W czasach manipulacji informacją, powszechnej dezinformacji, nagminnie tworzonych fake newsów, warto zapytać sprawdzone autorytety o to, co myślą na temat szatana, ojca kłamstwa i intrygi. Podążając za tą myślą, nie sposób nie odwołać się do osoby Ojca Pio, który jak mało kto poznał, na czym polega działanie złego ducha.
Dla Ojca Pio „szatan jest psem, który szczeka. Jest uwiązany: gryzie tylko tych, którzy nieostrożnie przechodzą obok niego”. Jego strategią jest dezorientowanie i terroryzowanie nierozważnego człowieka, który nieumyślnie, a czasami i świadomie wystawia się na jego działanie. Jest jednak „silny wobec słabych, lecz pozostaje tchórzem wobec mocnych”.
Kiedy powinno zrodzić się w nas podejrzenie, że diabeł mógł nas zwieść i oszukać? Ojciec Pio tak to wyjaśnia: „Jeśli diabeł czyni zgiełk, to znak, że jest nadal poza nami, a nie w nas. Niepokoić powinien nas natomiast jego pokój i zgoda z duszą ludzką”.
Według Stygmatyka szatan swoim demonicznymi sugestiami wprowadza stan chaosu, dręczy, oszukuje i budzi piętrzące się wątpliwości po to, aby zwieść człowieka, a w przypadku swej porażki terroryzuje obezwładniającym rykiem lub obrzydliwymi manifestacjami. Oszukanych nie musi już niepokoić i przerażać, oni sami jedzą mu z ręki, często o tym nie wiedząc.
Potyczki z siłami zła
Misja Ojca Pio polegająca na byciu żertwą ofiarną za grzeszników i dusze czyśćcowe, do której przeznaczył go Chrystus, była nierozerwalnie złączona z bolesną walką z szatanem. Jej przebieg i cel został mu zapowiedziany w trzech następujących po sobie wizjach, poprzedzających jego wstąpienie do nowicjatu kapucynów. Jak sam przyznał, w okresie dorastania „zaczął odczuwać wielki pociąg do pokus tego świata”, ale silniejsze od niego było pragnienie zostania zakonnikiem.
Wtedy właśnie, podczas pierwszej wizji, w której ujrzał samego siebie w nierównym, ale zwycięskim boju z szatanem, usłyszał wezwanie Jezusa: „Pójdź za Mną, ponieważ stosowne jest, abyś walczył jako dzielny wojownik”, po czym otrzymał od Niego niezwykłą obietnicę: „W nagrodę za zwycięstwo nad nim dam ci wspaniałą koronę, aby zdobiła twoją głowę”.
Jeszcze podczas tej samej wizji, zaraz po pokonaniu „odrażającego przeciwnika”, który został zmuszony do ucieczki, Jezus złożył mu kolejną obietnicę: „Będę miał dla ciebie nawet piękniejszą koronę, jeśli odniesiesz zwycięstwo w walce z osobą, z którą już walczyłeś. Ona będzie powracała nieustannie do ataku, aby odzyskać utracony honor. Walcz dzielnie i nie wątp w moją pomoc. Miej oczy szeroko otwarte, ponieważ ta tajemnicza postać będzie usiłowała wziąć cię przez zaskoczenie. Nie obawiaj się jej ataków czy strasznego wyglądu. Pamiętaj o tym, co ci powiedziałem, że będę zawsze blisko ciebie i będę ci zawsze pomagał, zawsze uda ci się go pokonać”.
W kolejnym symbolicznym widzeniu Jezus dał Ojcu Pio zrozumieć, że „jego wstąpienie do zakonu na służbę Monarchy Niebieskiego oznaczało narażenie się na walkę z tajemniczą postacią z piekła, z którą walczył w poprzedniej wizji”, a także dał mu takie zapewnienie: „chociaż demony będą obecne w jego walkach, aby wyśmiewać się z jego uchybień, to jednak nie należy się ich obawiać, ponieważ aniołowie będą również obecni, aby przyklasnąć jego zwycięstwom nad szatanem”.
