Ojciec Pio twierdził, że pokora stoi u podstaw właściwego rozwoju duchowego, którego celem jest uświęcenie. Uważał ją za fundament cnotliwego życia, a nawet za cnotę cnót. Wbrew powszechnej opinii uczył, że warto ćwiczyć się w upokorzeniu i je pokochać, ponieważ znacząco uszlachetnia ono duszę.
Nie będąc pokornym, trudno jest w sposób właściwy nauczać o pokorze. Ta wymagająca zasada sprawdziła się również w życiu Ojca Pio: swoim dzieciom duchowym udzielał tylko takich wskazówek na jej temat, które sam wcześniej praktykował.
Być niczym we własnych oczach
Wyjątkowe charyzmaty, którymi Bóg obdarzył Ojca Pio, sprawiły, że stał się człowiekiem znanym na całym świecie. Zaniepokojeni rosnącą sławą Stygmatyka współbracia na wszelkie sposoby starali się dowiedzieć, czy nie dał się zwieść podstępnej miłości własnej.
Przeważnie z uwagą obserwowali jego zachowanie. Ojciec Paolino z Casacalendy wspominał zdarzenie z czasów bycia przełożonym Stygmatyka, podczas którego tłum stojący na placu pod oknem Ojca Pio, zniecierpliwiony długim oczekiwaniem na błogosławieństwo, zaczął głośno skandować jego imię. Poirytowany tym zajściem poszedł, aby upomnieć współbrata. Już miał go zrugać, kiedy spostrzegł, jak zalewa się łzami. Zachowanie to zamiast uspokoić, rozsierdziło go jeszcze bardziej. „Co ty robisz?! Dlaczego płaczesz?! Nie słyszysz, że tłum cię woła?!” – pokrzykiwał. Wówczas usłyszał z ust Ojca Pio przejmujące wyznanie: „Mój bracie, nie widzisz, że ci ludzie zamiast iść do Mistrza, przychodzą do ucznia?”. Uświadomiło mu ono, że Stygmatyk nie uległ presji tłumu, ale ukrył się przed nim, by nie odbierać chwały należnej Bogu.
Innym razem Ojciec Pio za pomocą krótkiej dykteryjki wyjaśnił, że świadomość różnicy istniejącej pomiędzy nieskończonym Bogiem a grzesznikiem doświadczającym swych ograniczeń wynikających z ludzkiej natury dobrze służy wzrastaniu w pokorze. Amerykańskim siostrom zakonnym dał następującą radę: „Popatrzmy najpierw w górę, a potem na samych siebie: nieskończony dystans między niebem a otchłanią rodzi pokorę”.
Współbracia Ojca Pio podczas codziennych z nim kontaktów mieli niejednokrotnie okazję przekonać się, że nie uważał się za kogoś szczególnego czy wyjątkowego. Po latach jako sześćdziesięciolatek wyznał o. Giovanniemu Buccio z Baggio, w jaki sposób w czasach największego rozgłosu radził sobie ze sławą: „Czuję, że musiałbym się bardziej wysilić, by popełnić akt pychy niż pokory. Ponieważ pokora jest prawdą, a prawda jest taka, że jestem niczym, a wszystko, cokolwiek dobrego jest we mnie, pochodzi od Boga. […] Na szczyt tej cnoty nie dotrzemy nigdy bez spotkania z Nim. W tym celu musimy iść w górę, a On musi schodzić”. W tych krótkich, ale wymownych słowach potwierdził, że dzięki znajomości prawdy o sobie i własnej zależności od Stwórcy nie popadł w grzech pychy. Dał też do zrozumienia, że pokora rodzi się ze spotkania z Bogiem, który uniża się do człowieka, aby człowiek mógł wspiąć się na wyżyny nieba. Niejednokrotnie przypominał też, że istnieją „dwa sposoby wznoszenia się do Boga: pokora, która zniża Boga do człowieka, i ufność, która podnosi człowieka do Boga”.
Jako pokorny syn św. Franciszka Ojciec Pio był głęboko przekonany, że w życiu najważniejszy jest Bóg, a dopiero potem człowiek. Dawał temu wyraz szczególnie wtedy, gdy był chwalony. Strofował wtedy swego pochlebcę: „Nie znasz mnie: jestem grzesznikiem. Nie jestem godzien nosić habitu św. Franciszka. Nie wiem, jak Bóg mnie znosi”. Tak samo zareagował pod koniec życia, gdy opiekujący się nim o. Eusebio Notte zażartował: „Ojcze duchowy, myślisz, że jesteś tutaj jedyną ważną osobą?! Może ja również nią jestem?!”. Wówczas natychmiast zaprzeczył: „Proszę, uwierz mi, nigdy nie byłem żadną osobistością”.
