Zostałem ochrzczony i byłem bierzmowany przez Ojca Pio. Można powiedzieć, że znałem Ojca Pio od dziecka, ale pewien wieczór pamiętam szczególnie – wspomina Luciano Lotti OFMCap, świadek życia Ojca Pio.
Rozmawia Joanna Świątkiewicz
Kim dla Brata rodziny był Ojciec Pio?
Moi dziadkowie (od strony ojca) pochodzili z Bolonii, ale odwiedzali Ojca Pio już od 1929 roku. Z tego powodu mój ojciec znał go już od młodości i był przez niego duchowo prowadzony. W wyniku czego został ordynatorem pediatrii Domu Ulgi w Cierpieniu.
Ojciec Pio zatem prowadził dzień po dniu moją rodzinę
Czy pamięta Brat swoje pierwsze zetknięcie się z nim?
Zostałem ochrzczony i byłem bierzmowany przez Ojca Pio. Można powiedzieć, że znałem Ojca Pio od dziecka, ale pewien wieczór pamiętam szczególnie. Miałem około pięciu lat, mój starszy brat zachęcił mnie, bym ubrał komżę ministranta i służył w czasie wystawienia i błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem, którego Ojciec Pio udzielał każdego wieczoru. To pierwszy moment kiedy „oficjalnie” spotkałem Ojca Pio. Niedługo później przystąpiłem do pierwszej spowiedzi i komunii świętej.
Przez kolejne lata zawsze służyłem do mszy Ojcu Pio i spowiadałem się u niego aż do jego śmierci.
Spotkania z dziećmi i młodzieżą odbywały się przy okazji spotkań z ich rodzicami czy też był specjalnie wyznaczony dla nich czas?
Zależy w jakim okresie. Na początku (1916–1918), czyli zanim otrzymał stygmaty, Ojciec Pio spotykał się z grupą dziewcząt (między 16 a 25 rokiem życia), w celu założenia Trzeciego Zakonu Franciszkańskiego. Po stygmatyzacji spotkania te ograniczyły się do spotkań osobistych, ponieważ Ojciec Pio każdego dnia bardzo dużo spowiadał.
Należy dodać, że klasztor w San Giovanni Rotondo był daleko od miasteczka, nie było tu ani parafii, ani salek młodzieżowych. Istniało natomiast niższe seminarium aż do 1928 roku. Ojciec Pio spotykał się z tymi chłopcami (w wieku od 12 do 18 lat), uczył ich, formował ich duchowo, głosząc konferencje. Gdy zaczynali nowicjat, pisał do nich listy. Zostały one zebrane w IV tomie Epistolario pod hasłem „listy do uczniów”.
Jak Ojciec Pio traktował dzieci? Wiele anegdot mówi o tym, że rozdawał im cukierki. Czy to właśnie dlatego one lgnęły do niego?
Rzeczywiście Ojciec Pio rozdawał cukierki, ale przede wszystkim małym dzieciom w ostatnich latach swego życia. Jednak w żadnym wypadku nie był to powód, dla którego chodziliśmy do niego. Wszyscy dobrze wiedzieliśmy, kim jest Ojciec Pio, że ma stygmaty, a w naszych rodzinach był traktowany jak święty. Zbliżaliśmy się więc do niego z szacunkiem i czcią. Z jego strony było zawsze wiele serdeczności i ciepła. Pytał o naszą naukę, czasem prosił byśmy mu deklamowali wiersze, których uczyliśmy się na pamięć w szkole. Bardzo dbał o nasze życie duchowe. Chciał, by młodzi ludzie uczyli się i zdobywali zawód.
Nierzadko sam interweniował, by zdobyć środki ekonomiczne na naukę zdolnej młodzieży, która nie mogła się uczyć ze względu na brak pieniędzy. Pewne wydarzenie jest znaczące. Pewnego razu Ojciec Pio zobaczył, jak ojciec Carmelo da Sessano, który był przełożonym, dawał młodzieży jakieś pieniądze. Zapytał, dlaczego to robi. Ojciec Carmelo odpowiedział, że oni nie mają zupełnie nic. Ojciec Pio odpowiedział, że nie powinien dawać im pieniędzy, ale pracę. Z tego powodu poprosił go, by znalazł we Włoszech ludzi, którzy założyliby w San Giovanni Rotondo szkołę zawodową. Wkrótce przybyli Tercjarze Matki Bolesnej (zgromadzenie zakonne powstałe w Hiszpanii), którzy założyli taką szkołę.
O czym Ojciec Pio rozmawiał z dziećmi i młodzieżą?
