Przesłanie świętego Franciszka nie traci na aktualności. Przykład jego życia stale pociąga do trwania we wspólnotach franciszkańskich. Paulina, Celina i Agnieszka opowiadają, jak Pan Bóg działa w ich codzienności za sprawą świętego z Asyżu.
Rozmawia Justyna Zygmunt
Widzę Wasze uśmiechy i krzyże w kształcie litery T. Co one mają wspólnego ze św. Franciszkiem?
Agnieszka: W czasie soboru laterańskiego IV Franciszek usłyszał mowę papieża na temat znaku Tau. W Księdze Ezechiela (Ez 9,4-6) można przeczytać, że anioł czyni na czole znak Tau, a ci, którzy zostali oznaczeni, przeżyją. Franciszek umiłował ten znak, podpisywał się nim. Tau to również symbol krzyża i ostatnia litera alfabetu hebrajskiego. Franciszek mówił, że bracia mają być mniejszymi, czyli ostatnimi: tymi, którzy służą. Jest to znak franciszkański, aczkolwiek nie został on zarezerwowany wyłącznie dla naszych wspólnot.
Wasze wspólnoty, czyli Młodzież Franciszkańska Tau (MF Tau), Wspólnota Franciszkańska Tau (WF Tau) oraz Franciszkański Zakon Świeckich (FZŚ). Opowiedzcie mi o nich.
Paulina: Wspólnota Młodzieży Franciszkańskiej Tau jest przeznaczona dla ludzi w wieku piętnaście – dwadzieścia pięć lat. Formacja podstawowa trwa pięć lat, ale można ją wydłużyć o dwa lata, jeśli ktoś nie znalazł jeszcze swojego miejsca w Kościele. Czasami trudno się rozstać...
Naszym celem jest podążanie za Chrystusem franciszkańską drogą nawrócenia. Dzięki życiu we wspólnocie odkrywamy, czym jest Kościół, pokora i umiłowanie krzyża, radosna pokuta, małość oraz prostota. To przygotowywanie się do dorosłego życia. Podczas pięcioletniej formacji poruszamy konkretne tematy, które mają pomóc odnaleźć siebie i swoje miejsce w Kościele.
Jeśli ktoś rozezna, że idzie dalej drogą franciszkańską, może wstąpić do WF Tau?
Paulina: Tak, może przejść do WF Tau, ale nie musi. Wiadomo, że jesteśmy związani z duchowością franciszkańską, więc ten proces odbywa się naturalnie. Zachęcamy do pozostania w tej samej rodzinie, ale można wybrać jakąkolwiek inną wspólnotę.
Czyli nie jesteście zamknięci, tylko troszczycie się o właściwe rozeznanie powołania.
Paulina: Tak, to bardzo piękne. Buduje mnie widok braci, sióstr zakonnych czy też pięknych małżeństw, które poznały się w MF Tau. Formacja we wspólnocie się kończy, ale zaczyna się ta „życiowa”, w której można realizować swoje powołanie – małżeństwo, życie konsekrowane, kapłaństwo albo życie samotne, bo tego też nie wykluczamy.
Co czeka kogoś, kto pozostanie w WF Tau?
Celina: Czeka go proces nawrócenia. Po części wspólnota jest kontynuacją MF Tau i rozwija podejmowane przez nią tematy, ale przede wszystkim chodzi w niej o duchowość Tau, życie wiarą i kroczenie cały czas drogą nawrócenia. To również pogłębianie powołania franciszkańskiego i znajomości Kościoła, ale już w dorosłym życiu. WF Tau, tak jak i FZŚ, są dla osób różnego stanu – można być singlem, wdowcem albo mieć rodzinę.
Co proponuje FZŚ?
Agnieszka: FZŚ jest pewnym sposobem życia, na który ktoś się decyduje docelowo na całe życie. Formacja w naszej wspólnocie prowadzi do złożenia profesji, czyli przyrzeczenia życia ewangelicznego. Do tego momentu jest czas na rozeznawanie. Wtedy pochylamy się nad naszą Regułą, a po profesji przechodzimy w formację permanentną.
Naszą wspólnotę charakteryzują franciszkanizm i świeckość. Jesteśmy osobami świeckimi, żyjemy w świecie, zakładamy rodziny, nie nosimy habitów. Ale tercjarzem może zostać także osoba duchowna. Bogactwem naszej wspólnoty jest różnorodność wiekowa. Najmłodsza osoba ma dwadzieścia kilka lat, najstarsza dziewięćdziesiąt dziewięć. To niesamowite bogactwo.
Co według Was cechuje franciszkańskiego ducha?
