Był 2007 rok, wigilia Zesłania Ducha Świętego. Zrobiłem to. Pierwszy raz w życiu szczerze pomodliłem się i powiedziałem: „Jeśli to jest prawda, że Ty, Jezu, żyjesz, zmartwychwstałeś i możesz mieć realny wpływ na moje życie, to chcę za Tobą pójść, tylko pokaż mi, że jesteś” ‒ o doświadczeniu spotkania ze Zmartwychwstałym opowiada Marcin Zieliński, ewangelizator, lider wspólnoty „Głos Pana” w Skierniewicach.
Rozmawia Agata Rajwa
W swoim życiu doświadczyłeś zmartwychwstania, czy tylko o nim słyszałeś?
Temat jest niezwykle istotny. Święty Paweł w jednym ze swoich listów mówi: „Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara…” (1 Kor 15,17). Doświadczenie zmartwychwstania Jezusa jest konieczne, ponieważ według ostatnich statystyk bardzo mała liczba katolików chodzących do kościoła wierzy w zmartwychwstanie ciał i życie po śmierci. W moim życiu był moment, w którym doświadczyłem żywego spotkania z Jezusem, kiedy On dotknął mojego serca swoją miłością. Ona później przemieniła moje życie. Nie byłoby to możliwe, gdyby Jezus nie umarł i nie zmartwychwstał. On może zmieniać nasze życie dzisiaj tylko dlatego, że po trzech dniach powstał z grobu. Dlatego dzisiaj żyję z Jezusem. Nie nakazuje mi tego tradycja, tylko żywe doświadczenie spotkania ze Zmartwychwstałym.
Kiedy w Twoim życiu spotkałeś żywego Jezusa?
Byłem religijnym, tradycyjnym katolikiem, chodzącym co niedzielę do kościoła, biorącym udział w pielgrzymkach. Czasem się pomodliłem, religijnie żyłem bardzo letnio, bez żywego doświadczenia Boga. W 2007 roku trafiłem na czuwanie w wigilię Zesłania Ducha Świętego. Ksiądz prowadzący spotkanie powiedział zdanie, które wtedy bardzo do mnie trafiło: „Można całe życie chodzić do kościoła, a nie doświadczyć żywego Jezusa, spotkać Go na tyle, by nasze życie uległo zmianie”. I dodał: „Jeśli chcesz doświadczyć spotkania z Nim, wyjdź na środek, pomodlimy się. Oddaj swoje życie Jezusowi, zaproś Go do swojego serca”. Zrobiłem to. Pierwszy raz w życiu szczerze pomodliłem się i powiedziałem: „Jeśli to prawda, że Ty, Jezu, żyjesz, zmartwychwstałeś i możesz mieć realny wpływ na moje życie, to chcę za Tobą pójść, tylko pokaż mi, że jesteś”. Na zakończenie czuwania kapłan błogosławił zgromadzonych Najświętszym Sakramentem. Kiedy przechodził obok mnie, przyklęknął i powiedział: „Marcin, Pan Jezus Cię kocha”. Ten moment zmienił moje życie, ponieważ za wypowiedzianymi słowami poszło żywe doświadczenie: Duch Święty otworzył moje serce i spotkałem się z Jezusem, poczułem Jego miłość, która mnie zalała. Taki był początek mojej drogi z Bogiem.
Dostałeś nowe życie?
Zdecydowanie tak. Ewangelia według św. Jana nazywa ten stan „nowym narodzeniem”. Świadomie przyjąłem to, co Pan Bóg ofiarował mi już podczas sakramentu chrztu. Każdy z nas musi mieć moment świadomej decyzji, by powiedzieć Jezusowi, że pozwala Mu wejść w swoje życie. Ja Mu wtedy pozwoliłem i wiem, że w pełni narodziłem się na nowo.