Wojna z szatanem
W niedługim czasie mistyczne widzenia okazały się prorocze: od momentu wstąpienia Ojca Pio do zakonu kapucynów ataki złego ducha mocno się nasiliły, przybierając różne formy duchowego i fizycznego dręczenia, zmysłowych i natrętnych pokus przeciw cnocie czystości i wierze, rodząc w jego duszy zamęt i terroryzując go lękiem, że zostanie potępiony. Jednak w tych okrutnie bolesnych zmaganiach Ojciec Pio nie pozostawał sam. Wspierał go w nich Jezus, który niejednokrotnie wysyłał mu na pomoc Anioła Stróża, zgodnie z tym, co przyobiecał swemu „wojownikowi”. Waleczny kapucyn okazał się niezwykle dzielny, gdyż dzień po dniu zdobywając dusze dla Jezusa, pozostał wierny wyznaczonej mu misji, za spełnienie której otrzymał na koniec zasłużoną nagrodę: koronę świętości.
Warto wspomnieć, że szatan wypowiedział Ojcu Pio okrutną wojnę w chwili jego narodzin, a jego przerażające wizje napawały lękiem małego Francesca, o czym dowiadujemy się z korespondencji z kierownikami duchowymi oraz z dziennika duchowego o. Agostina. Między Ojcem Pio a szatanem toczył się śmiertelny pojedynek, bez zawieszenia broni i bez oszczędzania ciosów. Pierwszym celem tej bezlitosnej walki było wytworzenie w duszy Ojca Pio stanu beznadziei i braku zaufania w Boże miłosierdzie. Pisał o tym do swoich kierowników duchowych: „Demon pragnie mnie zdobyć za wszelką cenę. Z powodu wszystkiego, co cierpię, gdybym nie był chrześcijaninem, byłbym pewnie uwierzył w to, że jestem opętany”. „Zazdrośnik nie chce uznać się za zwyciężonego. Przybrał już prawie wszystkie postaci. Od kilku dni nawiedza mnie otoczony swymi służalcami zbrojnymi w pałki i żelazne machiny, które, co gorsza, są prawdziwe. Bóg wie ile razy wyciągał mnie z łóżka i włóczył po celi”. „Za wyjątkiem każdej środy, on i jemu podobni starają się – co mogę śmiało powiedzieć – zadręczyć mnie na śmierć”. Środa według tradycji chrześcijańskiej była dniem poświęconym św. Józefowi, który jako terror daemonum, czyli postrach demonów, miał właśnie wtedy chronić Ojca Pio przed atakami szatana.
Wsparcie duchowe
Dzięki duchowemu wsparciu Ojciec Pio ani nie wycofywał się z walki, ani nie dopuszczał do porażki. Największe cierpienie wywoływała w nim obawa, czy pokusa została natychmiast oddalona, czy właściwie odpowiedział na wymogi miłości i nie obraził czymś samego Jezusa.
Diabeł tymczasem nie cofał się przed niczym, aby złamać opór zakonnika. Na próżno szukał sposobu, aby nie dopuścić do jego rozwoju duchowego. Nawet próbował być dla niego kierownikiem duchowym. W przewrotny sposób namawiał Ojca Pio do porzucenia korespondencji ze swym dotychczasowym opiekunem duchowym, o. Agostinem, podsuwając mu na pozór dobre rady. Stygmatyk wyznał: „Natychmiast zaczął mi podszeptywać: «Jakże spodobałbyś się Jezusowi, gdybyś zerwał wszelką więź ze swoim ojcem. Jest on dla ciebie kimś bardzo niebezpiecznym, on cię tylko rozprasza. Czas jest bardzo cenny, nie marnuj go na niebezpieczną korespondencję z twoim ojcem. Wykorzystaj go na modlitwę za swoje zdrowie, które znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie. Jeśli nadal będziesz tak postępował, wiedz, że piekło stoi dla ciebie otworem»”. Na te diabelskie sugestie Ojciec Pio odpowiedział sarkazmem demaskującym wierutne kłamstwa: „Muszę ci wyznać moją pomyłkę: aż do dziś żyłem w fałszywym przeświadczeniu; nie sądziłem, że jesteś tak znakomitym przewodnikiem duchowym. Obawiam się jednak, że nie możesz być nim dla mnie […]. Szukaj, szukaj, aż znajdziesz takie dusze, które przyjmą cię na swego przewodnika, skoro tak świetnie się do tego nadajesz”. Na te słowa szatan rzucił się na Ojca Pio i boleśnie go pobił.