Celina: Na pewno otwartość na drugiego człowieka. Widzę to u siebie i innych osób ze wspólnoty WF Tau. Gdy przychodzi ktoś nowy, od razu do niego podchodzimy i rozmawiamy. Nawet gdy na rekolekcje ludzie przyjeżdżają po kilku latach nieobecności, przyjmujemy ich, jakbyśmy widzieli się wczoraj. Zawsze można wrócić do nas jak do rodziny.
Paulina: Dla mnie najważniejsze są prostota i szczerość, z których wynika akceptacja. Każdy jest sobą, niczego nie trzeba udawać.
Święty Franciszek jest też dla mnie wzorem w zrozumieniu i zachowaniu ubóstwa oraz w zawierzeniu siebie Bogu. Bardzo lubię wprowadzać jego słowa w czyn. Jestem przekonana, że bez ofiarowania się Bogu w duchu Franciszkowym, nie byłoby łatwo zdać się tylko na Bożą łaskę i, na przykład, pojechać gdzieś na tydzień bez pieniędzy.
Agnieszka: Nie umiem wskazać jednej cechy, która pociąga mnie w św. Franciszku. Cały czas go odkrywam. Na każdym etapie życia uczę się od niego czegoś innego. Dzisiaj jest mi bliskie powszechne braterstwo, o którym mówił Franciszek, uobecniane nie tylko w naszej franciszkańskiej rodzinie, ale we wszystkich środowiskach, w jakich żyjemy. Wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Ojca, bez względu na religię czy pochodzenie. Drugą podziwianą przeze mnie cechą jest Franciszkowe posłuszeństwo Kościołowi i miłość do niego. Kocham Kościół, to jest mój dom. Postawa Franciszka jest dla mnie pomocą w przeżywaniu różnego rodzaju kryzysów, które są dziś obecne w Kościele.
Od samego początku nade wszystko bliska jest mi Franciszkowa służba, małość – by nie tyle dawać ubogim, co z nimi być.
Na ile duch franciszkański jest aktualny i widoczny w codzienności?
Celina: Podczas jednego ze Spotkań Młodych w Wołczynie modne były bransoletki z napisem „Co zrobiłby Jezus?”. Do dzisiaj je pamiętam, mimo że takiej nie miałam. Gdy nie wiem, co zrobić w jakiejś sytuacji, zastanawiam się, co zrobiłby Jezus albo jak postąpiłby Franciszek. I to pomaga.
Mam też zaufanie do słowa Bożego. Gdyby nie MF Tau, gdzie nauczyłam się liturgii godzin i modlitwy kompletą, a później kontynuacja formacji w WF Tau, podejrzewam, że nie czytałabym tak dużo Pisma Świętego. Nie stworzyłabym relacji z Panem Bogiem, nie rozmawiałabym z Nim jak z przyjacielem. I to faktycznie w trudnych momentach bardzo pomaga, zwłaszcza że stoją za mną ludzie, którzy wspierają mnie modlitwą. Czuję ich pomoc.
Pewnego razu dostałam duchowe wskazanie: „pozostań w Jerozolimie i oczekuj obietnicy Ojca”. Zrozumiałam wtedy, że mam nie zmieniać pracy, tylko zostać w Krakowie i nadal odbywać formację we franciszkańskiej wspólnocie. Czekałam więc na Ducha Świętego i wypełnienie się obietnicy. Trwałam w przeciwnościach, trudnościach i radościach. Starałam się trwać przy słowie Bożym i mieć postawę Franciszka, który poznał Boga i nic więcej do szczęścia mu już nie było potrzebne.
Agnieszka: Franciszek jest ponadczasowy. Reguła naszych zakonów zaczyna się od słów: „zachowywać Ewangelię Pana naszego Jezusa Chrystusa”. Ewangelia jest zawsze na tu i teraz. Towarzyszą nam następujące znaki czasu: papież za swojego patrona wybrał św. Franciszka, FZŚ obchodzi 800. rocznicę powstania. Podczas różnych uroczystości słyszy się: „To jest czas dla franciszkanów”.
To jest nasz czas, ale co my z nim zrobimy? Życie duchowością św. Franciszka domaga się konkretnych postaw, a nie tylko głoszenia idei franciszkańskiej i noszenia znaku Tau. Dziś jest tak wiele podziałów, nienawiści. My mamy nieść w świat pokój i dobro, zaczynając od podstawowej wspólnoty – swojej rodziny. Dalej jest praca, uczelnia, każde miejsce w którym się znajdujemy. Jeśli potraktujemy to jako wezwanie i będziemy autentyczni, nastąpią zmiany. Sami może tego nie zauważymy, ale inni z zewnątrz z pewnością to dostrzegą. Franciszek jest aktualny, ponieważ potrzeba rozmiłowanych w Jezusie ludzi pokoju i braterstwa.