Można zatem powiedzieć, że zmartwychwstanie nie tylko czeka nas po śmierci, ale jesteśmy w stanie doświadczyć tego stanu już na ziemi…
O tym mówi Nowy Testament i takie też jest jego przesłanie: zbawienie zaczyna się już tutaj na ziemi. To, co się dzieje po śmierci, przedłuża tylko ziemskie doświadczenie. Jedynie od naszej decyzji zależy, czy idziemy za Jezusem, czy drogą własną, prowadzącą ku potępieniu. Dlatego Pan Jezus powiedział dość wyraźnie i radykalnie, że mamy wchodzić przez ciasną bramę (por. Mt 7,13), którą jest On sam. Ludzie myślą, że jest wiele dróg do zbawienia, do osiągnięcia życia wiecznego, a Jezus powiedział: „Ja jestem drogą…” (J 14,6). Ten styl życia, który nam proponuje i daje w swoim słowie, jest ową ciasną bramą. Jeśli jesteśmy posłuszni Jego słowu, dojdziemy do zbawienia wiecznego, które rozpoczynamy już tutaj.
Co to oznacza, że mamy wchodzić przez ciasną bramę?
W mentalności Nowego Testamentu i w kontekście tej wypowiedzi Jezusa chodzi o zapieranie się siebie, swojego grzechu oraz przyznanie się przed innymi do Chrystusa, czyli składanie świadectwa. Myślę, że ewangeliczny styl życia tłumaczy ten zwrot.
Czy doświadczenie zmartwychwstania, o którym wcześniej mówiłeś, było jednorazowe, czy tej prawdy doświadczasz na co dzień?
Nasze życie jest życiem w wierze, dlatego nie możemy mówić o nim tylko na płaszczyźnie odczuwania bądź jego braku: może się nam przydarzyć doświadczenie św. Pawła, kiedy jeszcze był Szawłem, ale przychodzą też momenty całkowitej posuchy duchowej, wypełnionej tylko wspomnieniami wielkich wydarzeń z przeszłości. Jeśli żyjemy słowem Bożym i ufamy mu bardziej niż naszym oczom, odkrywamy własne powołanie. Ale właśnie po to otrzymaliśmy Ducha Świętego, żeby nie pozostać na etapie suchości naszej wiary, kiedy postrzegamy chrześcijaństwo jako zapis prawny albo spis wartości i norm. Chrześcijaństwo to przede wszystkim spotkanie zmartwychwstałego Jezusa, które zmienia życie, wywraca je do góry nogami. Bardzo często doświadczam mocy zmartwychwstania szczególnie w posłudze ewangelizacji, głoszenia słowa Bożego, a jednym z jego znaków jest to, że Jezus właśnie wtedy uzdrawia ludzi.
Mógłbyś opowiedzieć o swojej posłudze?
Świadectwa działania Jezusa zmartwychwstałego widzę w zasadzie w każdym miejscu, do którego przyjeżdżam. Często też prowadzę warsztaty modlitwy o uzdrowienie i staram się przekazywać uczestnikom, że nie chodzi o wyjątkowe jednostki, ale o żywą moc słowa Bożego. Jeśli człowiek w nie uwierzy, będą się działy niezwykłe rzeczy przez jego ręce.
Dwa dni temu byłem na warsztatach w Radomiu, a po konferencji prowadziłem praktyczny warsztat modlitwy o uzdrowienie i poprosiłem cztery osoby, które nigdy w życiu tak się nie modliły, bo może nie miały odwagi albo okazji. Podeszła do nich pani, która od dłuższego czasu miała problem z kolanami, była skierowana na operację. Podczas tej modlitwy wstała o własnych siłach i przez kolejne dni chodziła już bez kuli. Pan Bóg dał jej nowe kolana.
Takie historie potwierdzają prawdę, którą głosimy. To nic dziwnego, że ewangelizacji towarzyszą znaki, ponieważ od pierwszych wieków chrześcijaństwa tak właśnie się działo.
Czym jest modlitwa o uzdrowienie?
Zmartwychwstanie daje Jezusowi moc przemieniania naszego życia, a uzdrowienie (obok np. uwolnienia) jest jednym ze znaków… W mojej posłudze zdarzają się one bardzo często i mają swój cel – pomagają ludziom letnim w wierze oddawać chwałę Bogu i wyznać, że żyjący Jezus jest Panem. Dzieje się to nie dzięki katechezie, bo uzdrowienie jest obietnicą biblijną. W księdze Izajasza jest napisane: „W Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53,5). Jezus przelał krew na krzyżu po to, abyśmy mogli być dzisiaj uzdrowieni. Po takim doświadczeniu nie trzeba już ludzi namawiać ani im tłumaczyć, że Jezus żyje, bo oni sami to wiedzą i wykrzykują, widząc, że Jezus dotyka, uzdrawia. Dlatego ta posługa jak najbardziej jest znakiem działania Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego.