W tej duchowej walce zakonnik nie był sam. Odwagi i wsparcia udzielał mu sam Jezus, który wielokrotnie go zapewniał: „Nie przerażaj się, jeśli pozwalam na to, aby szatan cię gnębił, aby świat napełniał cię wstrętem, aby najbliżsi cię dręczyli, ponieważ nikt nie zwycięży tych, którzy jęczą pod krzyżem z miłości do Mnie, a których ochrony się podjąłem”. Dzięki współpracy z tak potężnym Wspomożycielem Ojciec Pio mógł zapewnić swoich kierowników duchowych o zwycięstwie nad szatanem: „Kiedy zastanawiam się nad wielkimi bitwami, które z Bożą pomocą zwycięsko stoczyłem z demonami, widzę, że było ich tyle, że nie sposób ich zliczyć”.
Broń od Maryi
Do zwycięstwa Ojca Pio na złymi duchami przyczyniła się również Najświętsza Maryja Panna. W historii zbawienia Bóg przeznaczył ją do szczególnej roli bycia matką Syna Bożego, który zgodnie z zapowiedzią z Księgi Rodzaju (Rdz 3,15) zmiażdży głowę szatana. Wiedział o tym doskonale Ojciec Pio, który w walce ze złym duchem wielokrotnie zwracał się o pomoc do Maryi. W maju 1915 roku napisał do o. Benedetta: „Siła szatana, który walczy przeciw mnie, jest straszna, lecz chwała niech będzie Bogu, ponieważ oddał sprawę mojego zbawienia, wynik pomyślnego zwycięstwa w ręce naszej Matki Niebieskiej. Ochraniany i prowadzony przez tak czułą Matkę, będę nadal walczył tak długo, jak Bóg zechce. Pełen ufności do niej, jestem pewien, że nigdy się nie poddam”.
Ufność w pomoc Maryi w zmaganiach z tak przebiegłym wrogiem dodawała sił Ojcu Pio, jednak potrzebował jeszcze stosownej broni, czyli skutecznej metody w pokonywaniu zasadzek szatana. Również i na tym polu mógł liczyć na jej pomoc. Kiedy we wrześniu 1916 roku przybył na stałe do kapucyńskiego klasztoru w San Giovanni Rotondo, 7 października, czyli we wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Różańcowej, miał następującą wizję: „Wydawało mi się, że znalazłem się przy oknie na chórze małego kościoła w San Giovanni Rotondo, a na placu przed nim stał ogromny tłum. Obserwowałem go przez chwilę, a potem wychyliłem się z okna i zapytałem: «Kim jesteście? Czego chcecie?» Wtedy cały tłum ogłuszającym i grzmiącym głosem zgodnie zawołał: «Śmierci Ojca Pio!» Zdałem sobie sprawę, że wszyscy zgromadzeni są diabłami. Po tych słowach wróciłem na chór do modlitwy. Matka Boża natychmiast do mnie przyszła. Z matczynym, pełnym smutku spojrzeniem, zdecydowanym ruchem położyła coś na mojej ręce, mówiąc do mnie: «Z tą bronią wygrasz!» Przyniosłem ją do okna chóru, a wszyscy zgromadzeni na placu ludzie w okamgnieniu upadli martwi na ziemię”.
