Dobrego dnia z Ojcem Pio
11 PAŹDZIERNIKA: Gdyby Pan sądził nas tylko według sprawiedliwości i prawa, pewnie nikt nie zostałby zbawiony.
fragment obrazu Izydor Orach, Józef Buchbinder / commons.wikimedia.org fragment obrazu Izydor Orach, Józef Buchbinder / commons.wikimedia.org

Anielska robota. Zapomniany patron rolników

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Msza dożynkowa. Celebrans w imieniu rolników wznosi dziękczynienie za plony. Zza jego pleców wyłania się obraz przedstawiający na pierwszym planie modlącego się człowieka, a w tle aniołów orzących pole zaprzęgniętymi do pługa wołami. Czy wiemy, z życia którego ze świętych pochodzi ta scena?

To Izydor Oracz. Żyjący na przełomie jedenastego i dwunastego wieku hiszpański chłop, który tak żarliwie każdego dnia modlił się do Boga, że Ten, obezwładniony prośbą, zsyłał mu aniołów do pomocy. Skąd o tym wiemy? Ano od donosiciela, który powiadomił gospodarza, że jego najlepszy parobek jest leniem i darmozjadem. A było to tak...

Podcięte skrzydła
Vargasowie właśnie skończyli jeść obiad. Gospodyni pozbierała statki ze stołu i oddaliła się do kącika, aby je pozmywać. Jan siedział zaś jeszcze przy stole i nieśpiesznie rozkoszował się swoim ulubionym jabłecznikiem.

  • Niebo w gębie – pochwalił swoim ulubionym powiedzonkiem żonę.

I oblizał wargi po rozsmażonych jabłkach, których smak dawał nieziemską przyjemność podniebieniu.

Vargasowa odwróciła się do niego i uśmiechnęła.

  • Takiemu mężowi i dwa jabłeczniki na tydzień piec to za mało, by podziękować za to, jak pięknie zajmuje się rodziną – odparła, czule uśmiechając się do męża.

Wtem rozległo się pukanie do drzwi, zza których nieśmiało wyłonił się jeden z parobków. Zdjął czapkę, po czym mocno ścisnął ją w garści. I stanął tuż przy swym dobrodzieju.

  • Gospodarzu, prosim na słowo – powiedział, ściszając głos.

Vargas spojrzał na niego z zaciekawieniem, bo chłop wydał mu się jakiś nieswój.

  • Czyżby się coś stało? – zagadnął.

  • No, tego, musim w cztery oczy... – ciągnął parobek.

Po długich wykrętach z udzieleniem odpowiedzi gospodarz wyczuł, że coś jest na rzeczy, inaczej ten by się tak nie krygował. Powiedział więc do żony:

  • Matko, zajrzyj no tam, co robi nasza córka.

  • Ino jeszcze jeden statek umyję – odparła Vargasowa.

Po czym wytarła ręce w fartuch i wyszła z izby. Obaj mężczyźni odprowadzili ją wzrokiem do drzwi, a kiedy je zamknęła, spojrzeli po sobie.

  • Siadajcie i mówcie, w czym rzecz – poprosił gospodarz.

Parobek usiadł i wiercąc się na ławce, zaczął wyjaśniać:

  • Ano idzie o to, że... jakby to powiedzieć... no, powiem otwarcie: ten nowy Izydor jest próżniakiem.

Vargas aż się wzdrygnął, tak bardzo nie lubił oczerniania innych poza oczy. Spiął się jednak w sobie i zachowując spokój, powiedział:

  • Niepodobna! Mówcie dalej.

Parobek rozejrzał się, jakby chciał się upewnić, czy ktoś nie podsłuchuje, chociaż w izbie poza nimi obydwoma nie było nikogo więcej.

  • No, co rano spóźnia się do roboty, a bierze zapłatę jak za dniówkę – dodał.

To, co właśnie usłyszał, nie mieściło się Vargasowi w głowie. Izydor był jego najlepszym parobkiem, drugiego takiego ze świecą szukać, a tu takie kalumnie na niego rzucono.

  • Co też powiadacie! Już ja się tym zajmę – rzekł, powstrzymując się od wyrzucenia z hukiem z chałupy gadatliwego parobka.