Fundament duchowej budowli
Jeśli chodzi o nauczanie, Ojciec Pio przyrównywał rozwój życia duchowego do wznoszenia budowli, na którą składają się poszczególne cnoty. Według niego powinna ona posiadać mocny fundament i być zabezpieczona solidnym dachem chroniącym ją przed destrukcyjnymi skutkami zagrażającego jej zła. Prawdę tę zawarł w liście do o. Benedetta z San Marco in Lamis: „Bądź spokojny i staraj się zawsze z Bożą pomocą trzymać się mocno pokory i miłości. Są one głównymi podporami obszernego budynku, od nich zależy cała reszta. Trzymaj się mocno tych dwóch cnót. Pierwsza z nich jest najniższa, a druga najwyższa. Utrzymanie budynku zależy od fundamentu i dachu. Jeśli serce jest zawsze skierowane ku ćwiczeniu się w tych cnotach, nie napotyka później trudności w ćwiczeniu się w innych. One są matkami cnót, które podążają za nimi tak, jak kurczęta za kwokami”. W powyższym wskazaniu da się zauważyć wpływ mistrzów życia duchowego twierdzących, że ćwiczenie się w pokorze i miłości nie tylko pozwala prowadzić stabilne życie wewnętrzne, ale również przyczynia się do zdobywania pozostałych niezbędnych cnót.
W swej obszernej korespondencji Ojciec Pio wielokrotnie powracał do tego tematu. Podkreślał, że pokora jest „fundamentem doskonałości chrześcijańskiej i prawdziwej cnoty”, zwłaszcza chrześcijańskiej sprawiedliwości i dobroci. Zgodnie z nauką św. Franciszka Salezego rozróżniał dwa jej rodzaje: wewnętrzną i zewnętrzną, dając jednak pierwszeństwo tej pierwszej. Miał bowiem świadomość, że jeśli pokora zewnętrzna nie pochodzi od wewnętrznej, zatrzymuje się na pozorach i w niedługim czasie przeradza się w obłudę. By do tego nie dopuścić, radził uczynić ją „bardziej przeżywaną niż okazywaną, bardziej głęboką niż widoczną”.
Dostrzegał również różnicę pomiędzy pokorą a uniżeniem. W liście do sióstr Ventrella, wskazując lingwistyczne podobieństwa występujące w języku łacińskim, który jednym terminem humilitas definiuje obydwa pojęcia, wyjaśniał im znaczącą różnicę w ich istocie: „Uniżenie po łacinie nazywa się pokorą, a pokora uniżeniem. Dlatego gdy Najświętsza Dziewica mówi w Magnificat: «bo wejrzał na pokorę swojej służebnicy » (Łk 1,49), chce powiedzieć, że wejrzał na moje uniżenie i lichość. Niemniej jednak istnieje różnica między cnotą pokory a uniżeniem, bowiem pokora to świadomość własnego uniżenia. Zaś najwyższy stopień pokory zdobywa się, nie tyko uznając własne uniżenie, ale je kochając. Właśnie do tego zachęcam”. Dla Ojca Pio pokora w swym najwyższym stopniu polega nie tyle na przekonaniu o własnym uniżeniu, co na umiłowaniu przebywania w takim stanie na wzór Maryi.
Robak świętości
Ważnym przesłaniem płynącym z nauki Ojca Pio jest ukazanie konieczności ćwiczenia się w pokorze, bez której człowiek jest „zdolny przemienić dobro w zło, opuścić dobro dla zła, przypisać sobie dobro albo usprawiedliwiać się w złu i z miłości do samego zła wzgardzić najwyższym Dobrem”. Według niego takie są owoce destrukcyjnego działania pychy, od której gorsza jest tylko zarozumiałość.
Właśnie przed nią przestrzegał o. Agostina z San Marco in Lamis: „Polecałem sprawę wielokrotnie naszemu Panu i wydaje mi się, że On chce, abym powiedział o zarozumiałości […]. To wróg dusz, które poświęciły się Bogu i oddały się życiu duchowemu. I słusznie może być nazwana molem duszy dążącej do doskonałości. Święci zaś określali ją jako robaka świętości. Tej wady należy obawiać się najbardziej ze wszystkich, ponieważ nie ma przeciwnej cnoty, którą można ją zwalczyć. Faktem jest bowiem, że każda wada ma swoje lekarstwo i przeciwną jej cnotę: gniew pokonuje się łagodnością, zazdrość miłością, pychę pokorą i tak dalej. Tylko zarozumiałość nie ma przeciwnej cnoty, którą może być przezwyciężona. Ona wsącza się w najświętsze działania, a nawet w samą pokorę. Jeśli nie jest się czujnym, dumna stawia swój namiot”.