Przez wiele lat „broń Maryi” pozostawała tajemnicą i żaden z zakonników nie wiedział, czym ona jest i jak się nią posługiwać, choć Ojciec Pio niekiedy o niej wspominał. Dopiero kilka dni przed jego śmiercią tajemnica została rozwikłana. Któregoś razu Ojciec Pio poprosił jednego ze współbraci, którzy w tym czasie przebywali u niego w celi, aby podał mu jego „broń”. Bracia byli mocno zdumieni tą prośbą i zaczęli dopytywać go o to, gdzie jej szukać. Ojciec Pio wskazując miejsce palcem, powiedział: „Jest w moim habicie, który właśnie powiesiliście!”. Po przeszukaniu jego kieszeni rozczarowani bracia ponownie zagadnęli: „Ojcze, w twoim habicie nie ma żadnej broni!… Jedynie różaniec!”. Na te słowa Ojciec Pio zareagował stanowczo: „A czy to nie jest broń? Prawdziwa broń?!”. Wtedy wszystko stało się jasne, a zagadka tajemniczej broni rozwiązana. Dzięki różańcowi Ojciec Pio pokonywał rzesze diabłów domagających się jego śmierci, co ujrzał w wizji otrzymanej w San Giovanni Rotondo na początku swojej duszpasterskiej działalności.
Dzielny wojownik Chrystusa, uzbrojony w „broń Maryi”, przez lata był dla szatana i jego wysłanników prawdziwym pogromcą.
Duchowy oręż
Ojciec Pio odkrył, że oprócz powierzenia się Maryi i modlitwy różańcowej nieocenioną pomoc w walce ze złym duchem stanowią również: czujna i pokorna modlitwa, poddanie się kierownictwu duchowemu, praktykowanie cnót, życie sakramentalne, egzorcyzmy i nabożeństwo do św. Michała Archanioła. Były one dla niego niezwykle skutecznym orężem duchowym, który chronił jego samego, jak i wszystkich powierzających się jego kierownictwu przed atakami złego ducha.
Stygmatyk uczył, że pokora musi wypełniać czujną modlitwę, bo tylko wtedy Pan Bóg przyjdzie z pomocą, gdy dopadnie nas pokusa. Szatan zwycięża zarozumiałych, czyli tych, którzy wierzą tylko we własne siły. Twierdził: „pokora jest wielkim przeciwnikiem szatana”, tak wielkim, że „szatan boi się i trzęsie przed duszami pokornymi”.
Człowiek prawdziwie pokorny nie ufa sobie, dlatego szuka rady u innych. Według Ojca Pio kierownik duchowy nadaje się do tego najlepiej, ponieważ dzięki łasce Bożej rozjaśnia mroki, podtrzymuje w walce, demaskuje diabelskie pokusy i pomaga unikać jego sprytnych pułapek. Jak słusznie zauważył: „pokusy nie oszczędzają wybranych dusz”, tak jak nie oszczędziły św. Pawła, który szczerze wyznał: „aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą” (2 Kor 12,7). Według Ojca Pio „pokusy są ogniem, który oczyszcza”, są „uderzeniami młota i dłuta, którym Boski Artysta przygotowuje wybrane dusze”, dlatego „kuszenie jest oczywistym znakiem, że dusza jest miła Panu Bogu”. By pokonać pokusy i dotrzeć do Boga bez upadku, Ojciec Pio zalecał bezwzględne posłuszeństwo swemu kierownikowi duchowemu.
Egzorcyzmy i opieka Księcia Aniołów
Gdy stan zniewolenia duchowego jest poważny, wtedy potrzebny jest egzorcyzm. W San Giovanni Rotondo egzorcyzmy sprawował najczęściej Ojciec Pio. W tej posłudze był bardzo ostrożny i czujny. Gdy tylko rozpoznał, że przyprowadzona do niego osoba nie jest opętana, lecz cierpi na jakąś z chorób psychicznych, zamiast egzorcyzmu natychmiast nakazywał jej poddać się leczeniu. Kiedy jednak opętane osoby zaczynały przeraźliwie krzyczeć, wykonywać nieprzyzwoite gesty lub rzucać się na niego, wówczas zdecydowanym i mocnym głosem rozkazywał im: „Zamilcz!”, „Dosyć tego!”, „Odejdź!”, w efekcie czego opętany natychmiast się uspokajał i milkł. Panowało powszechnie przekonanie, że diabeł bardzo boi się Ojca Pio, dlatego nie brakowało osób, które prosiły go o egzorcyzmowanie.