Ten zaś ukłonił się i wyszedł. Kiedy Vargas wyjrzał za nim przez okno, zobaczył, jak zakłada czapkę i gładzi rękami poły kapoty, jakby właśnie załatwił sprawę wielkiej wagi. Po czym ruszył wraz z innym do popołudniowej roboty.

Cuda niewidy
Oskarżenie, jak i zachowanie parobka donosiciela zdziwiły gospodarza. Nie zdarzyło się bowiem dotąd, aby Izydor nie wywiązał się ze swoich obowiązków. Powierzone mu prace były zawsze na czas wykonane. Vargas przecież sam od czasu do czasu przechadzał się po zagumniach i sprawdzał, jak idzie robota.

Dla świętego spokoju postanowił jednak podpatrzeć Izydora. Następnego ranka zanim parobcy wyszli do roboty, przebrał się w byle jakie odzienie i ruszył z zamiarem ukrycia się na skraju lasu, do którego przylegała ziemia obrabiana przez Izydora. Siedział tak dłuższą chwilę i obserwował. Inni już od dawna pracowali w pocie czoła, kiedy wreszcie zjawił się winowajca. Gospodarz nie wierzył własnym oczom.

  • A jednak pomyliłem się co do niego! – mruknął do siebie. – Ale patrzmy, co będzie dalej.

Niczego nieświadomy Izydor zsiadł z wozu. Zdjął z niego pług, do którego zapiął woły. I zaczął orkę. Odkładanie skib szło mu niezwykle sprawnie i szybko zaorał spory kawałek ziemi, kiedy w pobliskim kościele odezwał się dzwon na Anioł Pański. Wówczas zatrzymał woły, zdjął czapkę i nisko się pokłonił, po czym usiadł na miedzy i wpatrywał się w niebo. W Vargasie zawrzało i już miał wypaść z krzaków, aby zrugać parobka, kiedy spostrzegł, że woły ruszyły prowadzone przez dwóch obcych chłopów w białych ubraniach. Jeden z nich poganiał zwierzęta i nimi kierował, a drugi prowadził pług.

Gospodarz przetarł oczy ze zdumienia. Takich dziwów dotąd nie widział.

  • Ki czort! – zaklął pod nosem.

Następnego dnia dla pewności znowu ukrył się w lesie, żeby obserwować Izydora. Powtórzyło się to samo, co poprzednim razem. Vargas jak oparzony wyskoczył z zarośli. Był tak oszołomiony i zły jednocześnie, że prawie całą drogę do domu przebiegł szybkim truchtem. Tam z niecierpliwością wyczekiwał powrotu parobków. Ledwie zjawili się na podwórzu, przywołał do siebie Izydora.

  • Niezły z ciebie łachudra! – powiedział do niego, nie przebierając w słowach.

  • Co też gospodarz! – zdziwił się parobek.

  • Nie wykręcisz się sianem! – zagroził Vargas. – Widziałem na własne oczy, jak późno przyszedłeś do roboty, a potem zamiast ciebie pracowało dwóch obcych chłopów.

Izydor podrapał się po głowie, po czym, nieco krygując się, zaczął wyjaśniać:

  • Codziennie na modlitwie proszę Boga, aby mi w pracy błogosławił i pomagać raczył... Zatem, a juści, muszą to być aniołowie, których mi w tym celu zsyła.

  • To mówisz, że ty na tej miedzy się modlisz? – ciągnął go za język Vargas.

  • Przecie wie gospodarz, że ja niezwyczajny do kłamania – odparł ze spokojem Izydor.

Gospodarz nie takiego wyjaśnienia się spodziewał, ale w zeznaniu parobka była taka szczerość, że nie mógł mu nie uwierzyć. Uspokoił się, chociaż nie było to łatwe, ale kiedy wszedł do domu, znowu zaczęły go dręczyć wątpliwości.

  • Matko, nasz najlepszy parobek zarzeka się, że pomagają mu w robocie same niebieskie anioły... – zwrócił się do żony, ale nie dokończył zdania, tak nieprawdopodobne wydało mu się to, o czym właśnie chciał jej powiedzieć.

  • Ejże, głuptaku, toż nie wiesz, że pokornym Pan Bóg łaskę daje, a nasz Izydor spolegliwy jak nikt na świecie – odparła z prostotą.

I jakby nigdy nic zajęła się swoją robotą.

