Dobrego dnia z Ojcem Pio
4 MARCA: Jezus wszystko zaplanował w celu twego uświęcenia i zawstydzenia nieprzyjaciela oraz chwały Bożej.
fot. pixabuy fot. pixabuy
  • 04 marzec 2025
  • 6

Cudowne źródełka

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Źródła, niekiedy do tej pory uważane za cudowne, w krajobrazie Polski występują często, zwykle w lasach lub na wzgórzach. Stawiano przy nich kapliczki, figury bądź krzyże. Kontekst wierzeniowy przypisujący im niezwykłą moc sięgał niekiedy bardzo odległej przeszłości, z której wyniesiony został zwyczaj składania przy nich ofiar wotywnych. Wypływając spod ziemi, łączyły bowiem „inny świat” ze światem ludzkim.

Wierzenia te przerwały do XX wieku. Już średniowieczny czeski kronikarz Kosmas pisał, że „liczni wieśniacy są jak poganie, ten czci źródła lub ognie, tamten oddaje pokłony drzewom i gajom albo kamieniom”. Starym treściom nowy wymiar nadało chrześcijaństwo. Wierzono, że woda obmywa człowieka z grzechu w sakramencie chrztu, święcono nią ziemię, ziarno siewne, domy i obejścia. Tradycja ta kultywowana jest do dzisiaj, dlatego też cudowne źródła są często nawiedzane przez pielgrzymów.

Jak trwoga, to do Boga
Niemiecki religioznawca i historyk religii, Manfred Lurker zauważył, że „studnia była wejściem do świata podziemnego, wnętrza ziemi, królestwa jeszcze nienarodzonych, zmarłych, granicą między światłem dnia a ciemnością głębi”. Wierzono zatem, że wypływająca z podziemi woda ma nadprzyrodzone właściwości. A skoro tak, szukano w niej ratunku w przypadkach różnorakich schorzeń, szczególnie w powszechnie występujących w zamierzchłych czasach chorobach oczu. Badacz kultury wsi, Franciszek Kotula pisał, że były one jedną z najgorszych udręk mieszkańców dymnych chałup: „Iluż to jeszcze niedawno włóczyło się po wsiach ślepców, ilu ich siadywało pod kościołami i kaplicami, prosząc o zmiłowanie. Tacy nieszczęśni z obolałymi oczyma szukali ulgi w wodzie «pomocnej» źródlanej”.

Choroby oczu wywoływał nieodprowadzany na zewnątrz dym, które stale unosił się w pozbawionych komina chatach. Żeby nim nie oddychać, trzeba było „chodzić chyłkiem”, w niedogrzanych pomieszczeniach, w których zimą panował chłód i zaduch. Do tego dodać należy tragiczny stan higieny. W jak wielkiej nędzy żyli ówcześni ludzie, pokazuje przypadek proboszcza parafii tyczyńskiej, ks. Leopolda Olcyngiera, który zrezygnował z chodzenia po kolędzie w pobliskiej Kielnarowej z powodu ostrego dymu palenisk oraz zaduchu pochodzącego od bydła i trzody trzymanych w izbach mieszkalnych.

Nie dziwi zatem, że żyjący w tragicznych warunkach człowiek, pozbawiony dostępu do medycyny, u Boga i świętych szukał lekarstwa nie tylko na niedostatki duszy, ale także na bolączki ciała.

Moc cudownej wody
Cierpiący na ciele ludzie udawali się zatem w miejsca święte. Szczególnym upodobaniem cieszyły się bijące przy nich źródła, ponieważ wierzono, że ich woda posiada właściwości oczyszczające. Stąd też w tradycji ludowej pojawiły się obrzędowe kąpiele lub obmywanie się w czasie przełomowych dni w roku: w wigilię Bożego Narodzenia, Wielki Piątek, wigilię św. Jana (sobótki). Co więcej, wodzie przypisywano cudowne działanie: „żywa” przywracała życie, „młoda” odmładzała, „widząca” przywracała wzrok, „zrastająca” goiła rany, od „mocnej” przybywało sił, a „gorąca” rozgotowywała nawet żelazo.

Na Podkarpaciu niezwykle bogaty w cudowne źródła jest rejon Pogórza. Jedno z nich bije w Klimkówce między Iwoniczem a Rymanowem, w pobliżu lasu w dolinie potoku Świętokrzyskiego. Dawniej stał przy nim słup zwieńczony krzyżem, obecnie zaś od 2003 roku woda płynie w sztucznej grocie kranikami, z których można ją nabierać. Wzgórze nosi miano „Kościółkowe”, ponieważ nad grotą stoi niewielki drewniany kościółek pw. Znalezienia Krzyża Świętego, co nawiązuje do legendy o wyoraniu w tym miejscu krucyfiksu przez rolnika, któremu po wydobyciu z ziemi jako pierwsze cześć oddały zaprzężone do orki woły. Niestety, w czasie burzliwych dziejów krzyż przepadł i został zastąpiony odlewem z drugiej połowy XVII wieku.

Woda z Klimkówki pomagała nie tylko na oczy, ale też na inne schorzenia. Ludzie zanurzali w niej przyniesione ze sobą szmatki, aby namoczyć je w wodzie i otrzeć nimi chore miejsca na ciele, po czym rozwieszali je na gałęziach pobliskich drzew. Obwieszano nimi zwłaszcza „gośćcowe buki”, a w korze drzew wycinano znaki krzyża lub inicjały. Być może czyniono to w intencji uzdrowienia.