Paulina: Duchowością franciszkańską żyję na co dzień. Gdyby ona nie była aktualna i nie przemawiała do mnie tu i teraz, nie realizowałabym jej.
Jakie wspomnienia przychodzą Wam do głowy, gdy myślicie o Waszych wspólnotach?
Celina: Nigdy nie miałam przekonania, że jestem ważna dla Pana Boga. On miałby się przejmować jakąś tam Celą z Brzegu? O Jego trosce przekonałam się na rekolekcjach, podczas których powzięłam postanowienie, że wybieram Pana Boga i rezygnuję dla Niego z pewnych relacji i ważnych spraw. Wówczas po otwarciu Pisma Świętego przeczytałam: „Córko, twoja wiara cię ocaliła”. Słowa te odcisnęły się głęboko w moim sercu. Od tego momentu mam nienaruszalną pewność, że tak właśnie jest. Jestem dzieckiem Pana Boga. Jestem dla Niego ważna. On nie może źle mnie prowadzić! To nie jest biologiczny ojciec, który jako człowiek może się mylić. Pan Bóg nie pomyli się w żaden sposób. To dało mi światło i pewność, że dobrze wybrałam.
Drugie wspomnienie nie jest tak odległe. Rok temu okazało się, że jestem poważnie chora – mam nowotwór złośliwy sutka. Wystarczyło wysłać kilka wiadomości z prośbą o modlitwę, a ona rozeszła się po całym świecie: do Norwegii, Włoch, Ukrainy, po całej Polsce... Nie wiem, gdzie jeszcze. Milion osób się za mnie modliło i modli do tej pory, a wśród nich członkowie FZŚ, MF Tau, kapucyni, osoby spoza wspólnoty, a nawet Kościoła. Dzięki nim całe moje leczenie przebiegło i przebiega bardzo prosto. Nie było żadnych komplikacji. Wiadomo, chemioterapia i radioterapia nie są przyjemne, ale czułam, że znajduję się pod wyjątkową opieką.
Mało tego, dzień po przyjęciu u kapucynów sakramentu namaszczenia chorych przeczytałam w liturgii z dnia słowo mówiące o tym, że ci, którzy zostali naznaczeni znakiem Tau, będą żyć. Było to mocne doświadczenie. Stąd też leczenie przyjęłam ze spokojem. Całkowicie zaufałam Bogu. Mimo że prosiłam: „Panie Boże, nie chcę stracić piersi, uratuj też rękę”, zdałam się na wolę Bożą, ponieważ Pan Bóg wie lepiej, co jest dla mnie dobre. Cierpienie związane z leczeniem ofiarowałam natomiast za moich niewierzących znajomych.
Na początku guz miał sześć centymetrów, więc kwalifikowałam się do mastektomii. Po chemioterapii okazało się, że nie jest to konieczne, gdyż zmalał do milimetrów. Miałam tylko zabieg oszczędzający. Wycięcie węzłów chłonnych nie wywołało obrzęku – jak przewidywano – i mam sprawną rękę, a po roku leczenia dowiedziałam się od lekarza, że jest wielka szansa na całkowite wyzdrowienie.
Paulina: Na mnie największe wrażenie zrobiły rekolekcje Spoleto, na które pojechałam z różnymi trudnościami życia codziennego, konkretną przeszłością, krzyżem i pytaniami. Tam podczas modlitwy indywidualnej dostałam na nie odpowiedź. Kiedy otwarłam Pismo Święte na losowo wybranym fragmencie, św. Paweł dokładnie powiedział, co mam zrobić po powrocie do domu, jak mam zmienić swoje życie, żeby faktycznie było Chrystusowe, a nie moje. Było to bardzo mocne doświadczenie, do którego wracam, gdy przeżywam kryzys.
W tym roku na wakacjach miałam przyjemność poprowadzić rekolekcje Spoleto jako lider turnusu. Cieszyłam się, że mogę towarzyszyć innym na początku drogi w MF Tau i przekazać im to, czego sama doświadczyłam.
Agnieszka: Kiedy wstępowałam do FZŚ, bałam się, że z powodu różnicy wieku będę czuła się w tej wspólnocie osamotniona. Pan Bóg jednak pokazał, że nic nie wymyka Mu się spod kontroli i o wszystko się zatroszczył! Od pierwszego spotkania, w którym uczestniczyłam, nastąpiła widoczna przemiana we wspólnocie. Pan Bóg pokazuje, że chce odnowy. Posyła swojego Ducha, by kości ożyły. Dostrzegam to również w braciach kapucynach, którzy angażują się w FZŚ.
