Pomyliliśmy ciszę przeżywaną w obecności Boga podczas modlitwy z ciszą na temat Boga. Stwierdziliśmy, że skoro nie odpowiada na nasze oczekiwania, to Go ignorujemy. Jakby tego było mało, daliśmy sobie wmówić, że religia jest sprawą prywatną. Jak to jest, że nie chcemy dzielić się z innymi Tym, który uniżył się do ludzkiej postaci? Dlaczego tak boimy się mówić o Bogu, który jest Miłością?
Po przepracowaniu w szkole ponad dwudziestu lat mogę pokusić się o pewne porównania. Gdy rozpoczynałem pracę katechety, młodzież brała udział w lekcjach nie tylko liczniej, ale przede wszystkim dużo aktywniej. Cisza, która pojawiała się podczas nich, była tylko przygrywką do licznych pytań i długich dyskusji. Młodzi byli autentycznie ciekawi i zainteresowani tematem. Przypominało to dialog Chrystusa z uczonymi w Piśmie, którzy próbowali „pochwycić Go w mowie” (por. Mk 12,13). Piękny to był czas, okupiony zmęczeniem, ale dający wiele radości z głoszenia Ewangelii.
Dziś jest inaczej. Dominuje przejmująca cisza. Tylko nieliczni uczniowie wykazują chęć udziału w dyskusji, a jeśli już zabierają głos, to raczej w formie pretensji, negacji, a nawet agresji. Cóż, młodzież jest odbiciem naszego społeczeństwa, a tak się utarło, że podczas każdej imprezy rodzinnej pojawiają się dwa sztandarowe tematy: polityka i księża (w naszym kraju wielu ludzi uważa, że wie, jak powinno się rządzić państwem i Kościołem). Agresywne reakcje mogą być także rezultatem zmian obyczajowych. Kiedyś dzieci podczas urodzin cioci Zosi biesiadowały w innym pokoju niż dorośli. Dziś wszyscy siedzą razem, a młodzi na równi ze starszymi dyskutują o „bolączkach świata”. Trudno, by szanowali duchownych, lekarzy, polityków czy nauczycieli, skoro z ust bliskich (często na promilowym dopingu) słyszą słowa pogardy i krytyki.
Ciekawe również jest to, że na zajęcia religii uczęszcza wielu młodych przynależących do wspólnot katolickich, ale na palcach jednej ręki mógłbym zliczyć przypadki, gdy na forum klasy uczeń przyznał się do wiary lub był skłonny bronić swoich przekonań. Pozostali milczą. O Bogu milczymy w szkole, domach, pracy, a nawet w klasztorach i na plebaniach. Warto pomyśleć, kiedy ostatni raz rozmawialiśmy o swojej wierze i wątpliwościach z nią związanych z współmałżonkiem, dzieckiem, sąsiadem, współbratem w zakonie lub księdzem z parafii.
Szkolne statystyki pokazują, że w szybkim tempie rośnie nam pokolenie, które już nie wierzy. Młodzież wypisuje się za zgodą rodziców z katechezy z byle powodu, a bo to katecheta ich irytuje, bo lekcje za wcześnie lub za późno… Warto zadać z ambon kościelnych pytanie: Drodzy rodzice, kto was zwolnił z obowiązku wychowania religijnego dziecka? Co może być ważniejszego od poznania Jezusa Chrystusa? Jako katolicy staliśmy się bierni i przyzwalamy na panoszące się zgorszenie i grzech. Pozorne milczenie Boga jest rezultatem milczenia tych, których On powołał do głoszenia.
Nie powinno nam to jednak podcinać skrzydeł. Przypomniały mi się słowa proroka: „Wówczas przyleciał do mnie jeden z serafinów, trzymając w ręce węgiel, który kleszczami wziął z ołtarza. Dotknął nim ust moich i rzekł: «Oto dotknęło to twoich warg: twoja wina jest zmazana, zgładzony twój grzech». I usłyszałem głos Pana mówiącego: «Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?» Odpowiedziałem: «Oto ja, poślij mnie!»” (Iz 6,6-8). Słowo Boże podsuwa nam idealne rozwiązanie. To droga rozpoczynająca się od wyznania grzechów, bo tylko tak możemy pokonać strach, swoje kompleksy i wzbudzić w sobie wolę służenia Bogu i głoszenia Jego nauki.
Nikt z nas nie może powiedzieć, że się do tego nie nadaje. Może nam się nie chcieć, możemy czuć strach przed innymi, ale herezją byłoby twierdzenie, że nie mamy zdolności, by mówić o Chrystusie. Każdy w ramach obowiązków swego stanu został wyposażony w odpowiednie talenty.
Jednak wszystko powinno brać swój początek w osobistym nawróceniu. Gdy uznamy swój grzech i doświadczymy mocy przebaczenia, zagości w nas prawdziwa radość i chęć dzielenia się nią z innymi. Wtedy zdecydowanie powiemy: Oto ja, poślij mnie. Nie bójmy się i nie układajmy żadnej wymyślnej strategii dotyczącej tego, co, komu i jak mówić. Nawet w obliczu wielkich tego świata czy wobec potęgi złego spełnią się słowa Chrystusa: „A gdy was poprowadzą, żeby was wydać, nie martwcie się przedtem, co macie mówić; ale mówcie to, co wam w owej chwili będzie dane. Bo nie wy będziecie mówić, ale Duch Święty” (Mk 13,11).
Tekst Adam Maniura
"Głos Ojca Pio" 126 (6/2020)
Adam Maniura – mąż, ojciec, katecheta, prowadzi fotoblog bytominside.pl, felietonista „Głosu Ojca Pio”