Stygmatyk w tajemnicy Męki Chrystusa upatrywał właściwą siłę do przezwyciężania złego, dlatego przypominał swym duchowym dzieciom: „Nigdy nie obawiaj się chwytów szatana, ponieważ nawet gdyby okazały się silne, nigdy nie zwyciężą duszy, która związała się z krzyżem”. Jednym z przejawów wiary Ojca Pio w moc Ukrzyżowanego była praktyka noszenia przy sobie relikwii krzyża świętego, które miały chronić i przypominać o poniesionej na nim klęsce szatana. Z tego samego powodu święty chciał, aby jego duchowe dzieci zawsze nosiły krzyżyk na szyi.
Ojciec Pio żywił również wielkie nabożeństwo do św. Michała Archanioła, który, zgodnie ze słowami Apokalipsy, odniósł doniosłe zwycięstwo nad szatanem. W 1917 roku osobiście odwiedził słynne na cały świat jego sanktuarium w Monte Sant’Angelo. Upatrując w Księciu Aniołów przemożnego orędownika, usilnie namawiał swoich penitentów do przywoływania go zwłaszcza w czasie natrętnych pokus diabelskich, a nawet nakazywał im udawać się w pielgrzymkę do wspomnianego sanktuarium.
Droga do piekła
Stygmatyk przez wszystkie lata swego życia zdążył dobrze poznać szkodliwe działanie szatana, co pozwoliło mu uniknąć jego sideł i utwierdziło w przekonaniu o jego realnym istnieniu. Trudno mu było zrozumieć tych, którzy zaprzeczali istnieniu szatana i piekła.
Kiedyś spotkał jedną z takich osób. Próbował ją spokojnie przekonywać, mówiąc, że „istnienie piekła jest prawdą naszej wiary!... a szatan istnieje!”. Mimo to nie zdołał podważyć stanowiska rozmówcy, który twierdził, że istnienie piekła nie jest do pogodzenia z dobrocią Boga, a istnienie szatana z Jego stwórczym planem. Wtedy Ojciec Pio sięgnął po argumenty doktryny wiary i nauki Kościoła, ale i te zostały zręcznie zanegowane. Wreszcie, rozpoznając stan sumienia swego oponenta, który pogrążony w grzechu ciężkim tak uparcie bronił swoich racji, powiedział do niego otwarcie: „Mój bracie, idąc tą drogą, która wiedzie do piekła, z pewnością tam dojdziesz; na zawsze będziesz z szatanem! Jeśli coś takiego ci się przytrafi, daj mi znać, jak się czujesz w piekle i czy sprawia ci przyjemność towarzystwo szatana!”.
Ojciec Pio nie musiał wierzyć w istnienie diabła, bo spotkał go wiele razy w swoim życiu, dlatego ze zdziwieniem pytał swych rozmówców: „Jak można wątpić w jego istnienie, skoro widzę go cały czas wokół siebie”. Zakonnik widział go i się go nie lękał, gdyż wiedział, jak i czym można go pokonać. W jego oczach szatan był wielkim przegranym.
Tekst br. Błażej Strzechmiński OFMCap
"Głos Ojca Pio" [134/2/2022]
Brat Błażej Strzechmiński – kapucyn, doktor teologii duchowości. Absolwent Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie. Wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym Braci Mniejszych Kapucynów w Krakowie. Znawca życia i duchowości Ojca Pio. Autor książki „Przyśnił mi się Ojciec Pio. Trochę inna biografia”.