Rembrandt, malując powrót syna marnotrawnego, w pewien sposób uwiecznił na nim własne doświadczenie. Zdał sobie sprawę, że żaden grzech nie pozostaje bez skutków. Nawet ten wyznany i przebaczony. Tak jest w życiu każdego. Mamy jednak szansę, by duchowe skutki grzechu umniejszać, a nawet całkowicie zniwelować.
lipiec/sierpień 2016
100 razy Ojciec Pio
Mojej żonie zebrało się na wspominki. Poszły w ruch zdjęcia i moje trzy damy zasiadły przed albumami. To chyba jakaś głębsza sprawa (genetyczna?), że kobiety co pewien czas wracają do przeszłości i przeglądają zasoby domowego archiwum. Ileż przy tym śmiechu i westchnień. A to opaska ze szpitala, na której wypisano imię i nazwisko dziecka, a to smoczek zamówiony przeze mnie w barwach mojego ulubionego klubu piłkarskiego. Dobrze, że moja żona ma terabajty pamięci podręcznej, bo pamięta prawie wszystko, a ja tylko to, co zapisane, jeśli nie zapomnę zapisać.
Lubimy zwalniać się z odpowiedzialności i żyć życiem innych: rodziców, charyzmatycznych liderów lub według zasłyszanych opinii. Często swoje kłopoty i brak szczęścia tłumaczymy czynnikami zewnętrznymi: niedobrą rodziną, Bogiem, demonami czy niesprzyjającymi okolicznościami. Tymczasem jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za swoje decyzje, ale również za to, co robimy dla swojego szczęścia.
Czy się tego pragnie, czy nie, konflikty są głęboko zakorzenione w doświadczeniu każdego człowieka. Przychodzą one na świat razem z nami. Pojawiają się nie tylko w środowisku pracy, w szkole, w polityce czy biznesie, spotkamy je także w zaciszu własnego domu. Spory wiodą ze sobą zarówno ludzie wykształceni, jak i prości, chodzący do kościoła i ci, których tam się nie spotka. Zatem sztuką życia jest niekoniecznie omijanie lub eliminowanie sporów, ale raczej opanowanie umiejętności konstruktywnego ich przeżywania.
Jako początkujący katecheta, pełen misyjnego zapału, spontanicznie powiedziałem do jednej z moich uczennic: „Dominiko, pamiętaj, masz być święta!”. Jej reakcja była zdumiewająca. Przez chwilę patrzyła na mnie z niedowierzaniem, a potem, mocno rozbawiona, wybuchła gromkim śmiechem. To niby banalne doświadczenie dało mi jednak dużo do myślenia. Zacząłem się zastanawiać, co tak naprawdę myślimy o świętości. Czy wezwanie to jawi się nam jako możliwe do zrealizowania, dobre samo w sobie, a przez to atrakcyjne? Czy też dominują negatywne przekonania?
Problemy istnieją nie tylko po to, by je rozwiązywać, ale również po to, aby nas przemieniać. Są ziarnem wrzuconym w glebę, które musi obumrzeć, aby mogło się narodzić coś nowego. Warto zatem nie tylko uczyć się, jak ich unikać i je rozwiązywać, ale również jak je przyjmować i przemieniać się w trudnych i bolesnych doświadczeniach…
Wielką sztuką jest nie tylko wnosić dobro w życie innych, ale również nauczyć się owocnie je przyjmować. Niestety, w tradycyjnych formach wychowania rodzinnego, a także religijnego wciąż panuje przekonanie o niebezpieczeństwach płynących z pochwał czy uznania.
Jakiś czas temu oglądałem jubileuszowe wydanie programu informacyjnego CNN Student News. Podkreślając ten szczególny fakt zaistnienia na rynku medialnym, redakcja postanowiła w skróconej formie przedstawić najważniejsze wydarzenia minionych dwudziestu lat: huragany, tsunami, globalne kryzysy ekonomiczne, konflikty militarne, międzynarodowy terror, przemoc, polityczną korupcję oraz skandale obyczajowe. Zastanowiłem się: „Czy rzeczywiście dzisiejszy świat TAKI jest?”.
Z najnowszego raportu Światowej Organizacja Zdrowia (WHO) opublikowanego 4 września 2014 roku dowiadujemy się, że co 40 sekund jedna osoba popełnia samobójstwo. Polskie statystyki są równie zatrważające. W 2013 roku aż 6100 osób odebrało sobie życie, tj. prawie 2000 więcej niż w roku poprzednim. Okazuje się, że więcej ludzi popełnia samobójstwo (ok. 16 każdego dnia), niż ginie w wypadkach samochodowych.
Pokazuje ożywczą moc wody. Autorzy omawiają rolę, jaką spełnia ona w liturgii Kościoła, a także w wierzeniach ludowych. Przeczytamy także o jej leczniczych właściwościach i wykorzystywaniu do...
Czytaj więcej