Gdyby postronny obserwator stanął pomiędzy faryzeuszem i celnikiem z Jezusowej przypowieści, usłyszałby dwie odmienne modlitwy. Pierwsza brzmiałaby: Dziękuję, że jestem taki wspaniały! Druga zaś: Miej litość dla grzesznika! Modlitwa faryzeusza była urozmaicona. Modlitwa celnika – monotonna. Celnik jednak zwracał się w pokorze do Boga, faryzeusz – do siebie samego! Tak właśnie należałoby dosłownie przetłumaczyć grecki tekst…
Oscar Wilde w The Disciple rysuje przed swoimi czytelnikami malowniczą wersję antycznego mitu o Narcyzie: „Kiedy umarł Narcyz, nieutulone w żalu kwiaty polne poprosiły rzekę o parę kropel wody, by mogły go opłakać. Och – odparła rzeka – gdyby każda moja kropla wody była łzą, nie starczyłoby mi ich, by samej opłakać Narcyza. Kocham go. Och – odpowiedziały kwiaty – jak mogłabyś nie kochać Narcyza? Był piękny. Był piękny? – spytała rzeka. A któż mógłby to wiedzieć lepiej od ciebie? Każdego dnia leżąc na brzegu, podziwiał swoje piękno w twoich wodach. Jeżeli ja go kochałam – odparła rzeka – to dlatego, że gdy pochylał się nad moimi wodami, widziałam w jego oczach odbicie moich wód”.
Jak wynika z przekazu ewangelistów, niektórzy faryzeusze byli zakochani w sobie niczym mityczny Narcyz. Byli oczarowani własną doskonałością jak rzeka z opowieści Wilde’a. A przecież oczarowanie często prowadzi do rozczarowania. O tym właśnie jest Jezusowa przypowieść o faryzeuszu i celniku (Łk 18,9-14).
Prowokujące przypowieści
Zadaniem opowiadanych przez Jezusa krótkich historii (zwanych przypowieściami) jest doprowadzenie słuchacza do swoistego emocjonalnego i intelektualnego szoku. Niektórzy chrześcijanie tak dobrze je znają, że słysząc pierwsze zdanie, z powodzeniem mogliby dokończyć opowiadanie fabuły. Inaczej było z pierwotnymi odbiorcami przypowieści, w których wywoływały one szok i burzyły krew. Wywracały życie do góry nogami. Prowokowały.
Pewnego razu Martin Buber opowiadał o rabinie, który w ten sposób zapamiętał swojego dziadka, ucznia słynnego Baala Szem Towa: „Mój dziadek był sparaliżowany. Pewnego dnia poproszono go, aby opowiedział o swoim nauczycielu. Wówczas dziadek zaczął mówić o tym, jak święty Baal Szem Tow miał w zwyczaju skakać i tańczyć w trakcie modlitwy. Mówiąc te słowa, wstał z miejsca i do tego stopnia dał się ponieść opowieści, że sam zaczął skakać i tańczyć, aby zademonstrować, jak czynił to jego mistrz. W tym momencie został uzdrowiony. Tak właśnie należy opowiadać historie”.
Wybór takiej formy nauczania był wynikiem świadomej pedagogii Nauczyciela z Nazaretu. Istotą każdej przypowieści jest porównanie (greckie parabole) polegające na zestawieniu ze sobą dwóch elementów: pierwszego, zaczerpniętego zazwyczaj z konkretu codziennego życia odbiorców, z drugim, należącym do sfery pojęciowej. Konkretny obraz nakreślony przed słuchaczami (czytelnikami) ma posłużyć do zilustrowania prawd nieuchwytnych zmysłami.
Faryzejski mur wokół Prawa
Scena, którą Jezus kreśli przed oczyma słuchaczy, rozgrywa się w Jerozolimie, gdyż tam właśnie znajdowała się świątynia. Obydwaj bohaterowie weszli przypuszczalnie na dziedziniec Izraelitów, do którego Prawo zakazywało wstępu zarówno poganom, jak i żydowskim kobietom. Celnik stał z daleka. Dużo bliżej Miejsca Najświętszego znalazł się faryzeusz.
Judaizm pierwszego stulecia obfitował w różne ugrupowania. Oprócz faryzeuszy na scenie życia religijnego aktywni byli saduceusze i uczeni w Piśmie, zeloci i sykaryjczycy, herodianie i esseńczycy, należący do nich qumrańczycy, a także zwolennicy Jana Chrzciciela. Ta bogata mozaika sprawiała, że judaizm czasów Jezusa stanowił religię niezwykle żywotną i pełną dynamiki. Co wyróżniało faryzeuszy spośród innych ugrupowań? Nazwa frakcji pochodzi od hebrajskiego terminu peruszim, oznaczającego „oddzieleni”. Faryzeusze wyróżniali się od reszty społeczeństwa Izraela naciskiem, jaki kładli na zachowanie Prawa Mojżeszowego. Nie wystarczała im pisana Tora i jej sześćset trzynaście przykazań, które każdy faryzeusz recytował z pamięci bez zająknięcia. Sięgali także po tradycję ustną, przekazywaną z ojca na syna. To ona stanowiła „mur wokół Prawa”, który faryzeusze wznosili z całą pieczołowitością. Przekonani o tym, że Bożą miłość można sobie zaskarbić tylko absolutną wiernością każdemu z sześciuset trzynastu przykazań Tory, faryzeusze każde z nich obwarowali wieloma nakazami i zakazami. Kto przestrzegał rzetelnie owych obwarowań, zwanych właśnie „murem”, miał pewność, że nie przekroczył głównego przykazania. Faryzejskie dysputy toczyły się wciąż wokół Prawa i jego interpretacji w przekazywanych ustnie tradycjach.