Bardzo ważne jest dla mnie doświadczenie wspólnoty będącej rodziną. Jesteśmy nie tylko w Krakowie czy w regionie, ale na całym świecie. Poznałam wspólnotę świeckich franciszkanów na Ukrainie. Jadę do nich jak do domu, naprawdę. Właśnie tam usłyszałam od starszej siostry: „Wierzyłam w Boga, chodziłam w niedzielę do kościoła, ale tu spotkałam żywego Jezusa, tu zmieniło się wszystko”. Babcia 60+ mówi, że we wspólnocie spotkała żywego Jezusa! To dla mnie niesamowite świadectwo. Podobne wrażenie wywarły na mnie słowa 99-letniej siostry z mojej wspólnoty, która podczas urodzin powiedziała do mnie: „Wiesz co, Aga? Myślę, że dożyję setki. Za rok się widzimy, już cię zapraszam”. Świat stoi dzięki takim osobom jak Czesia!
Co zawdzięczacie formacji we wspólnotach franciszkańskich?
Paulina: MF rozwija na każdej płaszczyźnie: duchowo, o czym dużo mówiłyśmy, i po ludzku, bo można skonfrontować się z samym sobą, zobaczyć swoje prawdziwe „ja”, a także zaakceptować mocne i słabe strony, żeby czuć się ze sobą dobrze. Dzięki temu można też odkrywać swoje talenty.
Ostatnio na jednej z wycieczek poszłyśmy do kościoła, a potem na cały dzień miałyśmy iść w góry. Po mszy zaczepił nas ksiądz i zapytał sióstr zakonnych, które z nami były, czy nie chciałyby powiedzieć świadectwa grupie bierzmowanych. One się nie zgodziły, ale poleciły mnie i koleżankę. Miałyśmy piętnaście minut na przygotowanie świadectwa i wymyślenie, jak zaanimujemy grupę. Pomodliłyśmy się i czas się skończył. Efekt spotkania przeszedł wszelkie wyobrażenia.
Agnieszka: FZŚ uczy mnie, że nie warto uciekać przed zadaniami. Prowadzę spotkania, przerasta mnie to, ale mam być tylko narzędziem, bo przemawiać ma Duch Święty. Trzeba pozwolić Mu na wypełnianie przestrzeni, w których nie domagam.
W MF Tau nauczyłam się bycia osobą konkretną. Nie tylko jeśli chodzi o konkretny sposób wypowiadania się, ale także postępowanie. Cały czas uczę się też przyjmowania drugich. Paulina pięknie powiedziała o przyjmowaniu samej siebie. Do tego dodam zgodę na niedoskonałości, które są też w innych.
Celina: Przynależność do wspólnoty nauczyła mnie pokory, odczytywania woli Pana Boga i bycia narzędziem w Jego rękach. W MF Tau rozwinęłam talenty kulinarne i organizacyjne, bo gotowanie dla czterdziestu osób jest wyzwaniem. Bardzo to lubiłam i rewelacyjnie się w tym odnajdywałam. Udoskonaliłam talenty, które już miałam.
Równie ważna jak dla dziewczyn jest dla mnie akceptacja siebie i drugiej osoby. Często mówi się, że w drugim człowieku jest Chrystus. Kiedy dostrzegam niedoskonałości innych, zastanawiam się, po co Pan Bóg obdarzył ich nimi i do czego są one potrzebne. Teraz i ja doświadczam wielu ograniczeń, ale zastanawiam się, jak mogę je wykorzystać. Najwyraźniej moje słabości w danym momencie są potrzebne Panu Bogu, by mógł przez nie działać.
Co uzmysłowiła mi wspólnota? Rozbiła pewne stereotypy, fałszywe obrazy siebie, innych osób i Pana Boga.
„Głos Ojca Pio” [1/133/2022]
Paulina Dzięcioł – 21 lat; studentka teologii; lider MF Tau; w MF Tau od 4 lat.
Celina Biegańska – 39 lat; specjalista ds. administracyjnych (obecnie na rencie zdrowotnej); lider lokalny; w rodzinie franciszkańskiej od 23 lat, w WF Tau od 10 lat.
Agnieszka Lewandowska – 39 lat; pracownik biurowy; w rodzinie franciszkańskiej od 22 lat, w FZŚ od 7 lat.