„Muszę wznieść katedrę boleści, by każdy, który przyjdzie tu leczyć ciało, odczuł powiew ducha. Jest to katedra, w której przyjmuje się Jezusa Ukrzyżowanego, bo w człowieku cierpiącym cierpi Pan” – mówił Ojciec Pio o budowie Domu Ulgi w Cierpieniu, który w tym roku obchodzi 60 lecie istnienia.
Dom Ulgi w Cierpieniu jest wspaniałym świadectwem tego, co Bóg może uczynić, jeśli współpracuje się z Jego łaską. Ojciec Pio był człowiekiem wielkiego współczucia i zawsze wzruszał się, gdy widział ludzkie cierpienie, choć ono samo nie było dla niego tragedią, ale łaską. Dzięki cierpieniu Jezusa Chrystusa każdy z nas otrzymał bowiem dar prowadzący do wiecznego zbawienia.
Święty z Gargano pragnął zawsze jednego: aby Bóg obdarzał go łaską cierpienia, a jeśliby zechciał dać ją innym, Ojciec Pio usilnie prosił, aby ten krzyż spadł na niego. Wiele razy powtarzał: „Och, gdybym mógł usunąć całkowicie ból i cierpienie z tej ziemi!”. I zaraz dodawał: „Kim ja jestem, bym miał uczynić to, co do Boga należy, a przecież On tego nie czyni!”.
Już w 1925 roku w związku z olbrzymią liczbą napływających do San Giovanni Rotondo pielgrzymów postanowiono założyć maleńki szpitalik pod wezwaniem św. Franciszka, który w 1938 roku zniszczyło trzęsienie ziemi. Został on częściowo odbudowany, ale w umyśle i sercu Ojca Pio istniało pragnienie wybudowania dużej kliniki. Dlatego, w porozumieniu z lekarzami Sanguinettim, Kisvardayem i Sanvicem, a także przy udziale władz miasta zaproponował wybudowanie dużej kliniki. Decyzja zapadła 9 stycznia 1940 roku. Pio argumentował: „W każdym człowieku chorym jest Chrystus, który cierpi. W każdym ubogim znosi udręczenie Chrystus”. Wyciągnąwszy złotą monetę ofiarowaną mu przez kogoś na cele dobroczynne, powiedział: „Składam pierwszą ofiarę na Dom Ulgi w Cierpieniu”.
I tak zaczęło się dzieło, które powstało dzięki ofiarności ludzi ze wszystkich stron świata. Jednak dopiero po wojnie prace zdecydowanie ruszyły naprzód, nabierając właściwego tempa, kiedy do miasta przybyła angielska dziennikarka Barbara Ward. Przybyła prosić Ojca Pio, by jej narzeczony, protestant, przeszedł na katolicyzm. Święty Pio spełnił jej życzenie. Narzeczony pani Ward był wysokim urzędnikiem Organizacji Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy (UNRRA). Przybył do San Giovanni Rotondo, a przy okazji pomógł zdobyć fundusze na budujący się szpital.
Przy budowie szpitala uwzględniono wszystko, czego współcześnie wymaga się od takiego obiektu. Jasne, przestronne sale dla chorych błyszczały czystością, szerokie schody i korytarze wyłożono zielonym marmurem, nie zapomniano o mieszkaniach dla lekarzy i personelu administracyjnego.
Piękne aleje wśród drzew, kwietniki i gazony tworzyły na zewnątrz przyjemną dla oka panoramę. Kto by pomyślał, że na tym pustkowiu powstanie taki obiekt! Ile kosztował on jednak sił, trudów, ile nieporozumień i podejrzeń wywołał!
5 października 1946 roku szpital otrzymał oficjalny statut, w którym zaznaczono m.in., że „należy przyjąć każdego, kto o to poprosi w imię Chrystusa”. Ojciec Pio nie chciał tego dzieła nazwać szpitalem czy kliniką, ale domem, Domem Ulgi w Cierpieniu. Dom miał każdemu kojarzyć się z rodzinnością, miłością i gościnnością, ale również z małym Kościołem, Kościołem domowym. Ojciec Pio stworzył świątynię, w której łagodzi się ludzkie cierpienie. Czuwał nad tym z całą determinacją. Kiedy bowiem budowano klinikę, jej założyciel bardzo cierpiał. Zwracano wówczas uwagę, że na budowę idzie za wiele wydatków. Odpowiedział: „Muszę wznieść katedrę boleści, by każdy, który przyjdzie tu leczyć ciało, odczuł powiew ducha. Jest to katedra, w której przyjmuje się Jezusa Ukrzyżowanego, bo w człowieku cierpiącym cierpi Pan. W człowieku ubogim i chorym Pan jest obecny podwójnie. Jeśli klasztor powinien być ubogi, jeśli trzeba żyć skromnie, to wobec boleści wznosi się katedrę dla Jezusa cierpiącego”.
16 lipca 1954 roku otwarto nowoczesne laboratorium przy szpitalu. Poświęcił je Ojciec Pio. Powiedział m.in.: „Trzeba najpierw podziękować Bogu, że pozwolił zrealizować to dzieło. Trzeba podziękować dobrodziejom, doktorowi Sanguinettiemu, który oddal się całą duszą tej sprawie... Zapamiętajcie na zawsze, że jest to dzieło miłości i dlatego trzeba mu służyć w duchu miłości. Ja tu nic nie zrobiłem; to wyście to uczynili. Ja tylko poświęciłem to dzieło...”. Słowa uwięzły mu w gardle. Popłynęły łzy. Znowu nie wszyscy pojęli, bo ponowiono zarzut, że szpital jest zbyt luksusowy. Pio odparł: „Zbyt luksusowy? Gdyby to było możliwe, to bym ten dom zbudował ze złota..., gdyż chorym jest Jezus, a to wszystko tak mało, cośmy uczynili dla Pana”.