Ziemia wydaje plon
Tak oto Izydor Labrador, zwany Oraczem, został dostrzeżony w oczach Boga i przez Niego wyróżniony. Cud ten, a potem kolejne, które działy się za jego przyczyną, sprawiły, że umarł w opinii świętości. Co więcej, pomimo że był zwykłym wiejskim chłopem, trafił na ołtarze. Do grona błogosławionych zaliczył go papież Paweł V w 1619 roku, a kanonizować miał go 12 marca 1622 roku papież Grzegorz XV.

Na wieść o tym w Madrycie zebrały się tłumy. Miejsca we wszystkich pensjonatach zostały zajęte, a na ulicach panował taki ścisk, że trudno było spokojnie przejść ulicami. Prości ludzie cieszyli się ze wszech miar, ponieważ miał to być pierwszy w historii żonaty święty!

Chociaż razem z Izydorem tego dnia świętymi zostały ogłoszone cztery wielkie osobistości Kościoła katolickiego, tylko jego kanonizacja była obchodzona szumnie. Z tej okazji urządzono wielki turniej poetycki. W szranki o laur zwycięstwa stanęło przeszło dwudziestu najświetniejszych poetów hiszpańskich. Na ich twórczą wyobraźnię podziałał bowiem pierwszy cud z życia Izydora: nigdy dotąd nie słyszano, żeby Bóg posyłał swoich aniołów do zwykłej orki wołami, wyręczając w ten sposób prostego chłopa, który w tym czasie oddawał się modlitwie. Toteż każdy z literatów starał się w odpowiedni sposób użyć słów i tak nimi podziałać na wyobraźnię słuchaczy, aby ująć ich za serce. Pierwszą nagrodę otrzymał Lope de Vega, którego talent literacki wzbudzał zazdrość współczesnych mu autorów, takich jak Góngora czy Cervantes. Nikt bowiem tak jak on nie potrafił utkać narracji z historii i legend ludowych, gdzie tragizm splatał się z komizmem, a realizm z fantastyką.

Zaraz też wystawiono napisane przez zwycięzcę konkursu przedstawienie o Izydorze Oraczu. Widownia pękała w szwach. Przybył cały dwór królewski. Wszyscy chcieli zobaczyć, jak odnowiciel hiszpańskiego teatru zbuduje intrygę wokół postaci niezwykłego rolnika. Nie zawiódł ich oczekiwań, brawom nie było końca.

Niedługo potem Izydor został patronem stolicy Hiszpanii – Madrytu, a równocześnie uznano go za patrona chłopów. W krótkim czasie jego kult przeniknął do innych krajów.

Także zwykli ludzie nie zapomnieli o człowieku, który wielbił Boga za dobrodziejstwa pozyskiwane dzięki szlachetnej uprawie otrzymanej od Niego we władanie ziemi. Chociaż stworzony z tej samej co oni gliny, był dla nich kimś wyjątkowym. Mało kto mógł mu dorównać w umiłowaniu Boga. Ufni w siłę jego modlitwy ludzie tłumnie przychodzili na grób, w którym go pochowano. Tam przyzywając jego wstawiennictwa, nagrobną ziemią pocierali własne ciało. Izydor zaś wyjednywał im przywrócenie mowy, wzroku, słuchu, sił i zdrowia. Rolnicy natomiast zabierali stamtąd grudkę ziemi, ponieważ wrzucona w rolę użyźniała glebę.

Tekst Joanna Świątkiewicz

[GOP 154//2025]


Joanna Świątkiewicz – dziennikarz, redaktor. Fantasta. Fascynuje pobożność ludowa. Zbiera przebrzmiałe legendy i żywoty świętych, którym nadaje nowe życie.


Modlitwa do św. Izydora Oracza

Panie Boże Wszechmogący!

Stworzycielu wszechświata i Ojcze nasz!

Dałeś mi we władanie świętą matkę ziemię,

każesz mi ją uprawiać, orać, siać i zbierać,

aby uzyskać plony.

Każesz mi hodować zwierzęta,

aby te wytwory Twojej hojności w przyrodzie

i mojej pracy służyły za pokarm ludziom.

Daj mi umysł sprawny i zdrowy,

bym mógł czynić dobrze.

Daj mi serce prawe,

bym wytwarzał zdrową żywność

i na tyle obfitą, by żywić tych,

którzy pracują w innych zawodach.