Wiedzę na temat spustoszenia, jakie w życiu duchowym potrafi wyrządzić zarozumiałość, Ojciec Pio czerpał z obserwacji siebie i osób prowadzonych przez siebie duchowo, a także z książki ascetycznej Giovanniego Battisty Scaramellego.
Lekcje pokory
Poza nauczaniem o pokorze Ojciec Pio udzielał lekcji wspomagających jej praktykowanie. Erminii Gargani w jednym z listów radził: „Przede wszystkim winnaś kłaść nacisk na podstawę sprawiedliwości chrześcijańskiej oraz fundament dobroci, czyli cnotę pokory, którą jednoznacznie stawiam za wzór. […] Uważaj się za taką, jaką rzeczywiście jesteś: marną, nędzną, słabą, bezustannie zdolną do przewrotności w każdych okolicznościach i przemieniania dobra w zło, opuszczania dobra dla zła, przypisywania go sobie, a nawet usprawiedliwiania czynionego zła i z miłości do niego pogardzania Najwyższym Dobrem. Mając taką świadomość, wyryj sobie dobrze w pamięci, żeby:
– nigdy nie być zadowoloną z samej siebie,
– nigdy nie skarżyć się z powodu zniewag, choćby nie wiem od kogo pochodziły,
– wszystkich usprawiedliwiać w duchu chrześcijańskiej miłości,
– zawsze jak biedak lamentować przed Bogiem,
– wcale nie dziwić się własnym słabościom, ale uznając się za taką, jaką jesteś, rumienić się z powodu swej niestałości i niewierności wobec Boga i w Nim pokładać nadzieję, powierzając się ze spokojem w ramiona Ojca Niebieskiego jak dziecko w ramiona matki,
– nie wywyższać się ze względu na cnoty, ale uznawać, że wszystko pochodzi od Boga, i Jemu oddawać cześć i chwałę”.
W ten scholastyczny sposób Ojciec Pio próbował wyjaśnić, że cnota pokory polega przede wszystkim na umiejętności rezygnacji. Zalecał wyrzeczenie się: wywyższania się nad innych, posiadania zawsze racji i usprawiedliwiania się za wszelką cenę. Nie chodziło mu o infantylne wycofanie się z życia, bezwolne poddawanie się innym czy brak inicjatywy, lecz o stawanie w prawdzie o sobie samym poprzez uznawanie własnej nędzy i słabości, bez dziwienia się swym brakom.
Skuteczna broń w walce duchowej
Ojciec Pio jako wytrawny kierownik duchowy nie omieszkał również udzielić swym dzieciom duchowym wskazówek dotyczących środków służących przezwyciężaniu własnych słabości. Raffaelinie Cerase wyjaśniał: „Oto stoimy przed podwójnym biblijnym faktem […]: kto w walce człowieka z człowiekiem lęka się swego przeciwnika, jest zraniony, obalony na ziemię i krwawi, tego uważamy za zwyciężonego i straconego. Inaczej jest w walkach prowadzonych przez człowieka z samym sobą: jeśli przygnieciony ciężarem udręki i załamany widokiem ruiny na skutek własnych upadków posypuje czoło popiołem, upokarza się i płacze, wzdycha i modli się, drżąc przed Bogiem, którego mocy nikt się nie oprze i przed którego słowem wszystko ustępuje, a przy najmniejszym poruszeniu Jego woli wszystko znika, zwycięża sprawiedliwość Boga i zobowiązuje Go do okazania mu miłosierdzia. Pokora, łzy i modlitwa”.
W ten obrazowy sposób Ojciec Pio próbował wyjaśnić, że w sprawach duchowych rzeczy mają się zgoła inaczej niż w przypadku życia codziennego: zwycięzcą zasługującym na miłosierdzie zostaje ten, kto w prowadzonej walce z bojaźnią odnosi się do Boga, odczuwa ciężar udręk i ból z powodu własnych upadków, upokarza się, opłakuje swoje grzechy i trwa na modlitwie.