W dziedzinie społecznej Ojciec Pio wkładał wiele wysiłku, by ulżyć biedzie i cierpieniom licznych rodzin, w szczególny sposób poprzez ufundowanie szpitala, pod nazwą „Dom Ulgi w Cierpieniu”, który został otwarty 5 maja 1956 roku. Uroczystego poświęcenia dokonał kard. Lercaro, a mszę świętą sprawował Ojciec Pio w obecności 15 tysięcy wiernych. Wśród zaproszonych gości był arcybiskup Carta, który wspominał: „Dane mi było być wówczas przy boku Ojca Pio na tej uroczystości”.
W przemówieniu inaugurującym naukowe sympozjum tego dnia Ojciec Pio powiedział m.in.: „To dzieło stworzyła Boża Opatrzność, posługując się ludźmi. Podziwiajcie i sławcie razem ze mną Pana, bo na ziemię upadło ziarno, które promieniując, będzie nas ogrzewało miłością. Powstało nowe dzieło, owoc ofiar i wyrzeczeń, które przyczyni się do pomnożenia chwały Bożej i przyniesie ulgę cierpiącym. Starajcie się wnosić swój wkład i wspierajcie cierpiących, aby miłość Boża, która nie zna ograniczeń, a która jest światłem Boga samego i życiem wiecznym, mogła napełnić serca wasze łaską, której dziedzicami uczynił nas Jezus na drzewie krzyża (...). Ten dom niech będzie miejscem modlitwy i wiedzy, aby człowiek odnalazł siebie w Chrystusie Ukrzyżowanym, a rodzaj ludzki zgromadził się wokół Jezusa jak trzoda wokół jednego pasterza (...). Starajcie się wiernie odczytać Boże wezwanie i wypełnić naszą powinność. Ja zaś, nieużyteczny sługa Jezusa Chrystusa, będę wspierał to dzieło nieustanną modlitwą i zawsze polecał chorych i cierpiących miłosierdziu Bożemu. Wy zaś wspierani łaską bądźcie wielkoduszni i wytrwali w tworzeniu dobra, kierując się zawsze czystą intencją...”.
Do lekarzy Ojciec Pio powiedział m.in.: „Waszym obowiązkiem jest leczyć chorych. Jeśli jednak do łoża chorego nie zaniesiecie miłości, to wątpię, czy zdołacie spełnić swoją posługę... Miłość nie może być mniejsza od słów. A przecież tak wiele znaczy dobre słowo wypowiedziane z miłością. O, jak bardzo ono podnosi na duchu chorego! (...). Zanieście Boga do chorych. To więcej znaczy od innych form opieki i pomocy. A Pan niech błogosławi Waszej pracy i Waszym chorym. To jest moje bardzo gorące życzenie, które kieruję do Was jako kapłan”.
Wiemy, że Ojciec Pio pragnął, aby ten szpital wyróżniał się najnowocześniejszymi rozwiązaniami technicznymi i był miejscem świadczenia miłości; by w Domu Ulgi leczono całego człowieka: jego ciało i duszę. Tym, którzy wątpili w to dzieło w czasie jego budowy, Ojciec Pio tłumaczył: „Jeden akt miłości, jeden czyn miłosierdzia ma taką wartość w oczach Bożych, że niczym stworzonym tego zmierzyć nie można. Miłość jest iskrą Bożą, wypływa z samej istoty Boga. To Bogu winniśmy całą naszą miłość, która powinna być nieskończona, jak i Bóg jest nieskończony. Niechby nasze czyny były takie, jakich Bóg od nas oczekuje, tzn. pokrywały się ze słowami: «Byłem głodny, a nakarmiliście mnie, cierpiałem, a przyszliście mi z pomocą». Chrześcijanin wiedziony tymi ideałami powinien nie pamiętać o sobie, ale poświęcić się cierpiącemu bliźniemu jak rodzonemu bratu”.
Gdy już po dwóch latach okazało się, że szpital jest za mały, postanowiono go rozbudować. Ojciec Pio poświęcił kamień węgielny pod nowe skrzydło gmachu. Teraz nikt nie pytał, skąd wziąć na to fundusze. Sprawa była oczywista. Setki chorych pragnęły leczyć się w pobliżu charyzmatycznego kapucyna.
To dzieło rozpoczęte za życia Ojca Pio jest kontynuowane i rozwijane. Powstają nowe oddziały, by jak najlepiej służyć biednym potrzebującym pomocy w których jest obecny Chrystus.
Patrząc na życie Ojca Pio, możemy się dowiedzieć, ile jest zdolna uczynić łaska cierpienia, jeśli łączy się ją z cierpieniem Chrystusa. Przykład świętego z Gargano pobudza do kontynuowania jego dzieła. Początkiem tego procesu jest stawianie sobie pytań: Czy w każdym człowieku widzę Chrystusa, którego oblicze jaśnieje zwłaszcza w chorym i biednym? Czy do łoża chorego, jak mówił Ojciec Pio do lekarzy, „zanoszę choćby kropelkę miłości”, która czyni cuda?
Bolesław Konopka OFMCap, Roman Rusek OFMCap