Na mocy decyzji Stolicy Apostolskiej Kościół w Polsce może cieszyć się wstawiennictwem nowego sługi Bożego – kapucyna, br. Kaliksta Kłoczki.
Zakonnik umarł w opinii świętości. Miał osiemdziesiąt trzy lata. Był kapucyńskim stolarzem. Bratem zakonnym oddanym cichej modlitwie. Człowiekiem o gołębim sercu i duszy ewangelicznego prostaczka. Liczne świadectwa o otrzymanych łaskach, w tym o uzdrowieniach, przypisywane jego wstawiennictwu stały się okazją do wszczęcia procesu zmierzającego do jego beatyfikacji.
Pochodził z rustykalnego Podlasia. Urodził się w wielodzietnej rodzinie Kłoczków, a w domu wołano na niego zdrobniale Maniuś, gdyż na chrzcie świętym otrzymał imię Marian. Kiedy w wieku dwunastu lat zapadł na poważną chorobę, matka postanowiła szukać ratunku u Maryi, dlatego zaniosła go do kościoła parafialnego w Różanymstoku i zawierzyła go jej opiece, mówiąc: „Jeśli wyzdrowieje, jest Twój”. Wyzdrowiał i odtąd miał już na zawsze należeć do Maryi, nie tylko ze względu na imię, które nosił, ale dlatego, że oddał się jej na służbę, wstępując do zakonu kapucynów, w którym wraz z zakonnym habitem przyjął nowe imię – Kalikst. Jako powód wyboru życia zakonnego podał: „By jak najlepiej czcić Maryję!”.
Życie Bogu na chwałę, ludziom na pożytek
W klasztorze ujawnił się jego wielki talent stolarski, choć – jak sam wielokrotnie powtarzał – miał ogromne zamiłowanie do metalu i właśnie w pracy z tym materiałem wiązał swoją przyszłą posługę dla braci. Jednak zrządzeniem Bożej opatrzności został stolarzem. Jak się później okazało, w swym pokornym fachu był niezwykle pomysłowy i twórczy, a jednocześnie wrażliwy na człowieka w potrzebie.
Wykonywał różnego rodzaju prace montażowe i budowlane nie tylko w kapucyńskich klasztorach i kościołach, ale również w domach ludzi, którzy prosili go o pomoc. Służył im także radą i pociechą, a jego proste i wypowiadane z anielską łagodnością słowa niosły ukojenie i budziły w nich nadzieję. Widok ludzi oczekujących na chwilę rozmowy z tym czułym i uczynnym bratem przed klasztorną stolarnią na Poczekajce w Lublinie – nazywaną przez nich „Kalikstówką” – bardzo szybko stał się codziennością. W ten sposób kapucyński stolarz uświęcał każdy dzień, realizując swe życiowe motto: „Kochać Boga w bliźnich”.
Solidność w pracy, pomysłowość w zakresie konstruktorskich rozwiązań technicznych, a przede wszystkim pokorne zdanie się na Jezusa i wierność codziennej modlitwie, pozwalały widzieć w nim nie tylko utalentowanego stolarza, ale przede wszystkim człowieka Bożego, który żyjąc w cieniu innych, jaśniał świętością na wzór Maryi, pokornej Służebnicy Pańskiej. Choć ze względu na charakter wykonywanej pracy doszukiwano się w nim podobieństwa do św. Józefa rzemieślnika, to w jego duchowej sylwetce nie sposób nie rozpoznać rysów maryjnej duchowości, która wyrażała się w zapominaniu o sobie podczas posługiwania innym. Dobitnie o tym świadczą także jego własne słowa: „Gdy służymy ludziom w potrzebie, nasze problemy są małe, bo Bóg nam dopomaga”. Świadomość, że to Bóg jest autorem wszelkiego dobra, rodziła w nim szczere poczucie wdzięczności: „Ja za każdym razem, jak mi się jakaś praca uda, nawet minuty nie czekam, tylko dziękuję Panu Bogu. I to dużo daje. Trzeba dziękować, również za trudy, również za krzyż…”.
Dobro to umiał także dostrzec w człowieku, czym budował zarówno swoich współbraci, jak i świeckich. Wśród nich są tacy, którzy zawdzięczają mu swoje nawrócenie. Przykładem jest malarka, Wanda Stokwisz-Dück, która w dowód wdzięczności i uznania dla kapucyńskiego stolarza wraz z mężem założyła Bractwo Sztuki i Rzemiosła im. Brata Kaliksta w Gronowie. Jego celem jest propagowanie osoby przyszłego błogosławionego w środowisku ludzi zajmujących się sztuką i rzemiosłem artystycznym oraz otwieranie ich na duchowy wymiar oddziaływania artystycznego.
Świętość wypisana w sercach bliskich i pamięci potomnych
Kiedy mieszkałem w klasztorze na Poczekajce, miałem okazję osobiście poznać br. Kaliksta. Jego cicha i nienarzucająca się obecność oraz wręcz nieśmiała delikatność zarówno przy stole w refektarzu, jak i w salce rekreacyjnej, pozwalała cieszyć się walorami jego dobrotliwego człowieczeństwa. Korzystałem także z jego stolarskich talentów. Wraz ze swoim pomocnikiem naprawił mi mocno zdezelowaną wersalkę i skonstruował drewnianą podstawkę pod komputer, którą posiadam do dzisiaj.
Jednak najczęściej z mojej pamięci wyłania się obraz br. Kaliksta klęczącego w chórze zakonnym, niezwykle skupionego i pogrążonego w modlitwie. Przez pewien czas zajmowałem tam miejsce obok niego. Łatwość modlenia się, jakiej wówczas doświadczałem, była niezwykła, zwłaszcza podczas medytacji. Wydaje mi się, że nie będzie przesadą, gdy powiem, że była to zasługa twarzyszącego mi pokornego brata o spracowanych dłoniach i czystym sercu, przepełnionym miłością do Boga.
W piątą rocznicę śmierci br. Kaliksta – 6 kwietnia 2018 roku – w kościele kapucynów na Poczekajce w Lublinie odsłonięto pamiątkową tablicę dedykowaną jego pamięci, na której obok wizerunku zakonnika umieszczono napis: „Budował Kościół świętością życia i pięknem stolarskiego rzemiosła”. W ten sposób lokalna społeczność doceniła ewangelizacyjny wymiar jego pracy i uznała nadprzyrodzone działanie łaski w jego życiu.
Natomiast w listopadzie 2022 roku Stolica Apostolska przyznała br. Kalikstowi, który mówił o sobie: „Łatwiej jest mi zrobić drzwi do kościoła, niż w kościele powiedzieć kilka słów”, zaszczytny tytuł sługi Bożego.
Tekst br. Błażej Strzechmiński OFMCap
Brat Błażej Strzechmiński – kapucyn, doktor teologii duchowości. Absolwent Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie. Wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym Braci Mniejszych Kapucynów w Krakowie. Znawca życia i duchowości Ojca Pio. Autor książki „Przyśnił mi się Ojciec Pio. Trochę inna biografia”.