Bohater (dodajmy już teraz: negatywny) Jezusowej przypowieści zna doskonale Prawo i jego ustną interpretację. Znajomość tę ujawnia treść jego modlitwy: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam” (Łk 18,12).
Celnik w świątyni
W Palestynie czasów Jezusa poborem podatków trudniły się dwie grupy celników, obie bardzo nieprzychylnie traktowane przez społeczeństwo. Pierwszą stanowili celnicy pobierający podatki na rzecz Rzymu, w których z oczywistych względów widziano kolaborantów ze znienawidzonym okupantem. Druga grupa to celnicy zatrudnieni w świątyni.
W II wieku przed Chr. zaczęto bić z brązu monety żydowskie, które odróżniały się od innych pieniędzy tym, że posiadały jedynie ornamenty roślinne. Żydzi bowiem nie tłoczyli wizerunków postaci na swoich monetach, do czego zobowiązywał ich zakaz z Księgi Powtórzonego Prawa, gdzie zapisano: „Nie uczynisz sobie posągu ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko” (Pwt 5,8). Podatek świątynny można było płacić jedynie walutą żydowską. Jeżeli do Jerozolimy przybywali pielgrzymi z diaspory albo z innych prowincji rzymskich, gdzie posługiwano się monetami pogańskimi, musieli dokonać wymiany. Punkty wymiany usytuowane były najczęściej na dziedzińcu pogan. W tych miejscach wielu celników ulegało pokusie, by bogacić się kosztem innych.
Nie wiemy, czy celnik z Jezusowej przypowieści był kolaborantem współpracującym z obcym mocarstwem, poborcą podatków świątynnych czy też bankierem wymieniającym walutę. Wiemy natomiast, że miał świadomość swej grzeszności, która przytłaczała go do tego stopnia, że nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu.
Biblijny Narcyz
Gdyby postronny obserwator stanął pomiędzy faryzeuszem i celnikiem, mógłby usłyszeć słowa dwóch odmiennych modlitw. Pierwsza brzmiałaby: Dziękuję, że jestem taki wspaniały! Druga zaś: Miej litość dla grzesznika! Pierwsza: Bardzo dużo poszczę! Druga: Miej litość dla grzesznika! Pierwsza: Daję dziesięcinę! Druga: Miej litość dla mnie, grzesznika! Modlitwa faryzeusza była bardzo urozmaicona. Modlitwa celnika – monotonna. Celnik jednak zwracał się w pokorze do Boga, faryzeusz – do siebie samego! Tak właśnie należałoby dosłownie przetłumaczyć tekst grecki: „Faryzeusz stanął i tak modlił się do siebie (pros heauton)” (Łk 18,11).
Treść faryzejskiej modlitwy rodzi się najpierw z fatalnej cechy porównywania się z innymi. „Oddzielony” wychwala nie Boga, lecz siebie samego: „Nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik”.
Modlitwa jego wypływa także z dumy zachowywania postu. Największy nakazany przez Prawo post przypadał dla Izraelitów w Dniu Pojednania. Inne posty związane były z upamiętnieniem wydarzeń historycznych: wtargnięcia Babilończyków do Jerozolimy, zburzenia świątyni przez Nabuchodonozora, rozpoczęcia oblężenia stolicy. Prorocy surowo krytykowali czysty formalizm, w jaki niekiedy przeradzała się praktyka postów. Wskazywali, że post, który podoba się Bogu, ma polegać na odnowieniu moralnym. Taką ideę przedłożył prorok Izajasz: „Czy zwieszanie głowy jak sitowie i użycie wora z popiołem za posłanie – czyż to nazwiesz postem i dniem miłym Panu? Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków. Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą” (Iz 58,5-8).
Faryzeusz chlubi się także przed Bogiem ze swoich dziesięcin, co zapewne najbardziej kontrastuje z postawą celników, którym zarzucano chciwość.
Tymczasem ze strony celnika słychać tylko mocne uderzenia w piersi.
Faryzeusz modlił się, aby zadowolić siebie. Celnik pragnął, aby choć trochę zadowolić Boga.
Jasność spojrzenia
Niektórzy faryzeusze byli zakochani w sobie niczym mityczny Narcyz i zauroczeni własną doskonałością jak rzeka z opowieści Wilde’a. Dlatego usłyszeli od Jezusa: „Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: «Ten lud czci mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode mnie. Ale czci na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi». Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji” (Mk 7,14-15). Natomiast niektórzy celnicy, wbrew powszechnym mniemaniom, potrafili wołać do Boga z głębi serca o przebaczenie. Dlatego każdy z nich mógł usłyszeć o sobie od Jezusa: „Ten odszedł do domu usprawiedliwiony”.
W życiu duchowym ważna jest umiejętność pozwalająca zachować pewne ramy obiektywizmu w ocenie samego siebie. Chodzi o zdolność spojrzenia na siebie z dystansem. Kiedy ją posiadamy, wówczas rzeczy nabierają właściwych rozmiarów. Nie przypisujemy zbytniego znaczenia sprawom mało istotnym ani nie bagatelizujemy rzeczy ważnych. Na co dzień bardzo łatwo o zachwianie tych proporcji. Łatwo o postawę poszukiwania w oczach innych jedynie odbicia własnego piękna.
ks. Mariusz Rosik
„Głos Ojca Pio” [96/6/2015]
MARIUSZ ROSIK – ksiądz, profesor, wkładowca na Uniwersytecie Wrocławskim i Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu. Należy do międzynarodowego stowarzyszenia Studiorum Novi Testamenti Societas z siedzibą w Cambridge. Jest autorem ponad czterdziestu książek naukowych i popularnonaukowych oraz ponad dwustu artykułów. Jego prace ukazały się w piętnastu językach. Przewodzi wspólnocie modlitewnej Porta coeli.