Pod koniec XIX wieku źródło miało wyschnąć po tym, jak Żyd dokonał w nim obrzędowej kąpieli, ale ukazało się ponownie w innym miejscu, przy którym postawiono figurę św. Jana Nepomucena. Miał je też zasypać rolnik rozzłoszczony tym, że podążający do źródełka pielgrzymi zadeptywali mu pole, za co został ukarany utratą wzroku. Błagał jednak Boga o przebaczenie i go odzyskał.

Skalanie źródła powodowało utratę przez niego nadprzyrodzonej mocy, pozbawiało go sakralnej mocy, a nawet prowadziło do jego wyschnięcia. Ciekawym przypadkiem jest Bielanka na Łemkowszczyźnie, gdzie cudowne źródło miało bić tylko w dzień, a po zachodzie słońca zanikać, żeby nie zbezcześciła go siła nieczysta.

Poza wieszaniem szmatek na rosnących nieopodal źródła drzewach, co w Połomi, w przysiółku Potoki, czyniono jeszcze około 1950 roku, innym zwyczajem było wrzucanie do źródeł drobnych monet. Miało ono charakter wotywny: w ten sposób dziękowano wodzie za użyczenie swej mocy. Tak działo się w Węglówce, gdzie źródło bije u stóp dębu „Poganin” rosnącego nad potokiem w pobliżu cerkwi.

Do źródeł bijących spomiędzy korzeni drzew, a zwłaszcza lip, przychodziły młode matki, aby wykąpać w nich nowo narodzone dzieci i w ten sposób na całe życie zabezpieczyć je przed chorobami.

Współcześnie w kapliczkach z cudowną wodą w podzięce zawieszane są różańce i medaliki. Zostawia się też obrazki i inne dewocjonalia.

Za przyczyną świętych
Na ogół każde cudowne źródło ma swoją legendę wyjaśniającą jego powstanie. Tradycja ludowa wiąże je w przeważającej mierze z postaciami świętych.

Przykładem jest licznie odwiedzana przez pielgrzymów Pustelnia na Puszczy znajdująca się na zboczu Kamiennej Góry nad Trzcianą. Według tradycji w tym miejscu św. Jan z Dukli rozpoczął pustelniczy żywot, zanim wstąpił do zakonu. Ponadto z postacią świętego związane są dwa inne źródła: przy kapliczce na górze Piotruś, gdzie święty miał wypoczywać, oraz „Złota studzienka” przy kapliczce na stoku góry Cergowej. Legenda głosi też, że kiedy szedł on do Lwowa odprawić mszę świętą i spragniony zatrzymał się w przydrożnym lasku w Komborni, z kamienia wypłynęła struga wody.

Natomiast ze źródłem we Wrocance związana jest św. Rozalia, patronka od morowego powietrza. Po jej ukazaniu się chłopcom pasącym bydło w lesie w czasie epidemii cholery, podczas której śmierć zbierała liczne żniwo, tak że miejscowej ludności groziło wyginięcie, wytrysnęło źródełko. Kiedy ludzie uwierzyli w owo objawienie i zaczęli żarliwie się modlić, woda nabrała cudownej mocy uzdrawiania, a zaraza ustała. Chłopiec, który pierwszy zobaczył świętą, wyrzeźbił jej figurę. Do dzisiaj wierni darzą św. Rozalię w tym wizerunku szczególną czcią w kościele pod jej wezwaniem. Kult nie słabnie, ponieważ ciągle dzieją się tam cuda. Świadczy o tym przypadek uzdrowionej z padaczki wnuczki jednej z mieszkanek, która podczas ataku choroby przyniosła ją do kościoła przed figurę.

Swoje źródełka mają też inni święci: w Straszynie – św. królowa Jadwiga, w Sieteszy – św. Antoni, a w Pustyni – św. Stanisław. W Lubeni i Nowinach Horynieckich nad źródłem miała ukazać się Matka Boska, a w Kańczudze w czasie morowej zarazy postać anioła, co sprawiło, że tamtejsza woda uratowała ludzi od śmierci.

Do wiary w cudowną moc wody przyczynił się także kult św. Jana Nepomucena, który do Polski przyszedł z Czech i Słowacji. Mocno rozpowszechnił się on w południowej Polsce, gdzie figury świętego stawiano przy drogach, mostach, rzekach i zbiornikach wodnych. Ową szczególną cześć odbierał on ze względu na obwołanie go patronem dobrego imienia po tym, gdy jako spowiednik królowej Zofii Bawarskiej nie chciał zdradzić, co monarchini wyznała na spowiedzi, za co został utopiony w Wełtawie na rozkaz króla Wacława IV.

Tekst Andrzej Karczmarzewski

[GOP 152/2/2025]


Andrzej Karczmarzewski – doktor etnografii, wieloletni pracownik Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie. Laureat prestiżowej nagrody Ludowego Oskara za książkę „Ludowe obyczaje doroczne w Polsce południowo-wschodniej”.

 

Ostatnio zmieniany wtorek, 04 marzec 2025 14:27

Nowy numer "Głosu Ojca Pio"

Głos Ojca Pio 152 (2/2025)

Głos Ojca Pio 152 (2/2025)

Pokazuje ożywczą moc wody. Autorzy omawiają rolę, jaką spełnia ona w liturgii Kościoła, a także w wierzeniach ludowych. Przeczytamy także o jej leczniczych właściwościach i wykorzystywaniu do...

Czytaj więcej

        


 

CZY * GŁOS OJCA PIO * JEST TYLKO O OJCU PIO?

  1. Świadectwa
  2. Intencje do Ojca Pio

WIDEO

UPIĘKSZ SOBIE ŻYCIE