Daj mi umysł światły i serce szerokie,

abym rozumiał,

że pierwsze i najważniejsze jest

nie szkodzić nikomu,

ani ludziom, ani przyrodzie.

Pomóż mi zapewnić taką ilość pokarmu,

bym służył wszystkim, którzy go potrzebują.

Przez Chrystusa, Pana naszego.

Amen.


Warto wiedzieć

Wspomnienie św. Izydora Oracza w Kościele katolickim obchodzone jest 15 maja.

Święty Izydor Oracz cieszy się szczególną czcią w Madrycie, gdzie w jego uroczystość urządza się wspaniałe celebry w kościołach oraz festyny na ulicach. Także w Polsce niegdyś czczono go jako patrona rolników. Od około dwudziestu lat jego kult jest przywracany, zwłaszcza w okolicach Białegostoku. Na terenie diecezji toruńskiej działa – związane z duszpasterstwem rolników – Bractwo św. Izydora, wspólnota religijna zrzeszająca osoby świeckie i duchowne, ściśle współpracująca z kościelną hierarchią.

Przysłowie mówi: „Święty Izydor wołkami orze, a kto go prosi, temu pomoże”.

Ku jego czci powstała też pieśń ludowa, w której nie bez satysfakcji i z właściwą sobie przekorą śpiewano:

„Król po królu w wielkiem mieście,
włada, rządzi, rozkazywa,
a gdy przyjdzie umrzeć wreście,
chłopka tego w pomoc wzywa!”.

Co więcej, ludność chłopska trzy największe gwiazdy w konstelacji Oriona, świecące w jednym szeregu, nazwała „kosarzami św. Izydora”, zaś w pobliżu gwiazdozbioru Tarcza Sobieskiego upatrywała Izydorowy pług i bronę.

Jeśli chodzi o twórczość uduchowioną, uważa się, że na jego cześć powstały słynne Godzinki o niepokalanym poczęciu Najświętszej Maryi Panny: „Zacznijcie, wargi nasze, chwalić Pannę Świętą”.

Wszystko, co wiemy o św. Izydorze Oraczu i zdziałanych przez niego cudach, pochodzi z jednego dokumentu. W XIII wieku Juan Diakon stworzył cykl hymnów opiewających jego skromne, pracowite i pobożne życie. Spisane około 1275 roku hymnarium odnaleziono przy ciele świętego w 1504 roku. Utwory te ciągle są żywe dzięki nagraniom Eduarda Paniaguy, hiszpańskiego muzyka specjalizującego się w muzyce średniowiecznej.

Poza tym dokumentem badacze wiedzę o św. Izydorze Oraczu czerpią z malowanego sarkofagu, do którego na przełomie XIII i XIV wieku przeniesiono jego ciało. Ufundował go król Hiszpanii Alfons VIII w podziękowaniu za wygraną bitwę pod Las Navas de Tolosa. W jego malowanych kwaterach znajdują się pierwsze plastyczne narracje dotyczące życia i cudów tego niepospolitego wieśniaka. Dzięki nim wiemy, że w orce pomagali mu aniołowie, a w garnku mnożyło się jedzenie, którym karmił ubogich. Nie tylko zresztą ich, bo zimową porą okazywał serce także gołębiom, dzieląc pośród nich wiezione do młyna ziarno. I choć spotkało się to z pogardą i drwiną, wprawiło ludzi w zadziwienie, gdy z uszczuplonych zapasów ziarna wyszło mąki znacznie więcej niż zazwyczaj. Poza cudami na relikwiarzu wymalowana została proza życia, w której małżonka przynosi Izydorowi jedzenie na pole. Nie dziwi zatem, że taki święty stał się szczególnie bliski chłopom.

Ostatnio zmieniany piątek, 27 czerwiec 2025 12:01

Nowy numer "Głosu Ojca Pio"

Głos Ojca Pio 155 (5/2025)

Głos Ojca Pio 155 (5/2025)

Podejmuje temat końca ludzkiego życia i odchodzenia do wieczności. Przeczytamy w nim m.in. o tym, po co Jezus zstąpił do piekieł, czy zmarli nas widzą i...

Czytaj więcej

        


 

CZY * GŁOS OJCA PIO * JEST TYLKO O OJCU PIO?

WIDEO