Co więcej, Ojciec Pio przekonywał swą córkę duchową, że to sam Jezus „pozwolił nam poznać, że pokora, skrucha i modlitwa niwelują dystans między człowiekiem a Bogiem i sprawiają, że On zstępuje do nas, a my wznosimy się do Niego”, a im bardziej człowiek się upokorzy, tym bardziej będzie wywyższony przez Boga. Dlatego należy „własne niedoskonałości cierpliwie znosić – a nie kochać i im dogadzać – by móc osiągnąć doskonałość”. Natomiast podczas odnoszenia duchowych zwycięstw lub otrzymywania od Boga łask nadzwyczajnych Ojciec Pio zalecał czujność, aby nie popaść w pychę: „Gdy mnożą się dary, niech wzrasta twoja pokora. Myśl, że wszystko zostaje nam użyczone. Niech zawsze towarzyszy temu pokorna wdzięczność dla tak wspaniałego Darczyńcy, a dusza Twoja niech tętni nieustannym dziękczynieniem. Tak czyniąc, wyzwiesz na pojedynek i pokonasz wszelki gniew piekła”. Zalecenie to podyktowane było prawdą, że tylko wdzięczność może uchronić człowieka przed przywłaszczeniem sobie tego, co jest darem Niebios.
Ojciec Pio dobrze zdawał sobie sprawę, że nie jest łatwo pokonać samego siebie, poskromić wszędobylską pychę i zapanować nad miłością własną. Dlatego zachęcał Raffaelinę Cerase do rozważania pokory Jezusa i Maryi, aby naśladując ich przykład, mogła łatwiej ją praktykować: „Rozważaj unicestwienie Bożego Słowa, które ‒ według słów św. Pawła ‒ «istniejąc w postaci Bożej» (Flp 2,6), «w Nim bowiem mieszka cała Pełnia: Bóstwo, na sposób ciała» (Kol 2,9), nie wzgardziło tym, by się dla nas uniżyć, chcąc nas wynieść do poznania Boga. […] Najpełniej Jego upokorzenie widać w męce i śmierci, podczas których siłą ludzkiej woli, poddawszy się pragnieniom Ojca, zniósł wiele kaźni aż po najbardziej haniebną śmierć ‒ śmierć na krzyżu. «Uniżył samego siebie ‒ tak mówi o tym św. Paweł ‒ stawszy się posłusznym aż do śmierci ‒ i to śmierci krzyżowej» (Flp 2,8). […] Zawsze miej przed oczyma umysłu wielką pokorę Matki Boga i naszej, która w miarę wzrastania w niej niebieskich darów coraz bardziej zatapiała się w uniżeniu, tak że od chwili, gdy Duch Święty okrył ją swoim cieniem, czyniąc z niej matkę Syna Bożego, mogła śpiewać: «Oto ja służebnica Pańska» (Łk 1,38)”.
Według Ojca Pio z tych wzniosłych przykładów jego córka duchowa mogła uczyć się, jak postępować, by nie popaść w fałszywą pokorę, która ze swej natury jest „najsubtelniejszą pychą”. Był bowiem przekonany, że tylko człowiek ubolewający nad ogromem własnych niedoskonałości i wad, a jednocześnie naśladujący Boga i pokorę Jego świętych może nabyć tę cenną umiejętność.
W szkole gruntownej poprawy
Celem udzielanych przez Ojca Pio porad było doprowadzenie do zjednoczenia z Bogiem ludzi powierzających się jego opiece. Mając świadomość, że w życiu nie unikną upokorzeń, do których zaliczał trudności dnia codziennego, ciemności ducha i różnego rodzaju niemoc, zalecał im ich dobrowolne przyjęcie, gdyż właściwie przeżyte przyczyniają się do ich uświęcenia. Co więcej, twierdził, że „dusze wybrane, by dotrzeć do portu zbawienia, winny przejść przez oczyszczenie w ogniu bolesnych upokorzeń, podobnie jak srebro czy złoto w tyglu, a w ten sposób zostanie im oszczędzona pokuta w innym życiu”.
Kapucyńskim nowicjuszom przypomniał, że klasztor jest uniwersytetem gruntownej poprawy, w którym dusza człowieka winna nauczyć się uległości wobec kierowania, polegającego na „heblowaniu i polerowaniu”, aby gdy zostanie doprowadzona do ogłady, mogła zjednoczyć się z Bożą wolą. W ów plastyczny sposób opisał, na czym zasadza się istota duchowej formacji.
W szkole pokory Ojca Pio „heblowanie i polerowanie” nie polegało na upokarzaniu innych, ale znoszeniu upokorzeń i przyjmowaniu upomnień. Poznanie prawdy o Bogu i samym sobie było w niej doskonałą metodą kształtowania tej pożądanej, a tak rzadkiej cnoty stojącej u podstaw rozwoju duchowego. Pokora bowiem to cnota wszystkich świętych.
Tekst br. Błażej Strzechmiński OFMCap
GOP [150/6/2024]
brat Błażej Strzechmiński – kapucyn, doktor teologii duchowości. Znawca życia i duchowości Ojca Pio. Zastępca redaktora naczelnego „Głosu Ojca Pio”. Autor książek.