Czy każdy chrześcijanin, który otworzy się na łaskę Pana Boga, może się stać narzędziem w Jego rękach?
Jak najbardziej. List do Koryntian mówi, że Pan Bóg daje różne dary wierzącym, aby wypełnili swoje powołanie. Nie jesteśmy wezwani do tego, by być kalką kogoś innego. Chodzi o to, żeby w tej relacji z Panem Bogiem dojść do miejsca odkrycia swojego powołania: ktoś będzie głosił słowo Boże w wielu krajach, a ktoś inny – lokalnie, we wspólnocie, w parafii, na co dzień w pracy. To wszystko są przestrzenie naszej ewangelizacji i posługi.
Na koniec Ewangelii według św. Marka Jezus powiedział, że „tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą” (Mk 16,17). Jedynym kluczem jest nasza wiara: jeśli będziemy wierzyć Jezusowi, Jego słowu, możemy się spodziewać, że obietnice, które nam zostawił, wypełnią się w naszym życiu. Musimy prosić o łaskę wiary, ale też podejmować konkretne kroki, żeby wzrastała przez czytanie słowa Bożego czy uczestniczenie w spotkaniach wspólnot.
A jeśli cuda się nie dzieją?
Nick Vujicić, znany chyba na całym świecie mężczyzna bez rąk i nóg, powiedział, że jeśli Bóg nie daje ci cudu, ty musisz się nim stać. Nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania, ale myślę, że wiara jest silna wtedy, gdy pozostanę przy Panu Bogu mimo niespełnienia przez Niego moich próśb. Jeżeli doświadczenie miłości Boga w naszym życiu jest tak mocne, to cokolwiek by się nie wydarzyło, przez jakikolwiek ogień byśmy nie przechodzili, nie pozwolimy sobie w sercu na zwątpienie w Bożą pomoc. Nawet jeśli uzdrowienie czy cud nie przychodzą, jest to zaproszenie do głębszego zaufania.
Co robić, jeśli ktoś bardzo się stara, a nie doświadcza miłości Pana Boga?
Biblia daje nam bardzo prostą odpowiedź. W księdze proroka Jeremiasza czytamy: „Wołaj do mnie, a odpowiem ci” (Jr 33,3) oraz „Zbliżcie się do mnie, a ja zbliżę się do was”. Jezus powiedział też w ewangelii, byśmy wołali, kołatali, a otrzymamy odpowiedź. Tutaj otwiera się pole do ewangelizacji dla tych, którzy już doświadczyli spotkania z żywym Jezusem, by dzielili się nim dalej, ponieważ takie świadectwo zaczyna rodzić w sercach głód podobnego doświadczenia. Naprawdę wierzę, że jeśli człowiek szuka z całego serca, to na pewno spotka Boga, choć nie do końca wiadomo, w jaki sposób.
Czy nowina o zmartwychwstaniu jest dzisiaj potrzebna człowiekowi?
Jeśli nie ma zmartwychwstania Jezusa i naszego w nim uczestnictwa, nasza wiara jest bez sensu. To są bardzo radykalne słowa św. Pawła. Takie jest przesłanie Kościoła, które było i będzie głoszone, aż Jezus powróci w chwale. To prawda, za którą chrześcijanie do dzisiaj oddają życie.
Bóg ma szczególny plan dla każdego człowieka. Jeśli tylko się z Nim zgodzimy i oddamy Mu swoje serca, zawierzymy swoją przyszłość, to On uczyni wielkie dzieła. Bóg chce się posłużyć każdym z nas, On nie ma względu na osoby.
Głos Ojca Pio [110/2/2018]
Marcin Zieliński – lider wspólnoty „Głos Pana” w Skierniewicach, ewangelizator głoszący słowo Boże w Polsce i poza granicami kraju, autor książki „Rozpal wiarę, a będą działy się cuda”, prywatnie absolwent AWF w Warszawie.