Ojcostwo przypomina mi wysokogórską wspinaczkę. Kiedy rodzi się pierwsze dziecko, znajdujemy się u podnóża góry, skąd ledwie widać szczyt. Potem jest wspólna droga, czyli wychowanie chłopca na prawdziwego mężczyznę, który będzie dobry i prawy, mądrze pokocha, biorąc odpowiedzialność za siebie i innych. Do tego celu przybliża każda chwila spędzona z dzieckiem, rozmowa, własny przykład. Czasem, jak na ośmiotysięcznikach, brakuje tlenu, kiedy przychodzą porażki wychowawcze i nie widać efektów pracy, ale potem powraca sens i radość z bycia tatą.
Ojcostwo to dla mnie ciągła nauka, wyzwanie, praca. Dużo uczę się na co dzień w szkole, gdzie pracuję jako polonista. To szkoła nietypowa, bo tylko dla chłopców, ale też kadrę nauczycielską tworzą niemal sami panowie. Obserwuję, jak zachowują się chłopcy w różnym wieku, jak się zmieniają, co ich interesuje. Czerpię też z doświadczeń kolegów po fachu, ich pomysłów na wychowanie.
Ponad pół roku temu trzeci raz zostałem ojcem i dopiero teraz lepiej dostrzegam uroki z tego płynące. Najpiękniejsze są zwyczajne momenty, np. gdy wieczorem karmię najmłodszego Krzysia butelką, mogę popatrzeć w jego niewinne oczy, ale też porozmawiać z najstarszym synem o skokach narciarskich, zobaczyć błysk w oczach, gdy opowiada o sukcesie Kamila Stocha.
Leszek Galarowicz – ur. w 1979 r., mąż, ojciec trzech synów Tomasza (8 lat), Bartosza (4 lata) i Krzysia (8 miesięcy), pracuje jako polonista w Szkole Wierchy Fundacji Sternik w Krakowie; z zamiłowania publicysta, autor kilkudziesięciu artykułów głównie o tematyce społeczno-politycznej, współpracuje z „Gazetą Polską Codziennie” i „Tygodnikiem Solidarność”; pasjonuje się sportem, gra w koszykówkę, piłkę nożną, lubi wycieczki rowerowe oraz jazdę na nartach.