Wypatrywałem Ciebie w dali, a nie w sobie samym, i nie mogłem dostrzec Boga serca mego. Pogrążyłem się w głębinie morza. Straciłem wszelką wiarę i wszelką nadzieję znalezienia prawdy” (Wyznania, księga VI, 1). Bóg jednak na niego czekał i nie przestał go szukać – podtrzymywał go na duchu i towarzyszył mu w jego drodze.
Kroczyć powoli
Jak wiemy, Augustyn przypisuje swoje nawrócenie przede wszystkim modlitwie swojej matki. „Przybywszy do mnie, znalazła mnie w stanie groźnego zwątpienia. Gdy jej powiedziałem, że wprawdzie nie jestem chrześcijaninem katolikiem, ale już przestałem być manichejczykiem, nie zapaliła się w niej taka radość, jaką by sprawiła niespodzianka. Jej niepokój o mnie już wcześniej się ukoił. Modląc się do Ciebie, płakała nade mną jako nad umarłym, ale była też świadoma, że Ty mnie wskrzesisz. W myślach ofiarowała mnie Tobie jakby leżącego na marach, abyś rzekł do syna wdowy: «Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!» – aby ożył, aby przemówił, abyś go mógł oddać jego matce” (Wyznania, księga VI, 1).
Wspominanie matki Augustyna, modlącej się, by w sercu jej syna zwyciężyła logika Boga, może nieść pociechę tym wszystkim, którzy każdego dnia pośród trudności doświadczają stopniowego nawrócenia – tak we własnym życiu, jak w życiu drogich im osób. Ojciec Pio za bardzo ważne uważał również szanowanie czasu wyznaczonego przez Boga i wzywał, by mieć cierpliwość do siebie samego i innych i pozwalać działać Bogu. W drugim fragmencie listu Ojca Pio to Bóg porównany jest do skrzypka. On szanuje tempo naszego wzrostu, nie zmienia nas w jednym momencie: „Nie trać cierpliwości wśród niepowodzeń ani nie staraj się urwać struny, gdy pojawi się brak harmonii. Miej cierpliwość. Upokórz się przed Bogiem, delikatnie napnij lub poluźnij strunę swego serca przed Niebiańskim Muzykiem, by mógł On zaradzić panującemu nieporządkowi”.
Zdobywając doświadczenie spowiednika i kierownika duchowego, nauczyłem się, że jedną z największych przeciwności na drodze duchowego wzrostu jest upór. Wiele osób chce zmienić swoje życie natychmiast i na własną rękę. Ojciec Pio uczył czegoś wprost przeciwnego – cierpliwości do siebie i do innych. Nauczał, że nie należy się spodziewać natychmiastowych rezultatów, szczególnie u najbliższych nam osób. Tylko Bóg, Niebiański Muzyk nauczy grania najpiękniejszych melodii naszego życia.
br. Luciano Lotti OFMCap
tłumaczenie br. Maciej Zinkiewicz OFMCap