Gdy chodziliśmy do Ojca Pio, to przede wszystkim, by się wyspowiadać. Często prosiliśmy go o rady na przyszłość. Ojciec Pio nie chciał jednak nigdy mówić zbyt wiele i decydować za nas. Mówił, że rozeznanie i wybory muszą być osobiste i nie pozwalał, by traktować go jak „drogę na skróty”. Wolał pomagać w myśleniu i rozeznawaniu. Z rozmów z Ojcem Pio zrodziło się wiele małżeństw, powołań zakonnych, wyborów zawodu.
Ojciec Pio znany był z dobrego humoru i skłonności do żartów. Może to Brat również poświadczyć własnym doświadczeniem?
Pamiętam wiele żartów Ojca Pio. Jeden z najbardziej znanych, jaki słyszałem, to odpowiedź, jakiej udzielił pewnemu profesorowi z Rzymu, który twierdził, że jego stygmaty są wynikiem autosugestii. Gdy jeden z braci powiedział: „Według tego lekarza, stygmaty są rezultatem nieustannej medytacji męki Chrystusa”. Ojciec Pio odpowiedział: „Powiedzcie mu, by myślał o byku i zobaczymy, czy wyrosną mu rogi”.
By wyspowiadać się u Ojca Pio dorośli musieli zapisywać się na specjalnej liście i oczekiwać na swoją kolej. Wymóg ten dotyczył także dzieci, czy też cieszyły się one przywilejem?
Ojciec Pio rozróżniał między spowiedziami okazjonalnymi a tymi odbywanymi u niego regularnie. Zazwyczaj osoby spowiadające się co tydzień, to byli miejscowi, którzy wcześniej zapisywali się na specjalnej liście. Inna lista była dla przyjezdnych. Na pierwszej, według woli Ojca Pio, zapisywały się też dzieci i młodzież. Były więc dzieci i młodzież z San Giovanni Rotondo, którzy mogli spowiadać się u Ojca Pio częściej i których był on kierownikiem duchowym.
Spowiadał się Brat u Ojca Pio? Jak wyglądała spowiedź u niego?
Zazwyczaj, w istocie rzeczy, Ojciec Pio spowiadał jak inni kapłani. Jego rady były krótkie, spowiedź nie trwała długo. Ważne dla niego było, by należycie wyznać swoje grzechy, ze świadomością, że popełnione zło negatywnie wpływa na własne życie. Czasem jednak w czasie spowiedzi proszono Ojca Pio o bardziej szczegółowe rady, a on, jeśli uznawał to za słuszne, przedłużał spowiedź, jak długo było to konieczne. My, dzieci często byliśmy proszeni, by zanosić Ojcu Pio prośby o łaski lub o porady dla osób, które nie mogły przybyć do San Giovanni Rotondo. On zawsze był uprzejmy, słuchał uważnie i zapewniał o modlitwie.
Moje spowiedzi były zwyczajne, nie różniły się od innych. Dopiero 15 września 1968 roku, pięć dni przez śmiercią Ojca Pio, gdy zapytałem go, czy wstąpić do seminarium i zostać bratem, przedłużył znacznie spowiedź, by dać mi cenne wskazówki.
Widział Brat kiedykolwiek stygmaty Ojca Pio? Czy w oczach dziecka było to zjawisko wyjątkowe?
Gdy służyliśmy do mszy Ojcu Pio, szczególnie podczas lavabo, można było zobaczyć stygmaty. Mnie udało się je widzieć wiele razy. Widziałem plamy krwi oraz świeże strupy na wewnętrznej stronie dłoni. Dla nas dzieci nie istniał stan wcześniejszy, to dorośli wiedzieli o zmianach/przemianach/przeobrażeniach w życiu Ojca Pio. My, gdy zaczęliśmy odwiedzać klasztor, wiedzieliśmy, że Ojciec Pio ma stygmaty i jest święty. Nasze doświadczenie zaczęło się w ten sposób i było to dla nas normalne, naturalne. On był święty i już, miał stygmaty i „zawsze” przecież tak było. Dopiero po latach, już po jego śmierci i mych święceniach kapłańskich, zdałem sobie sprawę, co to znaczy mieć do czynienia ze świętym.
Jest to odczucie trudne do opisania. Z jednej strony jest moje życie, normalne, wolne od wielu opinii zarówno pozytywnych, jak i tych „cudownościowych” związanych z Ojcam Pio, z drugiej pojawia się świadomość otrzymanego daru i mej niegodności oraz niezdolności, by na niego odpowiedzieć. Ten ostatni aspekt intensyfikuje się we mnie wraz z biegiem lat.
