Nadzieja jest zbudowana z naszej wiary. Zostanie nam dane to, w co wierzymy. Tak zależności między tymi dwiema postawami zdaje się wyjaśniać List do Hebrajczyków.
Nadzieja towarzyszy każdemu człowiekowi, który się nie poddał. Każdy, kto żyje, musi mieć nadzieję. Bez nadziei nie da się żyć. Są jednak ludzie, których ziemska egzystencja (z różnych powodów) przypomina wegetację bądź przemijanie. W filmie „Waleczne serce” główny bohater, William Wallace, wypowiada zdanie: „Wszyscy muszą kiedyś umrzeć. Ale nie wszyscy tak naprawdę żyją”. Wyraża w ten sposób swoją pogardę dla zdrajców swego narodu (Szkotów), którzy współpracując z okupantami (Anglikami), doprowadzili swoją ojczyznę do upadku, a do śmierci bądź niewoli wielu rodaków. Niewolę i tułaczkę przeżył sam Wallace, zdradzony przez pozornych przyjaciół. Po powrocie zemścił się na swych wrogach, uzasadniając zabójstwa, których się dopuścił, przytoczonym wcześniej zdaniem.
Cienie człowieczeństwa
Sentencja Wallace’a dosadnie pokazuje problem nadziei w życiu człowieka. Może być taka ludzka egzystencja, którą za Martinem Heideggerem, XX-wiecznym niemieckim filozofem, można nazwać jedynie byciem ku śmierci (Sein-zum-Tode). To właśnie egzystencja pozbawiona życia; przemijanie, które nie ma w sobie żadnej nadziei.
Zdrajcy z XIII-wiecznej Szkocji wyzbyli się nadziei i zamienili swoje życie na egzystencję niewolników – smutne życie ku śmierci. Chciałbym za wszelką cenę uniknąć demonizowania naszych czasów, ale jednak ze smutkiem trzeba stwierdzić, że dziś często ludzie doświadczają siebie jako takie właśnie „Sein-zum-Tode” – byty egzystujące ku śmierci; smutne postaci, jakby cienie człowieczeństwa, które zdradziły nadzieję.
Nie miejsce tu na analizowanie przejawów tej pozbawionej nadziei egzystencji. Myślę, że nie jest to potrzebne, bo na co dzień widzimy aż nadto takich przykładów.
To, w co wierzymy
Wydaje się jednak, że warto, pytając o powody dojścia ludzi do takiego poziomu erozji swego życia, wziąć pod uwagę zdanie zapisane w Liście do Hebrajczyków na początku 11 rozdziału. W najpopularniejszym polskim tłumaczeniu brzmi ono: „Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11,1 – Biblia Tysiąclecia). Konstrukcja tego zdania w greckim oryginale jest dość skomplikowana. Szczególnie interesujące wydaje się użycie jednego słowa przetłumaczonego w Biblii Tysiąclecia jako poręka. W oryginale greckim występuje pojęcie hypostasis.
Papież Benedykt XVI, analizując to zdanie w encyklice „Spe salvi”, przypomina, że dla ojców Kościoła i teologów średniowiecza było oczywiste, aby greckie hypostasis w tym miejscu tłumaczyć na łacinę jako substantia: Est autem fides sperandarum substantia rerum, argumentum non apparentium – wiara jest substancją rzeczy, których się spodziewamy, dowodem istnienia rzeczy, których nie widzimy (Spe salvi 7). I dalej papież Benedykt prowadzi swoje rozważanie, podkreślając, że List do Hebrajczyków w tym miejscu wyraźnie wskazuje na obiektywny charakter wiary w relacji do nadziei. Wiara nie jest tylko subiektywnym nastawieniem czy przekonaniem, ale stanowi substancję nadziei. Naszą nadzieją jest to, w co wierzymy. To, w co wierzymy, stanie się naszym udziałem.
Fałszywe formy wiary
Może to wszystko wydaje się być abstrakcyjne i pozostaje zupełnie bez związku z naszym codziennym życiem. Spróbujmy jednak wyciągnąć życiowe konsekwencje z rozważanej prawdy. Wróćmy jeszcze raz do smutnej obserwacji o życiu wielu ludzi jako „Sein-zum-Tode”, egzystencji pozbawionej nadziei, a przez to odartej z prawdziwego życia. Dlaczego tak jest? Wiara tak żyjących ludzi nie jest substancją jakiejkolwiek nadziei. Czego bowiem może spodziewać się człowiek, którego wiara nie prowadzi do spotkania z Bogiem – Miłością? Jaką nadzieję może dać wiara, która jest lękiem? Czy substancją nadziei może stać się wiara, która będąca jedynie tradycją? Podobnie nie może dać nadziei wiara, która została zredukowana do szeregu przepisów.
Tę listę fałszywych form wiary można wydłużać. Istotna zostaje zawsze zasada budowania nadziei z wiary. Wiara to materiał do budowania nadziei. Nie jest ona jedynie zapatrywaniem, poglądem, przekonaniem, którego siła tkwi w możliwościach ludzkiego ducha. Wiara ma swój przedmiot: wierzę w Kogoś, wierzę w coś. I ten „Ktoś” lub to „coś” są zasadniczą substancją mojej nadziei.
Przypatrzmy się więc naszej wierze. Przypatrzmy się temu, w Kogo lub w co wierzymy. Przypatrzmy się i nawróćmy, jeśli trzeba, aby nasza nadzieja była prawdziwa i mocna.
Tekst ks. Jerzy Czerwień
Jerzy Czerwień – ksiądz, doktor teologii w zakresie historii Kościoła (2003). Pracował jako asystent na Wydziale Historii Kościoła Papieskiej Akademii Teologicznej (2003-2007), a także był przełożonym w Wyższym Seminarium Duchownym Archidiecezji Krakowskiej (2003-2011). Obecnie pracuje jako proboszcz w parafii Matki Bożej Królowej Polski w Nowej Hucie.