Kiedy patrzę na historię Karola Wojtyły, to uderza mnie jego zdolność słuchania drugiego. W każdym napotkanym człowieku dostrzegał jakąś niezwykłą wartość. Szukał go wszędzie i dla niego gotów był przekraczać skostniałe konwenanse.
Zastanawiające jest, że Franciszek pociągnął za sobą tak wielką rzeszę naśladowców. W sumie nie uczynił nic wielkiego. Odbudował dwa rozwalające się kościoły i tyle. A jednak zrobił dla Kościoła i świata więcej niż inni.
Nie odkryła powołania nagle ani nie było ono wynikiem intensywnego rozeznawania. Zdecydował za nią los – rodzice i nabożny zwyczaj. Lecz gdyby nie to, Kościół prawdopodobnie nie miałby wielkiego doktora i teologa, a medycyna i muzyka byłyby uboższe.
Był znanym kaznodzieją w całych Włoszech. Swoje przepowiadanie opierał na Piśmie Świętym. Wiele ludzi pod wpływem jego kazań się nawracało. Tak było na przykład w Rzymie, gdy z polecenia papieża głosił kazania dla Żydów.
Przypomina o wielkim zdarzeniu, od którego rozpoczęła się nowa era w dziejach ludzkości. Archanioł przyszedł do Maryi, by zwiastować, że pocznie Syna Boga. W ten sposób wypełnią się obietnice proroków.
Pokazuje ożywczą moc wody. Autorzy omawiają rolę, jaką spełnia ona w liturgii Kościoła, a także w wierzeniach ludowych. Przeczytamy także o jej leczniczych właściwościach i wykorzystywaniu do...
Czytaj więcej