Służył Brat do wielu mszy odprawianych przez Ojca Pio, także do ostatniej. Była ona inna niż wszystkie? Wyjątkowa?
20 września mijało 50 lat od stygmatyzacji Ojca Pio. 22 września rozpoczął się międzynarodowy kongres Grup Modlitwy. Przy obu tych okazjach, odprawiono uroczystą mszę świętą, do obydwu z nich służyłem.
Muszę powiedzieć, że napięcie emocjonalne było ogromne. 20 września nawet większe niż 22. Lecz 22 Ojciec Pio był widocznie poruszony, ponieważ miał wokół siebie wszystkie swe duchowe dzieci. Przez lata, myśląc o tych scenach oraz poznając historię osób i ich więź z Ojcem Pio, coraz lepiej rozumiałem jego poruszenie. To nie ilość ludzi ani znaki uczucia poruszyły Ojca Pio, ale ich stałość i wiara. Wiele z tych osób przecież wróciło do Kościoła dzięki niemu.
Ojciec Pio, jak wszyscy widzieli, był zmęczony. Ale to nieprawda, kiedy mówi się, że to przełożony nakazał mu odprawiać uroczystą, długą, śpiewaną mszę świętą. W kilku artykułach wyjaśniłem tę sprawę, tu jest zbyt mało miejsca, by do niej wracać. Jedno jest pewne: ja na tej mszy byłem, tych, którzy rozpowiadają nieprawdziwe informacje, nie było.
Jak zareagował Brat na wiadomość o śmierci Ojca Pio?
Pierwsze co musiałem zrobić, to pocieszyć mojego ojca. Był załamany. Był jak dziecko, które zgubiło drogę, nie wiedział, co robić. Ja miałem 13 lat, a on był ordynatorem pediatrii, ale w tym momencie – po telefonie mojego wujka około trzeciej w nocy – to ja musiałem wziąć sprawy w swoje ręcę i powiedzieć, że idziemy do klasztoru. Poprowadziłem go przez jakieś boczne wejście, bo zamykano wszystko.
Gdy stanęliśmy przed ciałem Ojca Pio, ja także się rozsypałem. W tym momencie zrozumiałem, co straciłem.
Trudno było rozstać się z Ojcem Pio?
Tak, bardzo. Nasze dni były wręcz zorganizowane według rytmu Ojca Pio: od porannej mszy, aż do posługi popołudniu, od jego prostych rad, aż do wyboru życiowych celów. Mój ojciec i matka po porannej komunii przez kilka miesięcy mieli twarz pełną łez, jakby zmarł ich własny tata. Ja zdecydowałem, że wstąpię do zakonu, a po roku rozpocząłem naukę w seminarium. Miałem swe małe kryzysy, a przede wszystkim musiałem przekonać ojca, który zasadniczo nie był przeciwny, ale uważał, że jestem jeszcze za mały.
Doświadczaliśmy codziennych małych problemów, ale wydawało się jakby cały świat zamarł. Zmniejszyła się, zwłaszcza zimą, ilość pielgrzymów. Wśród braci wzrosły uprzedzenia wobec osób, które były nieprzyjaciółmi Ojca Pio.
Kilka tygodni po śmierci Ojca Pio dowiedzieliśmy się o niezwykłym wydarzeniu. Około tydzień po pogrzebie odesłano nam amatorski film (5–6 minut), który mój ojciec zdołał nakręcić w czasie ostatniej mszy Ojca Pio. Do naszego domu przyszło kilku kapłanów, naszych przyjaciół, i razem obejrzeliśmy film. Dziesięć dni później przybył administrator apostolski z Malfredonii, biskup Antonio Cunial, ponieważ chciał rozmawiać z moim ojcem. Poprosił go w imieniu Stolicy Apostolskiej, by oddał mu film, który zrobił. Niestety w gronie osób, które widziały ten film, była ważna osoba z Watykanu i, oglądając go, zauważyła, że Ojciec Pio miał jeszcze stygmaty. Prawdopodobnie, poinformowana, że w momencie śmierci Ojca stygmaty zniknęły, zrozumiała, że film ten jest ważnym dowodem. Biskup więc poprosił mego ojca, by oddał mu taśmę, a on to uczynił, gdyż Ojciec Pio nauczył go posłuszeństwa Kościołowi.
„Głos Ojca Pio” [113/5/2018]
Luciano Lotti – kapucyn, sekretarz generalny Grup Modlitwy Ojca Pio na świecie. Pochodzi z rodziny zaprzyjaźnionej z Ojcem Pio. W dzieciństwie był ministrantem i służył do odprawianych przez niego mszy świętych.